Bartosz Gelner: Zaczynał rolą geja. Teraz króluje w serialach
Popularność telewizyjną zawdzięcza serialom "Przystań" i "Barwy szczęścia". Na dużym ekranie zachwycił rolą homoseksualisty w obsypanym nagrodami filmie "Płynące wieżowce". Ma na swoim koncie historyczne "Legiony" i romantyczną "Kobietę sukcesu". Doskonale czuje się również na scenie w Nowym Teatrze Krzysztofa Warlikowskiego. Bartosz Gelner to ostatnio jeden z najbardziej zapracowanych rodzimych aktorów. "Sexify", "Szadź", "Gry rodzinne" - to najświeższe seriale z jego udziałem. Pod koniec sierpnia wszedł na plan filmu "Pokolenie IKEA".
- "Szadź" uznawana jest za jeden z najlepszych seriali kryminalnych ostatnich lat. W trzecim sezonie komisarz Tomasz Mrówiec wciąż ściga seryjnego mordercę?
Bartosz Gelner: - Tak, komisarz Mrówiec cały czas na tropie! Poszukiwania Piotra Wolnickiego trwają. A że w tym sezonie Maciek Stuhr, który gra seryjnego mordercę, wziął się też za reżyserię, więc jeszcze zgrabniej nam ucieka. Jest zawsze krok przed nami, ponieważ zna scenariusz i wie, co gramy. Utrudnia nam pościg. Warto dodać, że w tym sezonie wyjechaliśmy poza Warszawę. Mikołaj Łepkowski, który odpowiada za zdjęcia, mógł popisać się dzięki temu pięknymi fotografiami małych polskich miasteczek. Po raz pierwszy miałem okazję współpracować z reżyserką Anią Kazejak - super przygoda. Z Maćkiem Stuhrem jako reżyserem również, tylko w mniejszej części, ze względu na kontuzję, która zdarzyła mu się na planie.
Ciekawa postać z tego Mrówca, nieco inna niż tradycyjni policjanci i detektywi. No i lubi się wystroić!
- To prawda, uwielbia zmieniać kolory czapek. W tym sezonie dostał nowy płaszcz, bo tamten - mówiąc po śląsku - się "schacharzył". Jest postęp, ponieważ awansował i ma teraz na komendzie swój gabinet - wystrojony, z dużą ilością "Mrówcowych" gadżetów. Śmieszne i straszne zarazem. To policjant, który nie wiem, czy zagwarantuje mi możliwość odpuszczenia mandatu za przejście na czerwonym świetle, czy dostanę mandat podwójny. Ryzykowna zagrywka. Policjantów z większym dystansem pozdrawiam!
Można powiedzieć, że "Szadź" to swojski kryminał. Z Katowic, twojego rodzinnego miasta, do Opola, gdzie toczy się akcja, jest całkiem blisko. A Maciej Stuhr to przecież twój kolega - ze sceny i garderoby w Nowym Teatrze Krzysztofa Warlikowskiego.
- To prawda, z Maćkiem dogadujemy się na "Francuzach" u Krzyśka Warlikowskiego, a potem realizujemy nasze niespełnione marzenia sceniczne na planie "Szadzi". Maciek był aktorem, którego umiejętności aktorskie zawsze z ciekawością podglądałem. Kiedy znalazłem się w zespole Nowego Teatru, ucieszyłem się, że jesteśmy jedną drużyną. Nasze przyjaźnie się zacieśniają, jest coraz przyjemniej. Zobaczymy, co się z tego urodzi? Może zamieszkamy razem? Inflacja idzie w górę, trzeba będzie tworzyć komuny.
Zespołem jesteście zgranym, więc nie powinno być problemu.
- Dokładnie. Maciek gotuje, ja zmywam.
Możecie jeszcze dokooptować kogoś do sprzątania, prania... W większym towarzystwie zawsze raźniej.
- Jak najbardziej. Ja z Jackiem Poniedziałkiem sprzątamy. Magda z Majką działają w kuchni (Magda Cielecka, Maja Ostaszewska - przyp. red.). Rozrywką zajmie się Maciek Stuhr. Andrzej Chyra nastawi antenę na dachu. Gdyby trzeba było coś przełożyć, Jacek Poniedziałek jest świetnym tłumaczem. Jakoś damy radę.
Wstawiając kamerę do tego domu, moglibyście nieźle zarobić. Co myślisz o reaktywacji "Big Brothera"?
- Myślę, że niejedna stacja czeka na możliwość takiego "Big Brothera" (uśmiech - przyp. red.).
Jeśli chodzi o rekordy popularności i pierwsze miejsca w zestawieniach box office, to fenomenem okazał się serial "Sexyfy". Zagrałeś w nim Konrada, byłego chłopaka Moniki Nowickiej. Fani tej produkcji Netflixa nie mogą się już doczekać drugiej części.
- Jest już nakręcona. Co prawda, w drugim sezonie pojawiam się na ekranie w mniejszej częstotliwości, ale z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim serial "Sexyfy 2"!
Zagrałeś również w najnowszej produkcji Netflixa, serialu "Gry rodzinne" w reżyserii Łukasza Ostalskiego. Twój bohater, zamożny chirurg plastyczny, bierze ślub ze studentką medycyny - w tej roli Eliza Rycembel. Twoich rodziców grają Edyta Olszówka i Paweł Deląg. W obsadzie jest też Izabela Kuna. Zacnie!
- We wcześniejszych projektach to Iza Kuna grała moją mamę ("Płynące wieżowce" - przyp. red.). Tutaj gra przepięknego MILF-a. Paweł Deląg na dzień dobry zapytał mnie - "Quo vadis?", a ja, że wracam do domu po próbie. Edyta Olszówka, którą uwielbiam, jest niezwykle wrażliwą i zdolną artystką. Eliza Rycembel, z którą bardzo się lubimy prywatnie, to też super babeczka. Jest jeszcze cudowna Gosia Mikołajczak oraz Adrian Zaremba, mój serialowy przyjaciel. Czarek Kosiński, jako ksiądz, to jedyna osoba, u której byłbym w stanie się wyspowiadać. Naprawdę fajny skład aktorski. Jestem przekonany, że o reżyserze Łukaszu Ostalskim też za chwilę będzie głośno - ma dużą wrażliwość i ciekawy serialowy język. Ten serial trzyma poziom światowy. Miałem okazję obejrzeć już kilka odcinków.
Co go charakteryzuje - napięcia, intrygi, sekrety, kameralne rodzinne historie?
- W mieście często można spotkać teraz plakaty: "Gdzie są te dzieci?". Natomiast głównym pytaniem naszego serialu jest: "Czyje to dziecko?". Historia tajemnicza i interesująca. Idzie jesień, więc częściej będziemy spędzali czas w domach. Polecam "Gry rodzinne"! Zapraszam też do Nowego Teatru na "Trzy epizody z życia rodziny" Markusa Öhrna.
Ewa Jaśkiewicz/AKPA