Aleksandra Popławska: "Nie chciałam, żeby Agnieszka była zimną policjantką"
Aleksandra Popławska opowiada o serialu "Szadź", swojej bohaterce oraz tematach podjętych w produkcji TVN.
Artur Zaborski: Polubiłem Agnieszkę Polkowską, twoją bohaterkę w "Szadzi", za to, że jest jednocześnie harda i zawzięta, a z drugiej strony emocjonalna i skłonna do ulegania słabości. To dość nietypowy obraz pani komisarz, zazwyczaj osoby pozbawionej emocji.
Aleksandra Popławska: Nie chciałam, żeby Agnieszka była zimną policjantką, która jest nieczuła na to, co się dzieje dookoła niej. Zależało mi, żeby w niej drgała ta nić przerażenia. Mimo że pracuje długo w policji, została w niej ludzka strona. Nie uodporniła się na zło, z którym ma do czynienia, choć o mundurowych mówi się, że z każdą kolejną sprawą stają się bardziej zdystansowani do krzywdy. Agnieszka taka nie jest, bo też sprawa, nad którą pracuje, jest specyficzna: giną młode dziewczyny w wieku jej córki. Ona cały czas boi się, że jej nastoletnia Jola może stać się kolejną ofiarą.
Sprawę komplikuje fakt, że Agnieszka nie może mieć na nią oka.
- Agnieszka to niepijąca od dwóch lat alkoholiczka. Pod wpływem alkoholu zrobiła mnóstwo głupstw, wyrządziła sobie i bliskim krzywdy, które zaważyły na wszystkich jej relacjach. W serialu poznajemy ją, kiedy staje na nogi. Wzięła się za siebie i chce odbudować to, co zniszczyła. Zarówno ja, jak i reżyserzy i produkcja skupiliśmy się na tym, żeby pokazać, że ta postać jest odnowiona. Nie oglądamy jej opuchniętej twarzy ani fizycznych oznak alkoholizmu, bo Agnieszka jest już po tej fazie. Cały czas musi jednak płacić cenę za popełnione błędy. Teraz jest na to gotowa.
Zaskoczyło mnie, że w serialu mówicie wprost o tak poważnym problemie jak alkoholizm.
- Nie tylko mówimy o nim wprost, ale też pokazujemy go wiarygodnie. Znam osoby z taką historią jak Agnieszki, które upadły na dno i dopiero wtedy przyznały się same przed sobą, że mają problem. Zdecydowały się na terapię, która nie spowodowała, że ich problem zniknął, bo tak się nie dzieje. Skłonność pozostaje. Do końca życia jest się niepijącym alkoholikiem. Ale dzięki terapii ma się siłę do walki z tą skłonnością. Agnieszka stara się wyjść na prostą, a my widzimy, co choroba z nią zrobiła. Wraca do działania na poważnie. Poznajmy ją, kiedy bierze się za sprawę, na której bardzo jej zależy. Jest ambitna, oddana temu, co robi. Po pracy chodzi na meetingi AA - je też traktuje serio. To nie jest tak, że nimi gardzi, ale chodzi na nie cynicznie, bo chce komuś udowodnić, że ją na to stać. Ona to robi dla siebie, bo chce też odbudować swoje życie prywatne i nawiązać relację z wchodzącą w dorosłość córką, z którą nie ma kontaktu.
Co powoduje, że jeszcze bardziej fiksuje się na sprawie. Wierzy, że gdy dorwie sprawcę, ocali Jolę.
- Ona cały czas widzi w ofiarach mordercy córkę. Martwi się o nią, bo nie ma możliwości, żeby ją ostrzec. Jeśli się do niej zbliży, złamie prawo. A to spowoduje, że zostanie uwalona jako prowadząca sprawę seryjnego mordercy. To skomplikowana sytuacja. Zresztą nawet gdyby się do córki zbliżyła, to i tak nie jest w stanie jej przemówić do rozsądku. Jola jest w takim wieku, kiedy nastolatki robią, co chcą. Za nic mają autorytet rodzica. Nie może zamknąć Joli pod kloszem i doglądać. To nie jest małe dziecko, które można złapać za rękę i prowadzić przez życie. Agnieszka bardzo się stara do niej dotrzeć, to jest jej priorytet. Na początku wydaje nam się, że to jest jej największy problem, ale szybko okazuje się, że scenarzyści postarali się, żeby jej sytuację jeszcze bardziej skomplikować. Wraz z rozwojem akcji przekonamy się, że Agnieszkę coś łączy z mordercą.
Czeka nas grand final?
- Nie mogę zdradzać zakończenia serii, ale powiem, że są to sceny, w które mocno zaangażowali się kaskaderzy. Sama też dostałam wycisk. Jeszcze przez miesiąc po zdjęciach nosiłam na kolanach ślady po tamtych zdjęciach. Bardzo dużo się działo. Jest na co czekać!
W serialu partneruje ci Maciej Stuhr w zupełnie nieoczekiwanej roli. Od początku wiemy, że to on gra seryjnego mordercę Piotra Wolnickiego.
- Z Maćkiem poznaliśmy się na planie Teatru Telewizji "Szczęście Frania" Agnieszki Glińskiej. To było prawie 20 lat temu. Potem graliśmy małżeństwo w "Belfrze". Teraz spotykamy się w zupełnie innych okolicznościach. Cieszyłam się, że razem zagramy, bo prywatnie się kolegujemy. Znamy się dość dobrze, więc wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Tak jak mówiłam, nasza serialowa znajomość się zacieśnia, mieliśmy sporo wspólnych scen. Muszę przyznać, że kiedy podglądałam Maćka na ekranie u operatora, byłam zaskoczona, jak dobrze do tej roli pasuje. Fajnie, że aktor, który jest twarzą TVN-u, dostaje od stacji szansę zagrania czarnego charakteru. Może dzięki temu to ja się okażę asem tej produkcji? (śmiech) Postać Maćka, Piotr Wolnicki, to człowiek szalenie inteligentny. To religioznawca i erudyta, przykładny mąż i ojciec dwójki dzieci. Pozornie nie wzbudza żadnych podejrzeń, wręcz jest sympatyczny i ułożony, czyli dokładnie taki sam jak Maciek. Jednak to, co drzemie w nim w środku, pokazuje, że mamy do czynienia z doktorem Jekyllem i panem Hydem. Wiele przestępców prowadzi takie podwójne życie, zwłaszcza seryjni, czyli tacy mordercy, którym przypisuje się co najmniej dwie zbrodnie. Rozmawiałam o nich z policjantami, którzy mówili mi, jak to wygląda.
Wasz serial pomyślany jest dla widzów o mocnych nerwach?
- "Szadź" jest specyficzna. Widać na ekranie trupy, ale z uwagi na specyfikę zabójstw, nie ma tutaj krwi. Nie oglądamy też samego aktu mordu. To też wydaje mi się ciekawe, że ofiary są właśnie tak pokazywane. W komediach romantycznych świat jest piękny, w kryminałach - zły. Prawda leży gdzieś pośrodku. W zależności od tego, gdzie się urodzimy, mamy więcej szczęścia lub też mniej. Jestem właśnie po lekturze "Testamentów" Margaret Atwood, kontynuacji "Opowieści Podręcznej". Ona tworzy świat niebezpieczny zwłaszcza dla kobiet. Podczas lektury mamy nadzieję, że to tylko fikcja literacka, choć wiemy, że w wielu miejscach na świecie prawa kobiet są cały czas zagrożone. W serialach kryminalnych dostajemy świat przestępczy, który istnieje, ale który mamy nadzieję, że nas nie dotknie. Popularność tego typu opowieści pokazuje, że jest w nas potrzeba się z takimi tematami konfrontować.
Ty też jako widzka się z nimi konfrontujesz?
- Zainstalowałam sobie nawet Player.pl, żeby móc oglądać zrobione przez TVN kryminały. Uważam, że one tworzą nową jakość. Są interesujące, bo oferują ciekawą historię i wysoki poziom realizacji. Sama też się bardzo starałam, żeby stanąć na wysokości zadania i zarazić widzów sympatią do Polkowskiej. Uważam, że ona może nam dużo dać.
Co na przykład?
- Wszyscy staraliśmy się przedstawić ją jako osobą odnowioną. Widz może sobie tylko wyobrazić, jak wiele ją choroba alkoholowa kosztowała, jak zniszczyła jej relacje, bo tego etapu z jej życia nie pokazujemy. Skupiamy się na momencie, kiedy odradza się jak Feniks z popiołów i energicznie walczy o siebie. Ona pokazuje, że można na nowo stanąć na nogi, choć życie nie przestaje jej rzucać pod nie kłód. W kolejnych odcinkach zresztą zobaczymy, że ona nie jest lubiana w wojewódzkiej komendzie, gdzie cały czas żartuje się z jej uzależnienia. Koledzy po fachu wymierzają jej kuksańce słowne bezlitośnie. To nie jest tak, że ona może o swojej trudnej przeszłości raz na zawsze zapomnieć i się od niej zupełnie odciąć. Ludzie pamiętają jej, jaka była i co robiła. A mimo to Agnieszka jest dowodem, że można się odbić od dna.
Czułaś stres wywołany tym, że pracujesz dla tak popularnej stacji?
- Aktor przychodzi na plan i bez względu na to, czy to jest mała produkcja, czy duża, zawsze stara się pracować tak samo. W tyle głowy miałam myśl o tym, że to jest TVN, co było dodatkowo ekscytujące. Cieszyłam się, że dali mi taką szansę. Mam nadzieję, że właściwie ją wykorzystałam, dzięki czemu teraz zaprezentuję się widowni, która jeszcze tak dobrze mnie nie znała. Miałam też wsparcie ekipy - tak jak mówiłam, z Maćkiem się kumpluję prywatnie, a z Emmą Gierżno, która gra moją serialową córkę Jolę, znałam się z planu "Underdoga" Maćka Kawulskiego, w którym zagrałyśmy w tej samej relacji. Śmiejemy się, że teraz możemy stworzyć duet aktorski matki i córki, bo tak nam się dobrze gra!\