Uwielbiany serial Netfliksa zmierza ku końcowi. "Wylałam wiele łez"
Premiera finałowej odsłony serialu "Stranger Things" czeka nas już w kwietniu tego roku. Nie tylko widzom będzie trudno pożegnać się z bohaterami i skrupulatnie budowanym klimatem lat 80. Sadie Sink, odtwórczyni postaci Max Mayfield, w jednym z wywiadów opowiedziała o ostatnim dniu spędzonym na planie. Ujawniła, że długo nie mogła powstrzymać płaczu.
Na piąty sezon serialu "Stranger Things" czekają miliony fanów na całym świecie. Twórcy już od dawna podsycają ciekawość widzów, opowiadając o szczegółach finału. "To duże kinowe widowisko, które — tak akurat wyszło — nazywa się serialem. Sezon piąty 'Stranger Things' będzie tak wielki, jak największe filmy" - zapewnił producent Shawn Levy.
Podczas jednego z wydarzeń Netfliksa, Ross Duffer pojawił się wyjątkowo zmęczony.
"Spędziliśmy cały rok na kręceniu tego sezonu. Ostatecznie nakręciliśmy 650 godzin materiału. Nie trzeba więc dodawać, że to nasz największy i najbardziej ambitny sezon w historii. To jak osiem hitów kinowych" - stwierdził, dodatkowo zapowiadając wiele płaczu, bo przez dekadę całą ekipa naprawdę oddała swoje serca tej produkcji.
Prace na planie finałowego sezonu "Stranger Things" zostały zakończone w grudniu ubiegłego roku. W rozmowie dla The Hollywood Reporter odtwórczyni Max Mayfield, Sadie Sink, ujawniła, że jeszcze nie miała okazji zobaczyć efektu końcowego. Jest jednak pewna, że będzie to emocjonujące zakończenie oraz jest gotowa na wspólne płakanie z resztą serialowej ekipy. Aktorka opowiedziała też o tym, jak przebiegał jej ostatni dzień na planie. Już wtedy nie była w stanie powstrzymać łez:
"Wylałam wiele łez, aż moje oczy były spuchnięte od płaczu. Nigdy wcześniej takie nie były. Zrobiono mi wtedy kilka żenujących zdjęć".
Premierowe odcinki ostatniego sezonu "Stranger Things" pojawią się na Netfliksie 22 kwietnia.
Zobacz też: Wyjątkowy serial fantasy powraca z trzecim sezonem. Jeszcze więcej gwiazd w obsadzie