"Stranger Things 4": W finale serialu "na widzów czeka prawdziwa masakra"
Choć Joseph Quinn dołączył do obsady "Stranger Things" dopiero w czwartym sezonie serialu, to od razu podbił serca widzów. Widzowie szybko polubili graną przez niego postać Eddiego Munsona, przewodniczącego Klubu Ognia Piekielnego, miłośnika gry "Dungeons & Dragons" podejrzanego o zabójstwa dokonane wśród młodych mieszkańców Hawkins. W najnowszym wywiadzie młody aktor opowiedział o swojej przygodzie z najpopularniejszym serialem Netfliksa, zdradził też, czego można się spodziewać po dwóch finałowych odcinkach tej produkcji.
O błyskawicznej popularności Josepha Quinna może świadczyć jego konto na portalu społecznościowym Instagram. Młody aktor założył je w maju tego roku, a już zdołał zebrać ponad półtora miliona fanów, co więcej, ich liczba ta powiększa się z każdym dniem. Można więc przypuszczać, że w lipcu, gdy Netflix pokaże dwa ostatnie odcinki czwartego sezonu "Stranger Things", Quinn będzie miał na Instagramie o wiele więcej fanów niż dziś.
Serialowy Eddie Munson przyciąga uwagę przede wszystkim swoim wyglądem. Oprócz tego, że przewodniczy Klubowi Ognia Piekielnego, jest muzykiem trash-metalowej grupy Corroded Coffin, która jest zamieszana w handel marihuaną. Oprócz ubioru, charakterystycznym znakiem Munsona są kręcone włosy. Zdaniem Josepha Quinna to właśnie peruka, którą nosi w serialu, jest odpowiedzialna za popularność granej przez niego postaci. "99,7 procent roboty zrobiła właśnie ta peruka. No dobrze, może tylko 99,6 procent. Obiektywnie na nią patrząc, jest absurdalna. Kiedy ją zdejmuję, nikt mnie nie rozpoznaje, co jest swego rodzaju błogosławieństwem" - wyznał Quinn w rozmowie z "The Guardian". Powiedział też, że przygotowując się do roli w "Stranger Things", słuchał dużo muzyki metalowej.
Pytany o to, czego można spodziewać się po dwóch ostatnich odcinkach czwartego sezonu "Stranger Things", Quinn pozostaje tajemniczy. "Prawda jest taka, że trzymają gdzieś związaną całą moją rodzinę. Jeśli zdradzę jakieś szczegóły, nigdy więcej ich nie zobaczę. Nie mogę więc powiedzieć, że będzie tam scena z gitarą. Scena, której skala i ambicje są zdumiewające. Wszystkie nasiona, jakie zasialiśmy, wydadzą owoce, a na widzów czeka prawdziwa masakra. Finałowy odcinek trwa dwie i pół godziny, a zakończenie sezonu tak ogromnym, pełnometrażowym odcinkiem jest bardzo śmiałe" - ujawnił w tym samym wywiadzie aktor.