"Osiecka": Hanna Bakuła ma dość pytań o serial, z którym – jak twierdzi - nie ma nic wspólnego!
Malarka i pisarka Hanna Bakuła – jedna z bohaterek serialu „Osiecka” (wciela się w nią Aleksandra Konieczna) – opublikowała oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczyła insynuacjom, że udzielała rad grającej ją aktorce i jest współodpowiedzialna za powstanie hitowej produkcji TVP.
"Nie miałam z serialem o Agnieszce nic wspólnego" - zaczyna swe ostre oświadczenie na temat "Osieckiej" Hanna Bakuła, która przez wiele lat przyjaźniła się z poetką i którą mnóstwo osób posądza, że "sprzedała" scenarzystom pikantne szczególiki z jej życia.
Malarka twierdzi, że nikt się do niej nie zgłaszał ani po konsultacje, ani po żadne elementy scenograficzne, ani - tym bardziej - po opinię na temat aktorki, która została wybrana, by się w nią wcielić.
O Aleksandrze Koniecznej mówi, że zna ją i ceni, ale... na tym koniec. Nie podoba się jej natomiast, w jaki sposób Aleksandra Konieczna w serialu została "zrobiona na nią".
"Nie jestem odpowiedzialna za swoje straszliwe stroje i makijaż. Nie jestem odpowiedzialna za złe, wręcz oszpecające aktorki (Aleksandrę Konieczną i Magdalenę Popławską - przypis Red.) światło, za fatalny dźwięk..." - grzmi Hanna Bakuła w opublikowanym na Facebooku wywodzie na temat "Osieckiej".
***Zobacz także***
Hanna Bakuła nie może się pogodzić z tym, że twórcy serialu pokazali Agnieszkę Osiecką jako osobę kompletnie pozbawioną poczucia humoru.
"To był akurat jeden z największych atutów Agnieszki. Była niesłychanie dowcipnym ścichapękiem czułym na wszystkie śmiesznostki. To była baza naszej znajomości" - twierdzi.
"Osoba bez wyrafinowanego żartu nie była w cenie (...), pomimo komunizmu ludzie potrafili żartować i się świetnie bawić. A tu nagle, dzięki twórcom serialu, okazuje się, że bez poczucia humoru można żyć, bo żaden z bohaterów go nie ma i nic mu to nie przeszkadza, choć z tego żyje" - tłumaczy malarka.
Hanna Bakuła zwróciła też uwagę na fatalne - jej zdaniem - kostiumy, w których w serialu paradują aktorki i aktorzy.
"Wydaje mi się, że w serialu postanowiono wykorzystać raz jeszcze kostiumy z filmu o Michalinie Wisłockiej, szczególnie chustkę na głowę i worowate spódnice" - denerwuje się.
Wielkim nietaktem ze strony scenarzystów i reżyserów serialu malarka określa fakt, że i Agnieszka Osiecka, i ona sama pokazane zostały w produkcji TVP jako... pijaczki.
"(...) pijemy w filmie od rana, jak smoki. Ciekawe kiedy ona pisze, a ja maluję i zdobywam prestiżowe nagrody? Nie piłyśmy bez sensu, czyli w dzień, bo nam było szkoda czasu. Do teraz nie piję w dzień. Agnieszka pisała całymi dniami, potem przychodziła z tekstami do mojej pracowni, a ja je ilustrowałam" - wspomina.
Najciekawsze w oświadczeniu Hanny Bakuły jest jednak zdecydowanie to, że za porażkę serialu wini... gwiazdy, a konkretnie unikalną koniunkcję Plutona i Saturna.
"Mój telefon urywa się z powodu serialu o mojej niepowtarzalnej Przyjaciółce. Z niewiadomych powodów wszyscy uważają, że kreowałam swoją postać i udzielałam cennych rad aktorom, reżyserom i kostiumologom, czyli jestem współodpowiedzialna za powstanie tego dzieła. NIE JESTEM!" - jasno stawia sprawę, jednocześnie zamykając dyskusję na temat "Osieckiej".