"Obserwowani": "Nikt nie robi telewizji lepiej..." - Wywiad z Ronem Perlmanem
"Obserwowani" przyprawiły o gęsią skórkę miliony widzów, których przykuł do ekranu brytyjski hit. To thriller, który nie tylko wciąga bez reszty, ale też zmienia spojrzenie na współczesny świat, o czym mogą się już przekonać widzowie Czwórki. Zapraszamy do lektury wywiadu z jednym z głównych bohaterów, serialowym Frankiem Napierem, czyli Ronem Perlmanem. A premierowe odcinki "Obserwowanych" zobaczycie w sobotę o godzinie 20:00 i 21:00 w Czwórce!
Kim jest Frank Napier?
Ron Perlman: - Cała zabawa polega na tym, że oglądając serial stopniowo odkrywamy, kim naprawdę jest. Ale na pewno to poważny facet, który ma sporą władzę. To człowiek dla którego praca jest wszystkim, który robi to co robi od zawsze i z niejednego pieca chleb jadł.
Gdzie spotykamy go po raz pierwszy?
- Frank pojawia się w serialu, gdy historia Shauna jest w toku i nie jesteśmy do końca pewni, co właściwie o nim myśli. Wiemy jednak, że jest bardzo zainteresowany wykorzystaniem Shauna do swoich celów. Przez resztę serialu widzimy, jak Frank manewruje, jak steruje wydarzeniami i ostatecznie całkiem sporo wiemy o tym jak patrzy na świat, czy wierzy, że cel uświęca środki, na ile potrafi być dwulicowy i co w nim jest autentyczne, a co jest tylko grą pozorów.
Jakie były twoje pierwsze wrażenia po lekturze scenariusza serialu?
- Byłem zachwycony - to bardzo inteligentnie opowiedziana historia. Czułem się wciągnięty w świat, w którym nie wiedziałem co się dzieje i dokąd zmierza autor jeśli chodzi o bohaterów, więc czytało się to jednym tchem. Najbardziej podobało mi się jak genialnie Ben Chanan nakreślił postaci serialu, jak nasycił każdą z nich osobowością, specyficznymi cechami, dziwactwami. To nie gadające głowy, ale ludzie często w jakiś sposób dziwni i pokręceni, czasem wyjątkowo wyraziści, czasem cyniczni - a wszystko to ujawnia się w sposobie wyrażania się, w świetnych, nietypowych frazach, inteligentnych i dowcipnych dialogach.
Czy było coś, co cię zaskoczyło w "Obserwowanych"?
- Dla mnie jako przybysza ze Stanów zaskakującym odkryciem był świat kamer monitorujących, które są częścią codziennego życia w Wielkiej Brytanii. W Londynie wszędzie, gdzie nie spojrzysz są kamery, jesteś przez nie śledzony w najbardziej prywatnych miejscach, w jakich nie przyszło by ci nawet do głowy.
- Ale biorąc pod uwagę przeszłość, doświadczenia brytyjskie z terroryzmem i rzeczywistą skalę ofiar - to że Wielka Brytania jako bastion wolności i demokracji stała się celem ataków - to myślę że dla zachowania bezpieczeństwa i wolności trzeba zrezygnować z pewnych rzeczy. Jedną z nich jest część prywatności.
Co sprawiło, że zaangażowałeś się w ten projekt? Scenariusze czy...?
- Przecież to BBC na miłość boską, emitująca najlepsze seriale na naszej planecie od... cóż, pewnie od początku jej istnienia, ale ostatnio BBC trzęsie naszym światem. W Stanach telewizja stała się tym, czym było kino niezależne, ale obecnie nikt nie robi tego lepiej niż BBC. Być zaproszonym do udziału w projekcie BBC to zaszczyt i punkt na liście marzeń.
- Naprawdę się cieszę, że to zrobiłem, bo pracuję z wykształconymi aktorami. Ludźmi, którzy wciąż szanują rzemiosło i uczą się sztuki aktorskiej, warsztatu. Cieszy praca w kraju, gdzie kultura nadal jest stawiana na piedestale na tyle, by rząd uznawał ją za dziedzinę wystarczająco ważną, wartą finansowania i wspierania, zamiast wstydliwie traktować ją jako coś dla "elit" czy "Hollywoodzkiej śmietanki". To było świetne i bardzo ożywcze doświadczenie, otworzyło mi oczy.
Jak byś opisał nam ten serial?
- Myślę, że to thriller, zdecydowanie polityczny i zdecydowanie kryminalny, ale jest w nim tak wiele innych elementów. To niezwykle ważna historia i poszukiwanie odpowiedzi w świecie, w którym prawda - a w szczególności prawda w dziennikarstwie - jest atakowana przy pomocy "fake newsów". Myślę, że to właśnie zafascynowało Bena Chanana - grzech pierworodny, z powodu którego chciał nad tym usiąść, zmagać się z tym i przetworzyć to na serial telewizyjny.
- To serial bardzo celny i na czasie. W tej chwili borykamy się z pytaniem, ile prywatności chcemy poświęcić dla bezpieczeństwa i zachowania wolności. Co da się usprawiedliwić, a czego nie? Gdzie leżą tutaj granice i czy nie są one zacierane? Ile ubrań musimy zdjąć, żeby wejść na pokład samolotu i czuć się bezpiecznie?
- Mówimy o kompletnie nowym rodzaju wojny, idealistycznej jak mało co, o konieczności adaptacji, odrzucaniu praw, które uważaliśmy za przyrodzone i wymianie ich na to, co pomoże nam zachować nasz styl życia. To naprawdę ważne kwestie, które rozstrzygają się właśnie teraz. Bardziej aktualnego głosu w dyskusji na temat tych sprzeczności niż "Obserwowani" być nie mogło. Ten serial dotyka sedna spraw bardzo dziś istotnych i prawdopodobnie pozostanie aktualny przez wiele nadchodzących lat.