"Nielegalni": Szpieg, który miał słabości
Życie tajnych agentów owiane jest tajemnicami. Ten serial odkrywa niektóre z nich, pokazując jednocześnie fascynujące kulisy tej pracy. Co urzekło odtwórców głównych ról, a co ich zaskoczyło?
Dlaczego zdecydowaliście się zagrać w tym serialu? Co was skłoniło?
Andrzej Seweryn: Przede wszystkim znakomity scenariusz, który dawał mi wspaniały materiał aktorski. Przeczytałem go bardzo szybko, z ogromnym zainteresowaniem. Reżysera Leszka Dawida nie znałem, ale wiedziałem, jakie filmy wcześniej nakręcił i bardzo chciałem z nim pracować. Po pierwszych pięciu odcinkach z nim, dowiedziałem się że robimy następne, ale tym razem z Jankiem Matuszyńskim. Radość moja była ogromna, bo przecież znamy się z filmu "Ostatnia rodzina" i znakomicie nam się pracuje.
Agnieszka Grochowska: Mnie wszystko tu wydało się fascynujące: wyjściowy materiał, czyli książka Vincenta V. Severskiego, ciekawy temat i moja postać. A do tego obsada: Andrzej Seweryn i Grzegorz Damięcki oraz reżyserowie Leszek Dawid i Jan Matuszyński!
Grzegorz Damięcki: Podobał mi się dobrze napisany scenariusz przez człowieka, który doskonale zna to środowisko. Poza tym wiedziałem, że będę miał szansę grać z aktorami z zagranicy i byłem ciekaw ich metod pracy.
Jacy są wasi bohaterowie?
A.S.: Zawsze marzyłem o tym, żeby zagrać rolę, której nie powstydziłby się Clint Eastwood. I to jest taka postać. Wprawdzie to nie kowboj ani inspektor Harry, ale jestem przekonany, że gdyby taką propozycję dostał Eastwood, byłby zadowolony.
G.D.: Konrad Wolski przede wszystkim jest człowiekiem niejednoznacznym pod każdym względem i to jest interesujące. Nie jest to typowy pozytywny bohater, ma swoje słabości, z którymi musi sobie radzić. Nie jest idealnym zabójcą, czy kochankiem. Blisko mi do takich charakterów, bo w ludziach bardziej interesuje mnie ich niekonsekwencja, niż nieomylność.
A.G.: Ja po raz pierwszy zmierzyłam się z rolą kogoś, kto ze względu na pełnioną funkcję podejmuje decyzje, od których wiele zależy - w tym bezpieczeństwo innych.
To życie pod wielką presją.
A.G.: Tak, ale jak to powiedział pan Vincent, jest też w tej pracy rutyna. Wyobrażamy sobie, że agent wywiadu wciąż robi coś spektakularnego. Ale takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień. Moja bohaterka jest osobą, która znakomicie radzi sobie zawodowo. Jednak życiowo jest kompletnie zagubiona. Wydało mi się to bardzo ciekawe i prawdziwe - pokazanie kogoś, kto płaci taki koszt za swoją pracę. Robi coś dla innych, ale poświęca to, co mogłaby zbudować dla siebie. To jej się dosłownie rozpada w rękach. Co było dla Was wyzwaniem lub zaskoczeniem podczas pracy na planie tego serialu?
G.D.: Wbrew pozorom nie sceny wymagające sprawności fizycznej, ale te zmuszające do logicznego myślenia w sytuacji, w której na planie jest bardzo dużo osób. Musiałem wypracować sobie zupełnie nowy sposób wyłączania się z otoczenia. To było trudne.
AS.: Ciężar pistoletu, którym musiałem się posługiwać. Nie przypominam sobie, czy kiedyś grałem z takim rekwizytem, ale ten na pewno zapadnie mi w pamięć. Pracowałem tu też z telefonami komórkowymi. Dotąd nigdy nie wykorzystywałem ich w takim stopniu. Prywatnie najchętniej wróciłbym do mojego starego aparatu sprzed lat. Z tych nowoczesnych korzystam w sposób ograniczony, wykorzystując może jedną trzecią ich możliwości. Ogromne wrażenie wywarły na mnie doki stoczni gdyńskiej, gdzie mieliśmy dzienne i nocne zdjęcia. To fascynujący świat. Z satysfakcją obserwowałem również pracę naszej ekipy. To sprawni, profesjonalni filmowcy!
A.G.: Ja nie mogę powiedzieć, by nie zdradzać fabuły!
Rozmawiała ANNA JANIAK