Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 702
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Scott Pilgrim zaskakuje": I imponuje przy okazji [recenzja]

"Scott Pilgrim zaskakuje" jest trzecią audiowizualną adaptacją kultowego komiksu Bryana Lee O'Malleya. Po filmie fabularnym i grze wideo przyszedł czas na serial animowany. Zaraz pojawia się pytanie — po co na przestrzeni kilkunastu lat przedstawiać po raz czwarty tę samą historię? I tutaj śpieszę z odpowiedzią, a zarazem sucharkiem, którego nie mogłem sobie odmówić (proszę o wybaczenie). Otóż przygotowana dla platformy Netflix animacja... zaskakuje.

Dla tych, którzy wcześniej nie natknęli się na komiks O'Malleya lub jedną z jego adaptacji dwa słowa o przedstawionej historii. Scott Pilgrim, dwudziestotrzyletni "nieogar" z Toronto, który na co dzień zajmuje się muzykowaniem ze swoim średniej jakości zespołem, poznaje Ramonę Flowers — piękną kurierkę, która każdego dnia zmienia kolor włosów. Oboje szybko się w sobie zakochują. Na drodze ich miłości stają jednak byli partnerzy dziewczyny w liczbie siedmiu, którzy nie zamierzają pozwolić im żyć długi i szczęśliwie. Pilgrim nie ma wyjścia i niczym bohater gry z automatów musi pokonać kolejne poziomy, złych byłych, by tym samym zapewnić sobie oraz ukochanej szczęśliwe zakończenie.

Reklama

Tyle że nie tym razem. Nie będę zdradzał szczegółów, ale twórcy serialu szybko schodzą ze ścieżki fabularnej wyznaczonej przez komiksowy oryginał. Tym samym "Scott Pilgrim zaskakuje" (poza sporą częścią pierwszego odcinka) nie jest ponownym przełożeniem pracy O'Malleya na język audiowizualny. To poszerzenie i posłowie do stworzonego przez niego świata. Pomysłodawca oryginału aktywnie uczestniczył w procesie powstawania serialu, a pokaźnych rozmiarów metraż wykorzystał, by pochylić się nie nad Scottem, ale nad jego najbliższymi oraz przeciwnikami.

Nagle okazuje się, że wszyscy "źli byli" mają ciekawą historię i drugie dno, a ich charakter nie ogranicza się do toksycznej zawiści wynikającej z odrzucenia. O'Malley patrzy zresztą krytycznym okiem na swoich bohaterów i przyznaje, że zachowania Scotta i Ramony także nie należały do tych z kategorii "fair". Natomiast ukazanie wrażliwszej strony dawnych antagonistów, przede wszystkim aktora Lucasa Lee lub Gideona Gravesa, demonicznego prezesa złej korporacji, wypada przekomicznie, a przy okazji trafia też we właściwe miejsce w serduszku.

Warto dodać, że scenarzyści byli bardzo świadomi logiki swego świata — a właściwie jej braku. Supermoce, podróże w czasie, pojedynki na śmierć i życie, roboty, magia — wszystko tutaj jest, bo skoro jakieś dzieło popkultury na to pozwalało, to w Toronto Scotta Pilgrima jest to możliwe. Mało? Dodajmy więc, że dzięki tajemniczemu scenariuszowi filmowemu bohaterowie przeżywają oryginalną fabułę za sprawą wątku realizacji pełnego metrażu o miłości Scotta i Ramony. I to jest prawdziwy "film w filmie w ramach filmu".

Całość nie wypadłaby tak wybitnie, gdyby nie forma. Modele postaci oparto na tych z komiksu O'Malleya, natomiast animacja to poezja. Z jednej strony jest bardzo retro i przypomina w zamierzonych uproszczeniach pierwsze anime, jakimi ludzie z mojego pokolenia raczyli się na Polonii 1 (niestety, chyba nie można włączyć włoskiego dubbingu). Forma zostaje jednak urozmaicona wieloma zabiegami — czasem prostymi jak rozmycie elementów znajdujących się na bliższym lub dalszym planie. Innym razem ekran rozświetlają bombastyczne efekty rodem z gier wideo. 

Jeśli życie jest jak pudełko czekoladek, to "Scott Pilgrim zaskakuje" jest jak worek Świętego Mikołaja dla najgrzeczniejszego dziecka na świecie. Serial mnoży mniej lub bardziej bezpośrednie odniesienia do popkultury (kto rozpoznał dwójkę ochroniarzy w studiu filmowym, którzy ciągle wcinają lody Cornetto?), ale nie ogranicza się tylko do "mrugnięć okiem". Rozwiązania i gadżety z lubianych tekstów audiowizualnych stanowią integralną część opowieści i wpływają na jej dynamikę. Wisienką na torcie pozostaje zaangażowanie do ról głosowych aktorów, którzy w 2010 roku wystąpili w fabularnej adaptacji przygód Pilgrima w reżyserii Edgara Wrighta. Gdyby lata temu powiedziano mi, że ktoś znów weźmie na tapet dzieło O'Malleya i dorówna kreatywnemu Brytyjczykowi, nie uwierzyłbym. Lubię takie zaskoczenia.

8/10

"Scott Pilgrim zaskakuje" (Scott Pilgrim Takes Off), Stany Zjednoczone/Japonia 2023, dystrybucja: Netflix, premiera VOD: 17 listopada 2023 roku. 

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy