Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 846
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Ostatnie słowa Joe Goldberga w "Ty" szokują! Czy to my jesteśmy problemem?

Finałowy sezon "Ty" na Netflixie postawił kropkę nad "i" w historii Joe Goldberga, ale ostatnie słowa antybohatera wciąż budzą kontrowersje. Penn Badgley, wcielający się w seryjnego mordercę z urokiem romantyka, komentuje zaskakujące zakończenie i prowokacyjnie pyta: czy to my, widzowie, jesteśmy częścią problemu?

Joe Goldberg powraca! Finałowy sezon netfliksowego hitu "Ty" niedawno zadebiutował na platformie i okazuje się, że nasz główny bohater nie potrafi prowadzić spokojnego życia. A co gorsze, duchy przeszłości wciąż go prześladują. Aktor wcielający się w naszego antybohatera twierdzi, że serial otrzymał godne zakończenie. Jak Penn Badgley zareagował na ostatnie słowa swojego bohatera? 

"Ty": odpowiedni finał

Joe Goldberg (Penn Badgley) stara się prowadzić szczęśliwe życie jako mąż i ojciec. Kate (Charlotte Ritchie) jest niesamowitą kobietą, wspiera go w wychowaniu Henry’ego i dba o niego jak o własnego syna. Joe może pochwalić się prestiżem, (dobrą!) sławą i pieniędzmi.   

Reklama

Jednak jego historia dobiega końca i trafia w końcu do więzienia na zasłużoną karę. Choć widzowie są podzieleni, to aktor twierdzi, że to właściwa puenta tej pięciosezonowej historii. Drastyczne zakończenie mogłoby przynieść chwilową satysfakcję, ale nie pasowałoby do przesłania serii. Jak podkreślił aktor — w tym przypadku, podobnie jak w prawdziwym życiu, tylko czas może uleczyć dawne rany i z perspektywy pokazać, że to jest właśnie sprawiedliwość, której potrzebowaliśmy. 

"Ty": problem jest w nas?

"To niesprawiedliwe, zrzucać to wszystko na mnie. Czyż nie jesteśmy wszyscy po prostu produktami naszego środowiska? Zranieni ludzie ranią innych. Nigdy nie miałem szans... Może mamy problem jako społeczeństwo. Może powinniśmy naprawić to, co jest w nas zepsute. Może problemem nie jestem ja. Może to ty" - mocne, prawda? To ostatnie słowa wypowiedziane przez Joe Goldberga. Czy faktycznie sami jesteśmy winni tego, co się dzieje? 

Aktor nie kryje, że odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest prosta. Z jednej strony widzi, że jest to wymówka bohatera serialu, ale z drugiej strony jest to też prawda "ponieważ pod koniec dnia on nie jest prawdziwy, a my tak". 

W wywiadzie dla Entertainment Weekly Penn Badgley wyjaśnił swój punkt widzenia.  

"Oglądaliśmy program o nim, a on już nie istnieje, więc jest o nas. Nie może być o nim. On nie jest prawdziwy. Więc to jest dla mnie takie proste i jasne" - stwierdził oraz podkreślił, że serial nie byłby tak popularny, gdyby fabuła nie była tak ważna dla społeczeństwa. 

"Myślę, że to coś w rodzaju uzależnienia od miłości na poziomie kulturowym, co wcale nie jest prawdziwą miłością. Więc ostatecznie myślę, że chodzi o nas, a nie o niego". 

Kluczowym elementem interpretacji Badgleya jest rola widza. Zwraca uwagę na to, że Joe jest postacią fikcyjną, która "przestała istnieć" po zakończeniu serialu. Tym samym, ostateczna refleksja nad jego słowami i postępowaniem spoczywa na nas. To my musimy wyciągnąć wnioski z jego historii i zastanowić się nad tym, co w naszej kulturze może sprzyjać takim toksycznym wzorcom. 

Oczywiście aktor nikogo nie obwinia za romantyzowanie postaci Goldberga, bo taki był zamysł na tego bohatera, a jednocześnie podkreśla wagę zrozumienia przesłania. 

A czego na przestrzeni lat nauczył się aktor? 

"Możliwe, że te przemyślenia doprowadziły mnie do bycia lepszym człowiekiem, mężem i ojcem. To możliwe. Nie wiem jak, ale to możliwe". 

Finałowy sezony "Ty" jest już dostępny na platformie Netflix

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale | Ty | Penn Badgley
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy