Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 809
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Pochłania od pierwszej minuty, ale nie brakuje mu wad. Zaginiony odcinek "Black Mirror"

"Cassandra" /Netflix
Reklama

Serial "Cassandra" utrzymuje się wśród najpopularniejszych produkcji Netfliksa, mimo silnej konkurencji, chociażby ze strony "Dojrzewania". Niemiecki miniserial opowiada historię rodziny, która przeprowadza się do tzw. "smart domu", gdzie ich codziennością zaczyna sterować tytułowa bohaterka – sztuczna inteligencja w ciele robota. Nowości Netfliksa nie można odmówić wciągającej fabuły i umiejętnego budowania napięcia, choć nie brakuje w niej także fabularnych absurdów. Recenzja częściowo spoilerowa.

  • "Najstarszy niemiecki inteligentny dom świecił pustkami przez ponad 50 lat od czasu zagadkowej śmierci poprzednich właścicieli. Dziś, gdy wprowadza się do niego Samira wraz z rodziną, wirtualna asystentka Cassandra wybudza się z wieloletniego uśpienia. Cassandra, stworzona w latach 70., aby opiekować się rodziną, oraz wyłączona po śmierci poprzednich mieszkańców, dostrzega swoją drugą szansę. Jednak widzi ona w sobie coś więcej niż tylko dobrą wróżkę, która dba o wszystkie sprawy. Postrzega siebie jako równoprawnego członka rodziny oraz robi, co tylko w jej mocy, aby nie pozostała znów sama - przy użyciu wszystkich dostępnych środków" - czytamy w opisie.
  • W serialu "Cassandra" wystąpili: Lavinia Wilson, Mina Tander, Michael Klammer, Franz Hartwig oraz Mary Tölle. Produkcja liczy sześć odcinków.
  • "Cassandra" jest dostępna na platformie Netflix.

"Cassandrę" można określić jako zaginiony odcinek "Czarnego lustra" – i będzie to zarówno komplement, jak i delikatna krytyka. W przedstawionej na ekranie historii kładzie się duży nacisk na zagrożenia związane z rozwojem sztucznej inteligencji, a jej finał, choć niepozbawiony absurdu, potrafi wywołać dreszcze. Nowość Netfliksa to jednocześnie nieco spóźniona wizja świata, w którym maszyny przejmują kontrolę nad człowiekiem. Podobnych produkcji powstało już wiele, a ta nie wnosi do tematu świeżego spojrzenia. Nie można jej jednak odmówić zaskakujących zwrotów akcji, a sama historia – choć balansuje na granicy emocjonalnego szantażu – wciąga od pierwszego odcinka.

"Cassandra": kobieta zaklęta w ciele robota

Rodzina po przejściach postanawia zacząć od nowa – nowe miasto, nowy dom, nowy rozdział w życiu. Dość szybko dowiadujemy się, że nad członkami wisi widmo tragedii, z którą najtrudniej uporać się Samirze (Mina Tander). Napięcie między nią a mężem, Davidem (Michael Klammer), jest wyczuwalne – choć stara się ją wspierać, momentami bije od niego chłód i dystans. To idealna baza pod to, co wydarzy się dalej.

Bohaterowie wprowadzają się do posiadłości określanej mianem "smart domu". Nastoletni syn o imieniu Fynn (Joshua Kantara) znajduje czerwonego robota przypominającego budową człowieka, lecz z ekranem zamiast głowy. Udaje mu się go naprawić i aktywować. Od tej pory robot o imieniu Cassandra (dosłownie) steruje ich życiem codziennym.

Fabuła serialu "Cassandra" toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Równolegle śledzimy wydarzenia we współczesności oraz poznajemy historię Cassandry sprzed kilku dekad. I tu wkraczamy w strefę spoilerów – okazuje się, że nie zawsze była maszyną. Kiedyś miała rodzinę i mieszkała właśnie w tym domu. Podczas gdy w teraźniejszości podejmuje moralnie wątpliwe decyzje, widzowie odkrywają dramatyczne wydarzenia z jej przeszłości, które doprowadziły ją do obecnego stanu.

"Cassandra": nierówny serial Netfliksa

Nowości Netfliksa nie brakuje wad. Jeśli chodzi o fabułę, jak już wspomniałam, ociera się ona o szantaż emocjonalny. Cassandra dokonuje strasznych czynów – zarówno w przeszłości, jak i we współczesności – lecz twórcy przedstawiają jej historię w sposób, który momentami wydaje się usprawiedliwiający. Nie zdziwię się, jeśli wielu widzów poczuje wobec niej współczucie, co jest w pewnym sensie zrozumiałe. Ja jednak miałam wrażenie, że serial zbyt nachalnie sugeruje, co powinnam czuć – a tego podczas oglądania filmów i seriali po prostu nie lubię.

Ponadto bohaterowie momentami zachowują się kompletnie bezmyślnie, jakby byli pozbawieni wszelkiej decyzyjności. Gdy rodzina musi walczyć z Cassandrą, nikt z nich nie wpada na proste i logiczne rozwiązania – choćby wyłączenie prądu czy rozbicie szyby, by wydostać się z domu. Opcji ucieczki było naprawdę wiele, ale gdyby bohaterowie się do nich zastosowali, serial nie miałby sześciu odcinków, a co najwyżej trzy.

Przechodząc jednak do pozytywów, "Cassandra" oferuje sprawnie zastosowane plot twisty. Kilka razy rozwój wydarzeń naprawdę mnie zaskoczył, momentami nawet poruszył. Cliffhangery na końcu każdego odcinka skutecznie skłaniają do włączenia kolejnego. Porównałam ten serial do "Czarnego lustra" głównie ze względu na brutalność i bezkompromisowość działań sztucznej inteligencji. Gdy myślisz: "Nie, ona tego nie zrobi, to byłoby zbyt okrutne" – ona właśnie to robi. To skłania do pewnych refleksji na temat moralności robotów, a właściwie jej braku, choć nie są to rozważania, które wniosłyby coś nowego do gatunku.

O wiele lepiej opowiedziano historię z przeszłości niż tę rozgrywającą się we współczesności. Może dlatego, że Cassandra jest bardziej charyzmatyczną i intrygującą bohaterką niż jednowymiarowa i dość nijaka Samira? W efekcie Cassandra wydaje się serialem fabularnie nierównym.

Mimo moich zastrzeżeń nie można mu odmówić jednego: jest niesamowicie wciągający. Nic dziwnego, że przez wiele tygodni serial utrzymuje się w TOP10 Netfliksa. Głupotki fabularne można mu wybaczyć – w końcu to rozrywka, którą wielu widzów pochłonie za jednym posiedzeniem.

Czytaj więcej: Mrok przedziera się przez ekrany. Wyjątkowy polski kryminał z imponującą obsadą

swiatseriali
Reklama
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy