Martyna Byczkowska: Nowa gwiazda telewizji!
26-letnia Martyna Byczkowska wyglądem przypomina nastolatkę, dlatego często obsadzana bywa w rolach młodych, dojrzewających dziewczyn. Zagrała m.in. Hanię w "Skazanej", Lenę w "Mentalu" czy Kamilę w "W głębi lasu". Aktorka ma nadzieję, że w końcu zacznie grać coraz więcej ról adekwatnych do jej wieku.
Filmy i seriale o tematyce więziennej są na topie. Jak myślisz, dlaczego widzów fascynuje tego typu kino?
Martyna Byczkowska: Myślę, że ludzie interesują się więziennictwem, horrorami, thrillerami, bo potrzebują wrażeń. Tematyka więzienna często jest ludziom obca, dlatego są ciekawi, jak naprawdę wygląda życie w więzieniu. Najczęściej fascynuje nas coś nieodkrytego, dalekiego od nas, czego nie możemy sami sprawdzić, przeżyć.
Pamiętasz może pierwszą reakcję po przeczytaniu scenariusza "Skazanej"? Co Cię w nim urzekło?
To było tak dawno, że nie pamiętam dokładnie mojego pierwszego wrażenia. Na początku na pewno byłam sceptycznie nastawiona do Hani. Gdy zobaczyłam, że nie jest pozytywnym charakterem, zastanawiałam się, jak odegrać tę rolę, żeby ją obronić. Byłam bardzo ciekawa pozostałej obsady i efektu końcowego. Ciekawiło mnie, jak to będzie wyglądało oraz czy będziemy naśladować amerykańskie produkcje i zrobimy drugie "Orange Is the New Black", czy to będzie miało zupełnie inny klimat.
Hania jest nastolatką, która musi mierzyć się z wieloma problemami, nieadekwatnymi do jej wieku. Myślisz, że sytuacja, w której się znalazła, przyczyniła się do jej dalszego postępowania?
Myślę, że bardzo wielu nastolatkom brakuje adoracji, zauważenia, a Hania na dodatek nie ma ojca i jest nieakceptowana przez rówieśników. Nagle w jej życiu pojawia się ojczym, który zaczął się nią interesować. Poczucie bycia ważnym dla drugiej osoby sprawiło, że Hania bardzo się do niego przywiązała. Jedyną rzeczą, która pomaga obronić mi Hanię jest to, że ten czarny charakter do domu wprowadziła jej matka. Ona pierwsza zadurzyła się w Pawle, który potem rozkochał w sobie Hanię. Widać, że Hania jest bardzo dojrzała, bo potrafiła wejść w dialog z dużo starszym mężczyzną. Podejrzewam, że głównie przyjaźniła się z mamą, więc poziom jej dojrzałości był znacznie wyższy niż u rówieśników. Oczywiście, to, co zrobiła, było złe, ale starałam się zrozumieć powody, dla których zdecydowała się tak postąpić.
W życiu prywatnym nie polubiłabyś Hani?
To problem natury moralnej. Zawsze zastanawiam się, dlaczego wśród kobiet panuje nieustanna rywalizacja. Mamy czasy feministek, walczymy o swoją wolność, równouprawnienie, a kobiety nadal potrafią być zawistne, odbierają przyjaciółkom partnerów, są nieuczciwe. To okropne i nie akceptuję takiego postępowania. Nie wyobrażam sobie wyrządzić takiej krzywdy swojemu obozowi. Zwłaszcza że wierzę w kobiecą siłę i solidarność, a to jest podważeniem tego. Na pewno zrozumiałabym Hanię, gdyby wytłumaczyła mi dokładnie, na czym polegał jej problem, ale musiałabym uświadomić jej, że to, co zrobiła, nie jest właściwe.
Co było najtrudniejsze w odegraniu tej roli?
Zetknięcie się z materią serialu i tym, że na planie, wśród aktorów, nie było zbyt wielu moich rówieśników. Poza tym, musiałam nauczyć się pracować w szybkim tempie. Doświadczeni aktorzy wiedzieli, kiedy powiedzieć, że dana scena nie powinna tak wyglądać i radzili sobie, co zrobić, żeby było lepiej. Dopiero podczas nagrywania drugiego sezonu, po tym jak przypatrzyłam się pracy innych aktorów, zaczęłam czuć się pewniej. Jeżeli coś mi nie pasowało, mogłam głośno to powiedzieć, dzięki czemu scena była lepsza i mogłam obronić się bardziej jako aktorka. W pierwszym sezonie byłam trochę stłumiona przez samą siebie i nie do końca zagrałam wszystko tak, jakbym chciała, ale oczywiście był on dla mnie bardzo odkrywczy i rozwijający.
Czego możemy spodziewać się po drugiej części "Skazanej"?
Myślę, że drugi sezon będzie bardziej brutalny, przez co ciekawszy. Liczę na odkupienie Hani, ponieważ spotka ją ogromna ilość krzywd.
Grasz również w serialu "Mental". Możesz powiedzieć coś o swojej bohaterce - Lenie Gradziuk "Jaskółce"?
Lena to młoda dziewczyna, która dowiaduje się, że cierpi na schizofrenię. Jest to postać odrzucona przez swoich rówieśników. Mieszka z mamą, z którą się nie dogaduje. Miewa ataki paniki i w końcu jeden z nich kończy się wizytą w szpitalu. Tam poznaje trójkę przyjaciół i razem z nimi przeżywa wiele trudnych chwil. Uważam, że powinno mówić się głośno o chorobach psychicznych. Ludzie często boją się osób ze schizofrenią i nie chcą z nimi przebywać. Ten strach wynika z niewiedzy. Cieszę się, że właśnie poprzez Lenę mogłam przybliżyć ten problem innym. Schizofrenia to choroba, którą można leczyć i osoba przyjmująca leki może normalnie funkcjonować. Lena cierpi także na omamy słuchowe, ma halucynacje, w końcu próbuje popełnić samobójstwo. Z takimi problemami w dzisiejszych czasach boryka się wielu młodych ludzi. "Mental" pokazuje psychiczną kondycję polskiej młodzieży. Serial zmusza widzów do zastanowienia się, dlaczego choroby psychiczne są dzisiaj tak dużym problemem.
A Twoim zdaniem, dlaczego coraz więcej osób cierpi na choroby psychiczne?
Na podstawie własnych przemyśleń i odczuć mogę stwierdzić, że moje pokolenie ma naprawdę ciężko. Najpierw pandemia, która pojawiła się z dnia na dzień. Trwała dwa lata i kiedy powoli wszystko wracało do "normy", nagle obok nas wybuchła wojna. To wszystko spowodowało, że poczuliśmy jeszcze większy lęk, brak pewności jutra. W mojej głowie pojawiają się wątpliwości dotyczące przyszłości, pewne marzenia stały się fikcją. Nie mam pojęcia, co wydarzy się za pół roku. Być może zaskoczy nas jeszcze coś innego. Współczuję nastolatkom, którzy dorastają w tych czasach. Przez to, że przechodzą okres buntu, ich poczucie wartości jest zachwiane, a na dodatek dostają z zewnątrz takie ciosy. To musi być naprawdę trudne. Trzecią rzeczą, zwiększającą liczbę chorób psychicznych, jest łatwy dostęp do narkotyków i leków. Powiedziałabym, że jesteśmy pokoleniem twardych narkotyków, a spożywanie ich niesie za sobą straszne konsekwencje.
Mówiąc szczerze, gdy przeczytałam, że masz 26 lat bardzo się zdziwiłam. Wyglądasz bardzo młodo. Często spotykasz się z tym, że ludzie biorą Cię za nastolatkę?
Reakcja ludzi zależy w dużej mierze od tego, jak się ubiorę. To, że bardzo łatwo mogę zmienić swój image, traktuję jako atut, gdyż w aktorstwie jest to bardzo cenna cecha. Zdarzyły mi się takie sytuacje, że grając 13-letnią dziewczynę, w dwóch kitkach i czerwonej sukience, charakteryzatorka zapytała mnie bardzo potulnie i miło, do której chodzę klasy (śmiech - przyp. red.), a ja już byłam po studiach. Zawsze denerwowało mnie to, że na planie mówi się do mnie "Martynko" i nawet gdy próbuję uświadomić wszystkich, ile naprawdę mam lat, to i tak o tym zapominają. Teraz zmieniłam do tego podejście. Mogę grać dłużej młode osoby, a dzięki temu, że jestem starsza, patrzę na te postaci bardziej obiektywnie.
Do tej pory grałaś same młode dziewczyny. Chciałabyś zmiany? Jest taka rola, która Ci się marzy?
Wydaje mi się, że to się niedługo wydarzy i przyjdzie taki moment, kiedy mój wygląd dorówna temu, co mam w głowie. To będzie bardzo przyjemne doświadczenie, bo czasami trudno jest zagrać wiarygodnie młodą dziewczynę. W wieku dojrzewania, pewne mechanizmy emocjonalne są dużo płytsze, hormony buzują i reakcje młodych osób są różne, często jedne zachowanie nie wynika z drugiego. Z wiekiem nasze emocje stają się bardziej złożone i potrafimy nad nimi panować. To duże wyzwanie na nowo odtwarzać etap buntu i złości, który sama przeżyłam wiele lat temu i sprawić, żeby wyglądało to wiarygodnie. Do tej pory przed kamerą zagrałam tylko raz postać w podobnym wieku do mnie i liczę na więcej takich wyzwań.
Masz teraz jakieś plany zawodowe? Nowe projekty?
Możliwe, że podczas wakacji będę pracować nad dwoma projektami, które są jeszcze tajemnicą. Liczę na to, że uda mi się je połączyć. Niestety w aktorstwie jest tak, że albo nie mamy nic, albo spada nam na głowę wiele zadań na raz. Mogę zdradzić, że będzie to dla mnie kolejne duże wyzwanie, ale oczywiście nadal będę grać nastolatki.
Urodziłaś się nad morzem. Lubisz wracać w rodzinne strony?
Gdy byłam bardzo mała, mieszkaliśmy w Gdańsku. Potem przenieśliśmy się na Kaszuby. Te rejony są bliskie mojemu sercu. Niestety, odkąd w wieku 18 lat wyjechałam do Warszawy, nie mam już kontaktu z większością przyjaciół z dzieciństwa. Oddałam się stolicy oraz studiom, a te znajomości nie przetrwały. Oczywiście zawsze chętnie wracam w rodzinne strony. Świeże powietrze, dużo lasów, morze - tego nie ma w Warszawie i bardzo za tym tęsknię.
Co lubisz robić w wolnym czasie?
Bardzo lubię ten czas, kiedy mogę zająć się innymi rzeczami. Takie oderwanie się od aktorstwa, chociaż na chwilę, daje mi napęd do pracy. Bardzo lubię czytać książki, oglądać filmy, przez pewien moment w życiu malowałam obrazy. Miałam też ambicje, żeby pójść na studia reżyserskie, ale patrząc od strony aktora na pracę reżyserów, trochę się przeraziłam. To ogromna odpowiedzialność, a sam plan zdjęciowy to mnóstwo pracy. Reżyserzy na planie są od początku do końca, w trakcie pracują nad montażem i nawet po zakończeniu zdjęć dalej siedzą w montażowni. A potem są pierwszą osobą poddaną krytyce. Pomimo tego, że nie poszłam na reżyserię, lubię kręcić filmy. Nie są profesjonalne, ale fascynuje mnie uwiecznianie kamerą różnych sytuacji, na wzór Jonasa Mekasa, który odtwarzał swoją rzeczywistość w formie filmowych pamiętników. Byłam przez rok w szkole Wajdy, gdzie zrobiłam dokumentalny film krótkometrażowy. Przede mną montaż filmu pełnometrażowego. To bardzo trudne zadanie. Poza tym uwielbiam sport, spotkania z ludźmi, chodzenie na wystawy, do teatru i kina. Uwielbiam podróżować i choć w ostatnim czasie nie było łatwo, stwierdziłam, że pandemia ma swoje plusy. Dzięki niej zrozumiałam, że jako nastolatka często uciekałam za granicę: do Berlina, Paryża, byle dalej. Teraz przyglądam się różnym miejscom w Polsce i odkrywam ją na nowo.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Edyta Dąbrowska/ AKPA