"Klangor": Scenariusz czytało się jednym tchem [wywiad z Mają Ostaszewską]
O postaciach kobiecych, serialu "Klangor, współpracy z Arkadiuszem Jakubikiem, nowych projektach oraz serialowej formie rozmawiamy z Mają Ostaszewską.
Katarzyna Ulman, Interia: Pierwszy odcinek "Klangoru" zapowiada dramat rodzinny i zagadkę kryminalną. Co jeszcze przyciągnie widzów przed ekrany?
- To jest świetnie opowiedziana historia - już scenariusz czytało się dosłownie jednym tchem. Sądzę, że opowieść oraz pytanie, co tak naprawdę się zdarzyło i dlaczego, będą na tyle interesujące dla widzów, że będą chcieli z nami zostać. Siłą tego serialu jest zamknięta całość - mamy bardzo zwartą akcję; cała opowieść rozciągnięta jest dosłownie na kilkanaście dni; jest naprawdę gęsto, dużo się dzieje. Bardzo dobra obsada, ciekawie napisane postaci - często zdarza się, że tylko pierwszy plan to bohaterowie z krwi i kości, a pozostali są właściwie tylko tłem - tutaj nic podobnego nie ma miejsca.
- Każdy z bohaterów drugoplanowych ma swoją tajemnicę, ma w sobie jakąś prawdę. Moim zdaniem mogłyby powstać oddzielne historie skupione tylko na nich. Wszystko jest dobrze zagrane przez moich fantastycznych kolegów - nasz główny bohater grany przez Arka Jakubika jest bardzo pasjonującą postacią. Jest niejednoznaczny, choć to bardzo pozytywny bohater, taki, który wzbudza jak najcieplejsze emocje i odczucia u widzów.
- Moja bohaterka również nie jest prosto i stereotypowo opowiedziana, więc myślę, że będzie to bardzo interesujące dla widzów. Do tego świetny klimat serialu - mroczne zdjęcia, osadzenie akcji w nadmorskich realiach. Kręciliśmy na pograniczu, to są zawsze takie specyficzne rejony w każdym kraju. Do tego jeszcze plenery, które nie są pocztówkowe. To jest późna jesień, wczesna zima, peryferie Świnoujścia, Międzyzdrojów, klify w Wolińskim Parku Narodowym. Wszystkie te elementy budują mocną, gęstą atmosferę i mam nadzieję, że to przyciągnie widzów.
W ostatnich latach na ekranie pojawia się coraz więcej bohaterek wyrazistych, skomplikowanych, niejednoznacznych. Jaka jest pani bohaterka? Jak wpisuje się w ten trend?
- Powiedzmy sobie otwarcie - absolutnie głównym bohaterem serialu jest mężczyzna i grana przez Arka Jakubika postać Rafała Wejmana, męża mojej bohaterki. Niemniej wszystkie kobiety w "Klangorze" są bardzo też ciekawie napisane, pełnokrwiste. W mojej postaci już w pierwszym odcinku spodobał mi się fakt, że widać, iż wymyka się ona schematowi.
- W rodzinie, w której są kłopoty finansowe, to ona decyduje się wyjechać za granicę, podejmując pracę opiekunki osób starszych i chorych, żeby móc na w miarę dobrym, godnym poziomie zapewnić życie swojej rodzinie; bierze to na swoje barki. To oczywiście pociąga za sobą pewne konsekwencje. Z jednej strony jest szczęśliwa, że może zapewnić dobry status majątkowy rodzinie, ale pojawiają się pretensje, odczuwalna jest jej nieobecność. Obie córki są dojrzewającymi dziewczynami i wiadomo, że obecność matki w takich momentach w domu jest bardzo ważna.
- Nieobecność bohaterki ma też wpływ na jej relacje z partnerem. Będzie tutaj dużo grania i oczywiście, można się domyślić, iż głównym tematem jest tragedia, ale przy okazji radzenia sobie lepiej lub gorzej z tym dramatem, wychodzą na wierzch ciekawe rzeczy. Dotyczy to wszystkich bohaterów. Będziemy mieć pełen nieoczekiwanych zwrotów wachlarz tego, co między nimi się wydarzy - od miłości, szacunku i czułości po wyrażane lub skrywane żale, kompleksy, poczucie winy, złość, różnice zdań, co jest ważne. W serialu jest taki moment, w którym nasi bohaterowie będą mieli poczucie żalu do drugiej osoby i jednocześnie inną wizję tego, co może pomóc w sprawie. Będzie dużo do grania i to mnie cieszy. Myślę, że to wpisuje się w ten trend - moja bohaterka nie jest taką płaczącą i idącą w krok za mężczyzną.
Jak współpracowało się pani na planie z Arkadiuszem Jakubikiem, biorąc pod uwagę ten trudny materiał, który musieliście zagrać oraz fakt, że spotykacie się państwo na planie filmowym po raz pierwszy?
- Tak, ale i w ogóle na planie, co zresztą jest zabawne i co mnie dziwi. Powiedziałabym, że aktorzy w Polsce często grają razem. Mam fantastycznych kolegów, z którymi co jakiś czas spotykam się przy różnych filmach lub serialach. Oczywiście, staramy się, żeby to były różnorodne rzeczy i nie chcemy podobnych projektów realizować jeden po drugim w tym samym składzie. Na planie "Klangoru" rzeczywiście spotkaliśmy się zawodowo po raz pierwszy. Oboje sobie tego zawsze bardzo życzyliśmy, więc cieszyliśmy się ogromnie z tego spotkania.
- Arek jest znany ze swoich fenomenalnych ról, ale w tym serialu stworzył niezwykłą postać - bardzo mocną i piękną rolę, niejednoznaczną. Był to bardzo trudny materiał do grania - dwoje rozpaczających ludzi; postacie w poczuciu bezradności wobec tragedii, która się zdarzyła, jednak walczących o odnalezienie córki, ale po drodze walczących również ze sobą.
- Jesteśmy oboje aktorami emocjonalnymi, którzy przeżywają to, co grają, więc to była taka trudna przygoda dla nas, ale bardzo cenna. Jestem z niej zadowolona, z tego spotkania zarówno z Arkiem, jak i z naszym reżyserem Łukaszem Kośmickim; bardzo to cenię i wszystkich zapraszam na "Klangor", bo myślę jest to ważna wypowiedź.
Jak bardzo podobna jest do pani bohaterka? Jak to jest z tym zżyciem się? Czy podjęłaby pani takie decyzje jak Magda Wejman?
- Wszystko, co gram przefiltrowuję przez siebie, swoją wrażliwość i czasem pojawiają się jakieś skojarzenia - smutek, albo coś, co mnie bardziej lub mniej dotknie, rozwścieczy. Zawsze skupiam się na bohaterkach, które gram, a nie na sobie. Dla mnie najciekawsza w aktorstwie jest ta obserwacja właśnie nie siebie, tylko drugiego człowieka. Oczywiście, w tej kobiecie przeglądam się ja i to nigdy nie jest oderwane ode mnie. Nie mam jednak potrzeby dodatkowo w to spoglądać. Nie wiem jaką decyzję bym podjęła, ale pewnie każdy starałby się robić to, co uważa za najlepsze.
Chciałabym na moment wrócić do początku naszej rozmowy i poruszyć kwestę krótkiej i długiej formy. Jak dobiera pani role? Preferuje pani miniseriale, gdzie ta akcja jest szybka, intensywna, emocjonalna, czy te rozpisane na więcej sezonów?
- Rola może być na szczęście emocjonalna w każdej formie. Grałam w serialu "Diagnoza" - ten serial bardzo cenię, jak i współpracę z Łukaszem Kośmickim, który reżyserował prawie cały jeden sezon, świetnie nam się pracowało - i to była produkcja składająca się z czterech sezonów po 13 odcinków. Wspominam to wspaniale, bardzo lubiłam tę bohaterkę. Najważniejsza jest dla mnie historia, to po pierwsze. Interesuje mnie to, jaką postać mam zagrać, kto będzie reżyserował i ze mną grał. Wpływ na moje decyzje ma to, w którym momencie życia się znajduję, moja ścieżka zawodowa, chwila, w jakiej ta propozycja przyszła.
- Zdarzyło mi się odmówić i nie zagrać w serialu, który okazał się fantastyczny. Zagrała w nim moja koleżanka. Nie wypada mi powiedzieć, która i o jaki serial chodzi, ale byłam wtedy umówiona na film, a potem ważne było dla mnie, żeby mieć też kawałek wakacji z dziećmi, dlatego podjęłam taką decyzję. Mam to szczęście, że otrzymuję propozycje, więc mogę sobie pozwolić na wybieranie. Wiadomo, że zawsze jeśli serial jest zamknięty to ta decyzja jest łatwiejsza, ponieważ mamy pełną jasność jak to wygląda, tak jak przy filmie fabularnym.
- W przypadku, kiedy mamy wiele sezonów, nie wiemy, czy kolejne będą napisane równie interesująco i czy to będzie coś, w co będziemy chcieli się zaangażować. To jest nasze cudowne ryzyko zawodowe. Nie mam osobowości do takich seriali, które ciągną się latami; jestem mamą dwójki dzieci, pracuję intensywnie w teatrze, kręcę filmy... Pracy na szczęście mam sporo więc po prostu potrzebuję mieć też czas na inne rzeczy i pewnie taka praca przez wiele lat w jednej formie byłaby dla mnie nużąca. Potrzebuję czuć, że coś się zmienia, że mierzę się z różnymi wyzwaniami.
Zdjęcia do "Klangoru" zostały przerwane na dość długo w związku z pandemią. Jak wyglądał powrót na plan po kilku miesiącach?
- Testowanie, maseczki, inaczej jadło się posiłki, przestrzeganie wszystkich obostrzeń. Ja miałam ten komfort, że kiedy wróciliśmy do zdjęć byłam już po przechorowaniu covid i należałam do szczęśliwej grupy ozdrowieńców. Nie miałam takiego wielkiego niepokoju, zresztą Arek tak samo. Czuliśmy się ze sobą bezpiecznie. Jak mówiłam, akcja rozgrywa się na przestrzeni parunastu dni i nagła, u nas dziewięciomiesięczna przerwa, spowodowana była nie tylko pandemią ale też faktem, że musieliśmy mieć tę samą aurę pogodową.
- Nie mogliśmy kręcić latem, kiedy wróciły plany, musieliśmy zaczekać naprawdę długo na odpowiednie warunki pogodowe. Było trudno tak po prostu wrócić do tamtych emocji i postaci, ale mieliśmy to szczęście, że materiał z pierwszego okresu został zmontowany i mogliśmy go zobaczyć. Mieliśmy szereg prób, co również pomogło. Okazało się, że jak spotkaliśmy się ponownie, to dość szybko wskoczyliśmy w te same nastroje. "Klangor" był też takim projektem, który wszystkim dał dużo frajdy, więc cieszyliśmy się, że po prostu się widzimy.
Jaki jest pani kolejny projekt?
- Przede wszystkim czekam na premiery moich filmów; premiery, które są po raz kolejny przesuwane z racji obostrzeń i tego, co dzieje się z kinami. Bardzo czekam na to, żeby zaprosić widzów na premierę bardzo ważnego dla mnie filmu "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta. Gram tam jedną z głównych ról. Drugi film, na którego premierę bym już państwa z chęcią zaprosiła, to film bardziej rozrywkowy "Magnezja" Maćka Bochniaka - western, a właściwie eastern, film grany w konwencji, do którego musiałam się bardzo fizycznie przygotowywać.
- Jeżdżę tam konno, strzelam, superprzygoda. Myślę, że w przyszłym sezonie będziemy mogli już poinformować o premierze filmu o Macieju Berbece, który kręciłam przez dwa lata - "Broad Peak", w którym gram żonę sławnego himalaisty.
- Poza tym wróciliśmy do prób w naszym Nowym Teatrze z Krzysztofem Warlikowskim. Jeśli pandemia nie pokrzyżuje nam planów, to późną wiosną damy premierę naszego nowego spektaklu. Jestem też po zdjęciach do zupełnie nowego filmu fabularnego, ale to jeszcze za wcześnie żeby o tym mówić. Na razie to słodka tajemnica, ale myślę, że to będzie coś bardzo interesującego.
Maja Ostaszewska - aktorka teatralna i filmowa, laureatka wielu nagród filmowych, m.in. ORŁÓW. Od 2008 roku występuje na deskach Teatru Nowego w Warszawie. W "Klangorze"wciela się w Magdę Wejman, główną postać kobiecą. W obliczu rodzinnej tragedii jej życie i relacje z bliskimi całkowicie się zmieniają.
Serial "Klangor" będzie można oglądać od 26 marca br. w serwisie CANAL+ online na canalplus.com oraz na kanałach CANAL+ przez satelitę i sieci kablowe.