"Kierunek: Noc": Polski aktor w międzynarodowej produkcji Netflixa
W najnowszej, międzynarodowej produkcji platformy Netflix "Kierunek: Noc" będzie można zobaczyć polskiego aktora Ksawerego Szlenkiera, który wcielił się w postać Jakuba Kieślowskiego - emigranta, pracownika linii lotniczych.
Aktor zagrał swoją rolę w całości po francusku występując u boku aktorów z Belgii, Francji, Niemiec, Włoch, Rosji oraz Turcji. Fabuła serialu oparta jest na powieści Starość Aksolota Jacka Dukaja, który wraz z Tomaszem Bagińskim jest także jego producentem.
Bohater grany przez Ksawerego Szlenkiera, Jakub Kieślowski, to emigrant zarobkowy z Polski, który mieszka w Belgii. Jest pracownikiem linii lotniczych, specjalistą od technicznej obsługi naziemnej.
Samoloty to nie tylko jego praca, ale także pasja - zna je do ostatniej śrubki, w jednej ze scen mówi o Airbusie A320: "Mógłbym go złożyć z zamkniętymi oczami".
Linie lotnicze wysyłają Jakuba, by przeprowadził szkolenie i tak trafia on na pokład samolotu, który w czasie nocnego lotu z Brukseli ucieka przed katastrofalnym w skutkach zjawiskiem słonecznym.
Światło słoneczne zaczyna zabijać wszystko na swojej drodze. Samolot obiera kurs na zachód, żeby szukać schronienia w mroku. Na jego pokładzie znaleźli się pasażerowie pochodzący z różnych środowisk i krajów - młodzi i starzy, biedni i bogaci, cywile i wojskowi. Fabuła serialu oparta jest na książce Jacka Dukaja "Starość Aksolota", który wraz z Tomaszem Bagińskim ("Wiedźmin") jest producentem serialu.
"Historie o walce o przetrwanie są zawsze inspirujące. Sytuacja ostateczna weryfikuje charaktery, wyjmuje na wierzch ukryte zalety, ale też eksponuje wady. Ma potencjał, by człowieka zmienić, by coś zrozumiał o sobie, o innych. Dlatego jestem pewien, że współczesny odbiorca, często zaniepokojony podziałami, nieporozumieniami w skali globalnej, różnego typu zagrożeniami, chętnie zobaczy przypadkowych ludzi, którzy zjednoczeni wspólnym celem potrafią iść razem, pokonywać różnice i przeszkody" - mówi Ksawery Szlenkier.
"Udział w tej produkcji otworzył przede mną świat zawodowy, który wcześniej wydawał się odległy. Wyzwaniem były długie sceny po francusku, ale to była przyjemność. Wnioski są takie, że ludzie to ludzie, że z każdym się można dogadać, że aktorzy niezależnie od kultury, języka, koloru skóry mają te same bolączki, radości, frustracje i momenty satysfakcji. Stworzyliśmy bardzo fajną paczkę szanujących się i wspierających kolegów" - mówi Szlenkier.
"Najlepsze relacje miałem z Turkiem (mieszkającym w Niemczech) i Belgiem pochodzenia marokańskiego. To duża wartość, te relacje trwają do dziś. Czuję dumę, że mogłem zagrać całą rolę po francusku, przebywać w międzynarodowym gronie twórców, no i że ten mój francuski wreszcie się do czegoś przydał" - dodaje aktor.
Za reżyserię serialu "Kierunek: Noc" odpowiada belgijski duet Inti Calfat i Dirk Verheye ("Over Water"), a twórcą i scenarzystą jest Jason George ("The Protector", "Narcos").
Ksawery Szlenkier jest polskim widzom doskonale znany z seriali takich jak "Czas honoru", "Krew z krwi", "Barwy szczęścia", "Samo życie". Występował także na deskach Teatru Nowego w Łodzi czy Teatru Narodowego w Warszawie. Ksawery cieszy się z nowej propozycji, udział w serialu Netfliksa to nie tylko nobilitacja, ale także spory zastrzyk gotówki.
Prywatnie Szlenkie jest mężem Małgorzaty Buczkowskiej. Para ma troje dzieci: Franciszka, Antoninę i Różę. Razem grali też małżeństwo w aż dwóch serialach telewizyjnych!
"Pamiętam jedną scenę z serialu 'Krew z krwi'. To była scena wesela, w której występowało mnóstwo statystów. Przytulaliśmy się do siebie z Małgosią podczas ujęć... i po ujęciach też. (śmiech) Niektórzy nie wiedzieli, że naprawdę jesteśmy małżeństwem. Musieliśmy pokazywać, że to nasze prawdziwe obrączki z naszymi prawdziwymi imionami" - powiedział aktor w wywiadzie dla "Małego gościa niedzielnego".
Aktor nie ukrywa, że jest bardzo wierzący. Nawrócił się, kiedy w jego małżeństwie pojawiły się problemy. Para omal nie rozstała się!
"Pojechaliśmy kiedyś do znajomych. Pamiętam, że kiepsko się wtedy czułem. Zresztą to był dla nas trudny czas. Brak pracy, pieniędzy, kłótnie... 'Kiedy ja się gorzej czuję, to biorę to' - powiedział mi Karol i podsunął pudełeczko. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakieś leki uspokajające. 'A ile tego bierzesz?' - zapytałem. 'Ile się tylko da'- odpowiedział. (śmiech) Otworzyłem. W środku, zamiast tabletek, znalazłem... różaniec. Pomogło. Dołączyłem nawet do kółka różańcowego. Później podczas spowiedzi ksiądz zaproponował mi, żebym nasze małżeństwo zawierzył Maryi. To był przełom" - opowiadał w tym samym wywiadzie.