"Kidding": Jim Carrey smutki leczy kolorem
„Moim celem nie jest zapomnieć o bólu, ale sprawić, by był do zniesienia”– mawia o swoich zmaganiach z depresją najsłynniejszy aktor komediowy świata.
Odkąd w 1994 roku pojawił się jako strojący dziwne miny psi detektyw Ace Ventura, okrzyknięto go objawieniem sceny komediowej. Ale słynący z zabawnych ról Carrey szybko dał się także poznać jako genialny aktor dramatyczny, m.in. rolą Joela Barisha w "Zakochanym bez pamięci" czy Andy’ego Kaufmana w "Człowieku z księżyca".
Nikt nie przypuszczał, że sam próbuje poradzić sobie z depresją. Dopiero po latach wygłupiający się na ekranie artysta przyznał, że każdego dnia walczy, aby przegonić mrok i wstać z łóżka. 9 lutego ponownie zobaczymy go w roli szczerego i wierzącego w dobro Pana Picklesa w słodko-gorzkim serialu "Kidding".
Produkcja uchodzi za pozytywny i niosący nadzieję obraz radzenia sobie ze smutkiem i poczuciem pustki po stracie bliskiego.
Urodzony na przedmieściach Toronto aktor nie miał łatwego dzieciństwa.
Najmłodszy z czworga rodzeństwa od małego pomagał rodzicom związać koniec z końcem.
Tuż po lekcjach biegł na ośmiogodzinną zmianę w fabryce stali, w której pracowała cała jego rodzina.
- Do dzisiaj pamiętam, gdy w jednej chwili z powodu bezrobocia straciliśmy dach nad głową i musieliśmy zamieszkać w kamperze. To były trudne warunki do przetrwania dla dorosłych, nie mówiąc o nas, dzieciakach, które powinny się uczyć - wspomina aktor.
Na przekór losowi postanowił podchodzić do wszystkiego z humorem. - Wielu komików skrywa w sobie smutek, a występy zaczyna od uzdrowienia własnej rodziny. Na przykład od naśladowania pijanych dziadków.
- W moim przypadku też zaczęło się od przekuwania w śmiech tego, co było trudne dla mnie i moich bliskich - przyznaje aktor.
Zaraźliwe poczucie humoru małego Jima doceniali nie tylko jego bliscy, ale także nauczyciele. Każdego dnia na zakończenie lekcji pozwalali mu na 5-minutowy występ przed klasą. W zamian za to miał obiecać, że nie będzie rozśmieszać kolegów podczas zajęć.
Kilka lat później pogodzenie nauki z zarobkiem okazało się na dłuższą metę niemożliwe.
16-letni Jim rzucił więc szkołę i zaczął pracować, a wieczorami występować w małych klubach w Toronto jako początkujący komik.
Los sprawił, że jeden z jego występów obejrzał amerykański weteran stand-upów Rodney Dangerfield.
Tak Carrey trafił do słynnego klubu Comedy Store w Los Angeles, gdzie nie tylko pierwszy raz wystąpił na dużej scenie, ale także poznał swoją przyszłą żonę Melissę Womer oraz aktora Damona Wayansa. U jego boku zagrał w filmie "Ziemskie dziewczyny są łatwe" (1988 r.).
Damon był pod takim wrażeniem poczucia humoru Jima, że poznał go ze swoim bratem Keenenem, który pracował nad programem komediowym "In Living Colour". Carrey dołączył do ekipy show na ponad 11 lat. Bawiący do łez na ekranie, w kuluarach był jednak o krok od załamania.
Największy kryzys dopadł go po premierze "Truman Show". Film uświadomił mu, że niczym nie różni się od sterowanego przez media głównego bohatera. Frustrację zaczął tłumić używkami.
W 2004 roku publicznie przyznał, że cierpi na depresję. W zmaganiach z chorobą wspierała go m.in. Jenny McCarthy i jej autystyczny syn Evan. Niestety, tak jak wcześniejsze związki, także ten nie przetrwał próby czasu.
W 2012 roku Carrey związał się z Cathrioną White. Gdy trzy lata później cierpiąca na depresję po śmierci ojca kobieta popełniła samobójstwo, Jima uratowała sztuka. Od tamtej pory każdą wolną chwilę spędza, rzeźbiąc i malując.
Jego znakiem rozpoznawczym stały się nasycone kolory. - W bezpieczny sposób pochłaniają to, o czym chcę zapomnieć - podkreśla.
Joanna Pasztelańska