Weronika Książkiewicz pokonała raka. Wcześniej usłyszała wyrok
Weronika Książkiewicz, czyli podkomisarz Sylwia Mazur z "Herkulesa" i Lidia Banach z "Leśniczówki", usłyszała kilka lat temu przerażającą diagnozę. Wykryto u niej oplatającego kręgosłup nerwiaka. Kto wie, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby nie interwencja mamy aktorki, która - gdy tylko zauważyła, że dzieje się coś niepokojącego - wysłała córkę do lekarza.
Weronika Książkiewicz zawsze z wielkim szacunkiem mówi w wywiadach o mamie - byłej primabalerinie, właścicielce znanej poznańskiej szkoły tańca i wykładowczyni kierującej Katedrą Tańca na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie, prof. Beacie Książkiewicz.
Aktorka nie kryje jednak, że - choć bardzo się z mamą kochają - nie są przyjaciółkami mówiącymi sobie o wszystkim.
"Mam koleżanki, które dzień zaczynają od telefonu do mamy i pewnie takim telefonem też dzień kończą. Moja relacja z mamą nie jest aż tak przyjacielska. To typowa relacja matka-córka" - wyznała w rozmowie z "Galą".
Beata Książkiewicz potwierdza, że z Weroniką są blisko, ale nie wchodzą zbyt głęboko w swoje życie.
"Podstawą dobrego kontaktu między nami jest zdrowy dystans. Kiedyś pouczałam ją absolutnie we wszystkim, ale już dawno odpuściłam, bo Weronika doskonale daje sobie radę bez moich uwag" - opowiadała, goszcząc razem z córką w studiu "Dzień dobry TVN".
"W trudnych chwilach zawsze jednak się jednoczymy i jesteśmy razem" - dodała.
Tak właśnie było, gdy wiosną 2009 roku u Weroniki wykryto zlokalizowany w okolicy kręgosłupa nowotwór układu nerwowego. Rak mógł spowodować całkowity niedowład nóg...
Aktorka przygotowywała się akurat do pierwszego występu w 9. edycji emitowanego wtedy na antenie TVN "Tańca z gwiazdami". Zaprosiła mamę na trening, bo chciała poznać jej opinię na temat choreografii, którą opracował dla niej Rafał Maserak.
"W pewnym momencie zatrzymała się i powiedziała: "Mamo, mam taki problem już od jakiegoś czasu. Nie czuję tej łydki, jakby nie była moja". Od razu wiedziałam, że to coś złego, związanego z nerwem obwodowym" - wspominała mama Weroniki na łamach "Gali".
"W ciągu dwóch, trzech dni została zdiagnozowana" - dodała.
Beata Książkiewicz nawet na chwilę nie opuszczała córki - była z nią na wszystkich badaniach, trzymała za rękę, gdy wieziono ją na salę operacyjną, siedziała przy szpitalnym łóżku, gdy obudziła się po skomplikowanym i niebezpiecznym zabiegu.
"Wiem, że gdyby cokolwiek się działo i będę mamy potrzebować, to ona wsiada w pociąg albo w samochód i jest za parę godziny w Warszawie" - przekonuje Weronika.
"Mam cały czas poczucie gdzieś z tyłu głowy, że mama jest na wyciągnięcie ręki" - twierdzi.
Na szczęście aktorce udało się wygrać z chorobą, ale - co zawsze podkreśla - bez wsparcia mamy nie dałaby sobie rady.
Mama Weroniki Książkiewicz, z racji tego, że wykłada na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie, przynajmniej dwa dni w tygodniu spędza w stolicy.
"Zatrzymuję się zawsze u Weroniki, spędzamy razem czas, a w wolnych chwilach opiekuję się moim wnukiem Borysem" - wyznała prowadzącym "Dzień dobry TVN".
"Mamy ciepłe relacje, a odkąd sama została matką, łączy nas naprawdę wyjątkowa więź - powiedziała.