"Wielka": Historia "miejscami prawdziwa", którą warto zobaczyć
Seriale o koronowanych głowach cieszą się ogromną popularnością. Większość z nich przymyka oko na fakty. Jednak żaden nie robi tego z taką dozą absurdu i humoru jak "Wielka", która opowiada "miejscami prawdziwą" historię Katarzyny Wielkiej.
Jeszcze niedawno byłam przekonana, że serialem, który warto polecić do zobaczenia będzie "The Crown". Od pierwszego sezonu byłam ogromną fanką produkcji Petera Morgana. Niestety, już w poprzednim sezonie stwierdziłam, że czasami co za dużo, to niezdrowo i uważam, że serial o królowej Elżbiecie powinien zakończyć się na planowanych wcześniej pięciu sezonach. Honor seriali o królewskich rodach uratowała za to inna władczyni - Katarzyna II Wielka.
Podczas oglądania ostatniego sezonu "The Crown", co chwilę zastanawiałam się "a komu to potrzebne, a po co". Tak przy trzecim sezonie "Wielkiej" mój apetyt tylko się zaostrzył. Jednak wszystko wskazuje na to, że serialowa historia carycy Katarzyny dobiegła już końca. I chociaż muszę przyznać, że informacja o zakończeniu produkcji mnie zasmuciła, to paradoksalnie uważam, że nie ma tego złego. Trzeci sezon "Wielkiej" trzymał poziom i z pewnością pozostawi po sobie w widzach dobre wspomnienia, w przeciwieństwie do wielu innych niepotrzebnie przedłużanych seriali.
Serial "Wielka" to satyryczne spojrzenie na historię Katarzyny Wielkiej. W rolę młodej carycy wcieliła się fantastyczna Elle Fanning. Przyszłą władczynię poznajemy jeszcze jako Zofię Fryderykę Augustę - młodziutką księżniczkę z głową pełną ideałów oraz romantycznych wizji.
Zofia w ramach zaaranżowanego małżeństwa przybywa do Rosji, aby poślubić cesarza Piotra III (niesamowicie zabawny Nicholas Hoult). Tam jej wyobrażena zderzają się z rzeczywistością. Jednak przepełniona optymizmem i wiarą we własne ideały, władczyni nie porzuca swoich ambicji. Z odcinka na odcinek możemy obserwować, jak z naiwnej księżniczki staje się tytułową Wielką.
Jeśli ktoś spodziewa się po tym serialu rzeczowej biografii carycy, niech od razu porzuci nadzieję. Twórcy już na samym wstępnie zaznaczają, że jest to historia "miejscami prawdziwa". Za produkcję i scenariusz "Wielkiej" odpowiada Tony McNamara, scenarzysta oscarowej "Faworyty". Kto widział film Yórgosa Lánthimosa, wie czego może się spodziewać po chętnie współpracującym z reżyserem australijskim scenarzyście.
W "Wielkiej" McNamara wybiera z kilka faktów z życia Katarzyny i wrzuca je w historyczne, ale jednocześnie bardzo współczesne realia. I robi to z w sposób, któremu trudno się oprzeć. O ile w pierwszym sezonie historycy tylko czasami mogli łapać się za głowy, to w kolejnych Tony McNamara nadaje historii inny bieg. Nie udaje przy tym, że jego wersja jest prawdziwa. "Wielka" to satyra historyczna ukazująca mechanizmy władzy. Nie brakuje w niej jednak momentów dramatycznych.
Do tego serial zachwyca pod względem aktorskim. Duet Fanning-Hoult to prawdziwa perełka. Oglądanie ich razem na ekranie to czyta przyjemność. Mam nadzieję, że jeszcze dostaną możliwość zagrania razem. Drugoplanowa obsada również jest na bardzo wysokim poziomie. W drugim sezonie niemal każdą scenę kradnie Gillian Anderson w roli matki Katarzyny. Nie można również nie pochwalić scenografii oraz kostiumów. Producenci zdecydowanie nie szczędzili na nie budżetu. Dwór Katarzyny jest pełen przepychu, złota i rozpusty.
Może o "Wielkiej" nie było aż tak głośno jak o innej serialowej królowej, to jest produkcją, której zdecydowanie powinno się dać szansę. Serial został doceniony nie tylko przez widzów, ale również krytyków. od początku emisji zdobył siedem nominacji do nagrody Emmy. W 2022 roku otrzymał tę nagrodę za kostiumy. Za występ w roli tytułowej Elle Fanning otrzymała nominacje do wielu nagród, wśród nich dwie do Złotych Globów.
Aktorka opublikowała niedawno post, w którym pożegnała się z rolą Katarzyny. "Ten serial był dla mnie wszystkim. Wspólne doświadczenia. Wspomnienia, których nigdy nie zapomnę. Tony McNamara to prawdziwy geniusz. Ostatnie trzy sezony ukształtowały mnie. Grając Katarzynę, odkryłam części siebie, o których nie miałam pojęcia. Głęboko kocham każdego członka ekipy i obsady. I chociaż nie będę mogła zasznurować gorsetu po raz ostatni, jestem na zawsze dumna z tego, co razem osiągnęliśmy" - napisała Fanning.
Opisała również, jak według niej potoczyły by się dalsze losy ekranowej carycy. "W mojej głowie Katarzyna tańczy całą noc, w końcu wkraczając w rolę lidera, o którym zawsze wiedzieliśmy, że się stanie. Ma mnóstwo kochanków porzuconych za dobrą sprawę, wiele makaroników, kieliszków wódki, długich przemówień, bitew na dowcipy". Cóż można więcej dodać niż tylko "Huzzah!".