Katarzyna Wajda o serialu "Odwilż": Nie zgrywam superbohaterki
1 kwietnia na platformie HBO Max zadebiutował serial "Odwilż", z mocną rolą Katarzyny Wajdy, w reżyserii Xawerego Żuławskiego. Szary, zimny Szczecin, brutalne morderstwo i zdeterminowana policjantka zmagająca się z własnymi demonami.
Od twojego głośnego debiutu w filmie "Jesteś Bogiem" minęła dekada. Co zmieniło się przez ten czas?
Katarzyna Wajda: - Wszystko! Przede wszystkim jestem mamą trzech chłopców [uśmiech - red.]. Narodziny każdego dziecka pozwoliły mi lepiej poznać siebie. Mogłam się dowiedzieć, jak reaguję, dlaczego w ten sposób, gdzie leżą moje granice i nad czym powinnam popracować. Moje dzieci są wspaniałym lustrem, w którym codziennie mogę się przyglądać. Myślę, że przez ten czas bardzo dojrzałam, ale też ugruntowało się moje wyobrażenie na temat drogi zawodowej. Po ukończeniu szkoły filmowej konsekwentnie odmawiałam udziału w projektach komercyjnych. Nie chciałam być kojarzona z konkretna rolą w serialu i wrzucona do szuflady, z której mogłabym zostać na długie lata.
"Jesteś "Bogiem", "Ikar. Legenda Mietka Kosza", "Kruk", "Stulecie Winnych", czy wreszcie "Odwilż". Mam wrażenie, że w twoim portfolio nie ma przypadkowych produkcji.
- Przez kilka lat nie grałam i nie miałam nawet agenta, za to mogłam w pełni oddać się synom, 11-letniemu Tobiaszowi, 8,5-letniemu Władziowi i 7-letniemu Wawrzyńcowi. Jestem typem chłopaczary, zresztą już w dzieciństwie wolałabym skakać po drzewach z chłopakami niż bawić się lalkami z dziewczynkami. Poza tym uwielbiam wszelkie aktywności sportowej, co też jest fajnym narzędziem w budowaniu relacji.
Która rola była dla ciebie przełomowa?
- Władzia ze "Stulecia Winnych". Ta rola bardzo dużo mnie kosztowała i ciężko było mi z niej wyjść. Złożyło się na to wiele czynników, począwszy od wnętrz, w których graliśmy, po kostium i wreszcie złożoność mojej postaci i to, jak los pokierował jej tragicznym życiem. Władzia była dla mnie największym wyzwaniem zawodowym na tamten czas. Intymne sceny, które grałam z Jankiem Wieczorkowskim, przemoc, której doświadczałam od serialowego męża (Sebastian Łach), czy wreszcie scena porodu. Musiałam przełamać barierę nagości, długo zastanawiałam się, czy jestem w stanie wiarygodnie zagrać sceny erotyczne, ale operator Witek Płóciennik tak to sfilmował, że wyszły z tego przepiękne filmowe kadry.
Kim jest Katarzyna Zawieja z serialu "Odwilż"?
- Policjantką, wdową i samotną matką. Jest bardzo intuicyjna, uważna i analityczna. Nie musi niczego udowadniać i nie zgrywa super bohaterki. Pokazujemy jej wrażliwość, poranienie, wewnętrzny konflikt, ale też jej siłę i determinację.
Brałaś udział w castingach do tej roli?
- Przeszłam chyba z pięć etapów castingu, a na koniec usłyszałam od reżysera, że od początku mi kibicował. Zawieja nie przywiązuje uwagi do swojej kobiecości, nosi włosy związane w kucyk, nie maluje się, ani nie przebiera w kolorowe fatałaszki. Bardzo dziękuję Xaweremu i HBO, które zdecydowało się postawić na mało znaną twarz w superprodukcji.
Czym była dla ciebie ta przygoda?
- Ogromnym wyzwaniem zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym. Dużo ujęć graliśmy w plenerze, ja miałam cały czas rozpiętą kurtkę, byłam bez czapki i zmagałam się z przejmującym zimnem. Każdego dnia toczyłam ze sobą wewnętrzną walkę, żeby być w postaci i jednocześnie nie dać się pokonać warunkom atmosferycznym.
Katarzyna Zawieja, przeżywa osobistą tragedię, żałobę po mężu przykrywa pracą i trudno jej się odnaleźć w samotnym macierzyństwie. Trudno jest wejść w postać tak skrajnie różną od siebie?
- Paradoksalnie było wiele rzeczy, dzięki którym mogłam z nią rezonować. Czułam jej przejmujący ból i smutek, choć nigdy nie doświadczyłam tak ekstremalnych sytuacji i emocji, jakie przeżywa Zawieja. Natomiast myślę sobie, że każda mama doświadcza różnych kryzysów.
Na które szczególnie w Polsce nie ma przyzwolenia. Istnieje silny archetyp matki Polki karmiącej, poświęcającej całe swoje życie na ołtarzu macierzyństwa.
- Każda z nas przeżywa mniejsze lub większe kryzysy fizycznego i emocjonalnego zmęczenia. Nie ma idealnych matek i nie da się być matką na 100%. Nie miałam z nią żadnego problemu, wiesz w końcu sama jestem mamą trójki dzieci. Zawieja nie daje sobie przyzwolenia na żałobę i wszystkie jej etapy i na to, że nie daje rady, jako matka. Nie potrafi zadbać o siebie, a tym bardziej o córkę. Miota się pomiędzy tym, jaka jest, a jaka powinna być.
Co odróżnia serial "Odwilż" od innych produkcji o innych produkcji kryminalnych?
- Jednym z bohaterów naszego serialu jest Szczecin, do tej pory niedoceniany przez filmowców, a przez to nieograny i wciągający widza w nieznany dotąd świat. Inspirowaliśmy się klimatem "Mindhunter" i "True Detective". Kręciliśmy w bliskich planach, niemalże zaglądając w dusze naszych bohaterów. Do wielu scen używaliśmy drona, realizowaliśmy ujęcia z kranu, czy też kamery z ręki. Mam wrażenie, że tańczymy z kamerą, która podąża za rytmem Zawiei. Z aktorskiej perspektywy było to bardzo ciekawe doświadczenie. Po pierwsze zgrać się idealnie z tym kranem, a potem wyjść z ujęcia i zrobić to w punkt.
"Odwilż" zaskoczyła mnie jeszcze jednym. Zawieja nie jest uwikłana w żadną relację damsko-męską, a w serialu nie ma ani jednej sceny erotycznej!
- Dopóki Zawieja nie odbuduje siebie, nie stworzy dojrzałego związku. Poznajemy ją w momencie, kiedy nie ma ani narzędzi, a tym bardziej potrzeby wejścia w jakąkolwiek relację.
Gdybyś miała polecić ten serial widzom, co byś powiedziała?
- Mocna kobieca rola budowana na doświadczeniach wielu kobiet sprawia, że w wielu kwestiach można się z nią utożsamić. Raz jeszcze podkreślę wyjątkowy sposób filmowania i wciągający klimat odwilży. To serial, który porusza wiele tematów tabu, jak chociażby wspomnianego macierzyństwa, czy żałoby, ale przede wszystkim wciąga widza w mroczne śledztwo.
Ola Siudowska/AKPA