Epic Drama: Seriale
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 36
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Biała księżniczka": Intryga, spisek i walka o władzę [wywiad z Jodie Comer]

Wszystko, co chcieliście wiedzieć o serialu, w słowach wcielającej się w główną rolę Jodie Comer.

W "Białej księżniczce" wcielasz się w Elizabeth, księżniczkę Yorku. Opowiesz o niej?

- Lizzie jest córką Elizabeth Woodville, zwanej Białą Królową, i Edwarda IV. Nazywa się ją Białą Księżniczką, bo należy do rodu Yorków, a ich symbolem jest biała róża.

Jakie są mocne strony Lizzie?

- Wytrzymałość, wielki duch, determinacja i dowcip. Te cechy pozwalają jej wytrwać w małżeństwie z Henrykiem (Henryk VII Tudor). Początkowo całkowicie sprzeciwia się zamążpójściu, ale drzemie w niej wielka siła, która ułatwia jej podjęcie decyzji. Lizzie potrafi zaakceptować nawet niesprzyjające okoliczności. Wie, że musi się z tym uporać, co czyni z gracją. Ponadto cechują ją wielka mądrość i spryt.

Reklama

A jakie są jej słabości?

- Została zmuszona do ślubu z Henrykiem, nie ma nad tym żadnej kontroli i czuje się bezsilna. Jest bezbronna, kompletnie nie radzi sobie w życiu. Podobnie jak ja, nie potrafi do końca trzymać buzi na kłódkę. Myślę, że Lizzie byłaby bardziej wylewna i powiedziałaby ludziom co czuje, ale wiele rzeczy powstrzymuje ją przed tym. W sytuacji, w której się znalazła, nie gra pierwszych skrzypiec, dlatego musi mieć się na baczności.

Dlaczego musi wyjść za mąż?

- Henryk zwyciężył w bitwie pod Bosworth i żeby mógł zostać prawomocnym królem, musi zjednoczyć ród Yorków i Tudorów. Może tego dokonać jedynie dzięki Lizzie, choć ona jest temu przeciwna. Historia udowodniła jednak, że trwali w bardzo kochającym związku. Ukazanie ich uczucia podczas kręcenia serialu było dla mnie kluczowe. Należało zrobić to stopniowo, by wyszło wiarygodnie. Istnieje wiele różnych rodzajów miłości. Mimo wszystko wierzę, że właśnie na niej bazuje ich związek. Do umocnienia ich więzi z pewnością przyczyniły się narodziny dzieci.

Co Lizzie czuje do Henryka na początku ich znajomości?

- Z pewnością ciekawość. Przez długi czas wyobrażała sobie, jaki jest. A kiedy go spotyka, okazuje się, że Henryk pozostaje pod wpływem i kontrolą własnej matki, Margaret, która jest nieustannie na dominującej pozycji i nie pała sympatią do Lizzie. Cały gniew nie pochodzi od Henryka, tylko od Margaret.

- Wyczuwa słabość drugiej strony i wykorzystuje. Jednak po kilku odcinkach Lizzie zaczyna patrzeć na Henryka nieco przychylniej. Zdają sobie sprawę, że tak naprawdę oboje zostali wykorzystani i żadne z nich nie miało wyboru. To rozpoczyna drogę do wzajemnej akceptacji.

Kiedy po raz pierwszy zaiskrzyło między nimi?

- W jednej ze scen dzieje się coś, co można potraktować jako iskrę lub moment, w którym Lizzie przejmuje kontrolę nad przyszłością. Wie, dokąd jej życie ma prowadzić i co zrobić, aby tam dotrzeć. Można powiedzieć, że nieco podstępnie gra z jego i swoimi emocjami.

- W jednym z odcinków jest scena, w której dochodzi do kłótni pomiędzy nimi. Wówczas Henryk otwiera się przed nią i wyznaje, że on też tak naprawdę pozostaje bez możliwości wyboru. To moment, w którym dociera do Lizzie, że jadą na tym samym wózku. To jeszcze nie ogień namiętności czy zakiełkowanie myśli o związku, niemniej w kolejnym odcinku zaczynają już badać ten teren.

O czym opowiada "Biała księżniczka"?

- Zasadniczo serial opowiada o panowaniu Henryka Tudora i Elżbiety York, ale w moim odczuciu tak naprawdę zgłębia relacje rodzinne. Właśnie to odróżnia tę serię od wielu innych dramatów historycznych, które widziałam. Jest surowy. Odnoszę wrażenie, że widzowie mogą utożsamić się z przedstawionymi relacjami. 

Czy "Biała księżniczka" jest napisana z punktu widzenia Lizzie?

- Zdecydowanie tak. Wiele wydarzeń ukazano z kobiecej perspektywy. W rzeczywistości nieczęsto mamy możliwość przedstawienia swojego punktu widzenia.  Kobiety podążają za swoimi emocjami, co doskonale w "Białej księżniczce" widać. Widzowie wyruszają w podróż po kobiecym świecie. Mam nadzieję, że spodoba im się ten pomysł i wczują się w położenie naszych bohaterek.

Czym jest ten kobiecy punkt widzenia - dla aktorki, ale też dla kobiety?

- Do tego projektu zaangażowano wiele wspaniałych kobiet. Emma Frost, scenarzystka, niezwykle wczuwa się w postacie i pisze tekst z pełnym zrozumieniem. Jako kobiety jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak my czułybyśmy się na miejscu tych bohaterek. W scenariuszu doskonale to widać. Emma traktuje tekst jak swoje dziecko, które musi nam oddać z pełnym zaufaniem. Jednocześnie daje przestrzeń w odgrywaniu roli. Jeżeli aktor czuje danego bohatera inaczej niż Emma, ma swobodę w jego odegraniu.

Jak wyglądała praca z nią?

- Praca z Emmą to cudowne doświadczenie. W zasadzie nie widziałam jej zbyt często na planie, bo ona zajmuje się głównie pisaniem, ale w każdej chwili można się z nią skontaktować. Jak już wspomniałam, dała mi dużo przestrzeni twórczej i zawsze była ciekawa, jak ja to odbieram. Emma zdaje sobie sprawę, że to, co czuję wobec suchego tekstu może się różnić od moich odczuć w trakcie odgrywania roli Lizzie. Poza tym jest naprawdę zabawna.

A jak ci się pracowało z Jamie’m Payne’em?

- Jamie Payne jest najlepszym reżyserem, z jakim kiedykolwiek pracowałam. Ma w sobie ogromne pokłady cierpliwości. Jest zawsze na posterunku, a jedna uwaga z jego strony może zmienić daną scenę o 180 stopni. Ponadto bije od niego wielki urok. To ogromny zaszczyt z nim współpracować.

Czy jest coś, czego dowiedziałaś się o kobietach z czasów Tudorów?

- Nauczyłam się, że kobiety Tudorów stały za wieloma wydarzeniami, choć nie mówi się o tym głośno. Oczekiwano od nich, że będą siedzieć z założonymi rękami i dostosowywać się do zastanej rzeczywistości. A tak naprawdę w znacznej mierze przyczyniły się do sukcesów, które ród Tudorów odniósł. Szczególnie Lizzie miała w tym swój udział, bardzo wspierała bowiem męża. Henryk miał mało wiary w siebie, ale jego żona starała się ze wszystkich sił to zmienić. Dzięki jej wsparciu czuł się bezpieczniej.

- W trakcie kręcenia wielu scen chciałam zagrać w konkretny sposób - tak, jak ja sama bym na daną sytuację zareagowała. Wtedy Jacob Collins-Levy, odtwórca roli Henryka, napominał mnie, że tak zachowałaby się Jodie, a nie Lizzie. To nauczyło mnie lepszego ukrywania własnych emocji podczas gry. Kobiety z tamtych czasów cechowała skrytość, nie zdradzały zbyt wiele. Właśnie to podoba mi się w Lizzie, że zwykle chowa swoje emocje do kieszeni. Dopiero gdy spotyka się z matką widać, co tak naprawdę czuje.

Jaki rodzaj siły podzielają Lizzie i jej matka?

- Lizzie większość swojej siły ma właśnie po matce. Była dla niej najbliższą osobą, to przy niej dorastała. Po jej stracie, w bohaterce zachodzą poważne zmiany. Tak jakby mechanizm całkowicie się przełączył.

Czy Lizzie daje Henrykowi wskazówki?

- Była jego głosem rozsądku, zwłaszcza wtedy, gdy zachowanie Henryka wymykało się spod kontroli i być może zamierzał zrobić coś, co mogłoby zaszkodzić ich rodzinie. Lizzie podsuwała mu pomysły, co zrobić i jak zachować się w danej sytuacji.  A Henryk, kiedy wreszcie zaufał żonie, kierował się jej wskazówkami. To znaczący moment dla Lizzie. Ciągle próbowała do niego dotrzeć, zburzyć wielki mur, który Henryk zbudował wokół siebie.

- W końcu publicznie przyznał, że decyzję podjęła żona, a on się z nią zgodził, co było punktem zwrotnym w ich związku.  W mediach często słyszymy o kobietach grających mocne charaktery. Uważam jednak, że ich piękno polega na tym, że nie są takie przez cały czas.  Mają swoje gorsze momenty, spotykają na swojej drodze wiele przeszkód, upadają i podnoszą się. Mogę to ukazać w tym serialu, co uznaję za bardzo wyzwalające.

Są ludźmi z krwi i kości?

- Tak, zdecydowanie. Tak jak wytrzymałe kobiety upadają i podnoszą się, tak i my nie jesteśmy nieustannie silni. Mocna strona kobiet w tym serialu to niesłychana zawziętość pomimo tylu przeszkód czyhających na nie na każdym kroku.

W jaki sposób główne wątki serialu odnoszą się do Lizzie?

- Myślę, że można w tym kontekście mówić o pewnego rodzaju zdradzie. Lizzie na początku czuje się zdradzona przez swoją mamę. Desperacko próbuje jej wytłumaczyć, że oddanie jej za żonę Henrykowi nie jest w porządku. A jej mama nie przyjmuje odmowy. Lizzie wie, że matka rozumie jej zdenerwowanie, ale nadal nie do końca jej słucha.  Księżniczka wykazuje się niezwykłą lojalnością nie tylko wobec swojej rodziny, ale i wobec Henryka.

- Nawet jeśli nie chce wyjść za niego za mąż i spędzić z nim reszty życia, ostatecznie dochodzi do punktu, w którym akceptuje swój los. Dociera do niej, że musi dać z siebie wszystko i spróbować dla swojego dobra, ale również przez wzgląd na męża i ich wspólne dzieci. Natomiast miłość w "Białej księżniczce" wygląda bardzo prawdziwie. Lizzie pokochała Henryka dzięki narodzinom ich potomstwa. Nie obdarzyli się namiętną miłością od pierwszego wejrzenia. Uczucie między nimi powstało ze zrozumienia i akceptacji. Wiedzieli, że muszą zrobić wszystko, by otoczyć opieką swoją rodzinę.

Czy Lizzie jest zainteresowana władzą?

- Początkowo nie. Dopiero później zaczyna rozumieć, jaką ma kontrolę jako królowa i zdaje sobie sprawę ze statusu, jaki posiada. Szczególnie pod koniec serialu całkowicie zatraca się we władzy. Czuje się wyzwolona. Lizzie z początku serialu a Lizzie z ostatniego odcinka to zupełnie różne osoby.

Jakim władcą jest Henryk?

- Na początku nie odnajduje się w roli króla, nie wierzy w swoje możliwości.  Wówczas Lizzie obiera pozycję lidera, a dopiero za jakiś czas rządzą ramię w ramię. Henryk bywa trochę chaotyczny i wtedy Lizzie uspokaja sytuację.

A czy Henryk jest gotów, by rządzić Anglią?

- Nie do końca i Lizzie to wyczuwa. Ma waleczne nastawienie - uważa, że on może nie czuć gotowości, ale razem nie mają innego wyjścia. Za wszelką cenę chce, by wspólnie sprawowali rządy.

Czy Henryk musiał poślubić Lizzie?

- Tak. Ich małżeństwo zostało zaaranżowane.

A czy Henryk jej ufa?

- W pewnych sytuacjach na pewno. To niełatwe zadanie, przypominające nieustanną bitwę. Ich związek wymaga dużo czasu, a Lizzie co i raz musi udowadniać swoją wartość i wsparcie dla męża. Wreszcie nadchodzi jednak ten wielki moment, kiedy do Henryka dociera, że Lizzie stoi po jego stronie.

Jak Lizzie wpływa na Henryka?

- Pokazuje mu miłość, której on w swoim życiu nigdy nie miał w nadmiarze.  Lizzie wnosi łagodność i dobroć. W przeciwieństwie do nieco roztrzepanego męża, jest bardzo opanowana, przynosi komfort i spokój, co wpływa na sposób rządzenia i traktowania ludzi.

Kim jest chłopiec?

- Księciem Ryszardem, który jest prawowitym następcą tronu, a także bratem Lizzy.  Pojawia się jako ogromne zagrożenie dla Henryka i rodu Tudorów.  Wprowadza sporo zamieszania w ich życiu.

Co by się stało, gdyby Henryk dostał chłopaka w swoje ręce?

- Myślę, że by go zabił.

Jak wygląda konflikt między Tudorami a Yorkami?

- Są ze sobą skłóceni od wielu dekad i znajdują się w bardzo dziwnych okolicznościach. Henryk musi poślubić księżniczkę Yorków, aby mógł zostać prawdziwym i godnym królem. Zmusza to rodziny do odłożenia problemów na bok i pogodzenia się z tym.

Czy Yorkowie są popularni?

- Yorkowie mają poparcie ludu, dzierżą prawomocną władzę. Tudorowie zdają sobie z tego sprawę, ale taki stan rzeczy im nie odpowiada. Wydaje się, że to właśnie Lizzie wnosi do małżeństwa zaufanie ludu.

Czy Lizzie zaprowadzi stabilizację w kraju?

- Tak. Ludzie ufają Yorkom.

Kto może spiskować przeciwko królowi i dlaczego?

- Matka i brat Lizzie. Yorkowie wiedzą, że mają prawo do tronu i bardzo trudno im z tego zrezygnować. Tym bardziej, że Lizzie i jej matka są świadome tego, co naprawdę zrobiły, gdy zdecydowały się ukryć Ryszarda. Początkowo głęboko wierzą, że wciąż mają szansę, by obalić Henryka.

Co planuje matka Lizzie?

- Chce sprowadzić Ryszarda i posadzić go na tronie jako prawowitego króla..  Niestety sprawy nie potoczyły się tak, jak sobie wyobrażała.

Jak Lizzie udaje się funkcjonować w obydwu rodach?

- Na początku jest jej naprawdę trudno. Utknęła pośrodku. W pewnym momencie czuje się zdradzona przez swoją matkę, gdy ta naraża jej dzieci na niebezpieczeństwo. Lizzie staje się wtedy wściekłą lwicą, która zawzięcie broni swoich młodych. W pewnym sensie wypiera się swojej matki.  Wtedy odczuwa większy spokój, bo jest królową Tudorów. Niemniej myślę, że nosi w sobie ogromne poczucie winy, bo spędza dużo czasu z dala od matki.

Jaka jest relacja między Lizzie i lady Margaret?

- Relacja między nimi daje mi najwięcej frajdy. Zarówno Lizzie, jak i lady Margaret przybierają pokerowe twarze. A kiedy Lizzie rodzi synka, obie opuszczają gardę i cieszą się malcem oraz wzajemnym ciepłem. Margaret jest bardzo skomplikowaną kobietą, a Lizzie wie, jak z nią postępować. Wykorzystuje bliskość z Henrykiem i wie, kiedy może zepchnąć Margaret na bok lub sprawić, że Henryk zgodzi się z nią, a nie ze swoją matką. Często słyszy się o nie najlepszych relacjach z teściową, z którą trudno się dogadać. Relacja Lizzie i Margaret do takich właśnie należy.

Ale teściowa może kazać zabić synową?

- Tak. Na początku serialu Margaret posiada ogromną władzę, a Lizzie stopniowo ją przejmuje.  Do Margaret nadal należą komnaty królowej, z czego Lizzie nie jest zbyt zadowolona, ale wkrótce przejmuje kontrolę małymi kroczkami. Nie sądzę, by Margaret ją lubiła.

Czy możesz opisać suknię ślubną Lizzie?

- Wyróżniała się kolorami, bo zamiast białej, Lizzie założyła czarno-czerwoną. Wiedziała, że pozostali nie będą zadowoleni z tego wyboru, ale na przekór wszystkim i tak to zrobiła. Ciemne kolory prawdopodobnie odzwierciedlały jej nastrój podczas ceremonii.  Wchodziła w to małżeństwo z niechęcią i sprzeciwem.

Jak wyglądał ślub?

- Scenę ślubu kręciliśmy w okazałej i pięknej Katedrze w Bristolu.  Wszyscy mieli na sobie królewskie stroje, co dostarczało wielu estetycznych doznań.  Właściwa scena trwała chwilę, więc nie usłyszymy zbyt wielu dialogów. Ceremonia przebiegła błyskawicznie.

Czym różni się XV-wieczny ślub królewski od współczesnego?

- Jest znacznie bardziej ułożony. W tamtych czasach piło się znacznie mniej alkoholu niż obecnie. XV-wieczne wesele było bardziej obowiązkiem niż chęcią celebrowania miłości dwojga ludzi.  Nie wydaje mi się, żeby Lizzie sama świętowała ten dzień, ale wszyscy inni tak.

Jak wyglądała suknia Cecylii?

- Była bladoróżowa, właściwie brzoskwiniowa. Cecylia siedziała w niej na grzbiecie ogromnego konia. Niesamowity widok.

Czy Cecylia i Lizzy dobrze się dogadują?

- Mają typową siostrzaną relację.  Cecylia jest butna i pyskata. Wnosi coś w rodzaju nowoczesnego powiewu. W serialach historycznych wszystko zwykle jest nieruchome, kontrolowane, sztywne. A tak naprawdę ci ludzie byli prawdziwi, podobni do nas, mieli poczucie humoru. Ważne, aby to pokazać i jednocześnie dobrze się przy tym bawić.  Cecylia jest taką zabawną postacią. Razem z Lizzie dużo się kłócą, ale są sobie bliskie. 

Czego pragnie Cecylia?

- Chce być na miejscu Lizzie. Na początku serii trochę rywalizują, a przynajmniej Cecylia tak odbiera ich relację. Stoi trochę z boku, choć domaga się miejsca na tronie. Zawsze czuła się odsunięta od Lizzie i jej matki. Wie, że one cieszą się bardzo bliską relacją. Siostry mimo wszystko mają w swoich rękach więcej władzy od matki, która nie angażuje się już tak bardzo.

Czy kiedykolwiek czułaś się tak, jakbyś przeniosła się w czasie?

- Tak, głównie dzięki scenografii, która odgrywała jedną z głównych ról w naszej historii.  Ciemne kolory sprawiają, że komnaty wydają się małe, mroczne i zimne. Po całym dniu w studiu wyjście na świeże powietrze było prawdziwą ulgą.

Co czułaś, gdy pierwszy raz założyłaś serialowy kostium?

- Byłam przerażona!  Plan zdjęciowy był imponujący. Pokazywał skalę tego, co robimy i ogrom pracy włożony przez całą ekipę.

"Biała księżniczka" zadebiutuje na antenie kanału Epic Drama 26 maja o 21:30.

Jesteś fanem amerykańskich seriali? Zalajkuj nasz fan page "Zjednoczone Stany Seriali", czytaj newsy i wywiady, oglądaj trailery, galerie, komentuj i czytaj opisy odcinków już dwa tygodnie przed emisją w Polsce.

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy