Disney+: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 71
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Tajna inwazja": Rewolucja, która nikogo nie obchodzi [recenzja]

Przez kilka tygodni miałem problemy z zasypianiem. Codziennie późnym wieczorem leżałem w łóżku i czasem przez godziny nie mogłem zapaść w sen. Codziennie — za wyjątkiem śród. Wtedy włączałem sobie nowy epizod "Tajnej inwazji", najnowszego serialu Marvela. Bezsenność szła precz. Na pierwszym odcinku zasnąłem dwa razy.

Nie chcę się tutaj silić na złośliwości, ale inaczej się nie da. "Tajna inwazja" jest serialem szarym, smutnym, nijakim i przeraźliwie nudnym. To produkcja z fabułą i realizacją rodem z najgorszego pasma z kanałów z tanimi serialami science-fiction — tyle że z jakiegoś powodu grają tutaj aktorzy z najwyższej półki. 

Wszystkie odcinki nie mają struktury serialowej narracji. Fabuła się w nich po prostu wlecze, skacząc między liczną obsadą, która absolutnie nie ma co robić. Zawodzi intryga zbuntowanych Skrulli — zmiennokształtnej rasy kosmitów pod wodzą gniewnego Gavika (Kingsley Ben-Adir) — chcących doprowadzić do III wojny światowej i zniszczenia ludzkości. Zawodzi wątek polityczny, bazujący na rzeczywistych napięciach między wschodem i zachodem. Natomiast stara gwardia, jak super szpieg Nick Fury (Samuel L. Jackson)... To już nawet nie jest zawód. "Tajna inwazja" psuje istniejących bohaterów i przetrąca skrzydła tym, którzy mieli jakiś potencjał. 

Reklama

Fury z agenta z planem na każdą ewentualność, który zebrał Avengers i zapobiegł atakowi wojsk Lokiego na Ziemię, okazuje się naprawdę kiepski w swej robocie. W "Kapitanie Ameryce: Zimowym żołnierzu" wychodziło na jaw, że jego agencja została zinfiltrowana przez terrorystów. W "Tajnej inwazji" okazuje się, że znów ktoś rozpoczął mu rewolucję koło pióra. Skoro spisek złych kosmitów zagraża Ziemi, może czas wezwać superbohaterów, trochę ich przecież się po tym świecie pałęta? Wyjaśnienie, dlaczego Fury się na to nie decyduje, jest pięknym przykładem scenariopisarskiego lenistwa. 

Nie działa także jego relacja z Gavikiem, antagonistą produkcji. Swoją drogą jest to chyba najgorszy złol, jaki pojawił się kiedykolwiek w filmie lub serialu podpisanym przez Dom Pomysłów — a pamiętam dżiny z "Ms. Marvel". Jego ambitne plany nie mają za dużo sensu, a kolejne ruchy wydają się histeryczne. Serial stara się nam tymczasem wmówić, że mamy do czynienia z dobrze zaplanowaną konspiracją. Chociaż Gavik jest bardzo powiązany z Furym, ostatecznie odmawia im się nawet konfrontacji. Wątek, który jest główną osią fabuły, ostatecznie nie otrzymuje kulminacji. 

Z całej obsady w tym bałaganie odnajduje się tylko Olivia Colman, grająca śmieszkującą panią dyrektor brytyjskiego MI6, która z zaraźliwym chichotem potorturuje kosmitę lub pogrozi komuś bronią. Cobie Smulders, która od 11 lat wcielała się w Marię Hill, postać z ogromnym potencjałem, zostaje zmarnowana. Ben Mendelsohn, wybitny aktor, nie ma tu nic do roboty. Don Cheadle także ogranicza się do spokojnego mówienia z pokerową twarzą, a jego postać zostaje dosłownie cofnięta o kilka lat. 

Czy jest to tak żenujące, jak "Mecenas She-Hulk"? Niby nie, ale niekoniecznie działa to na plus. Nieudany serial o kuzynce Hulka miał kilka niezłych momentów, poza tym prawie rok po seansie wciąż go pamiętam — chociaż z jak najgorszych powodów. "Tajną inwazję" skończyłem oglądać wczoraj. Z trudem mogę sobie cokolwiek przypomnieć. Jedną scenę, przy której się uśmiechnąłem. Jedno zaskoczenie. Jedną emocję. Cokolwiek. 

Tymczasem cała intryga jest tak okropnie prowadzona, że nie sposób ją śledzić nawet z minimalnym zainteresowaniem. Zresztą nikt tutaj nawet nie udaje, że chce budować jakieś napięcie. Ba, nikt nie udaje, że to wszystko ma jakiś sens. Poszukiwany przez milicję Fury spokojnie ucieka z Moskwy... pociągiem pasażerskim. Ranny po zamachu prezydent Stanów Zjednoczonych zostaje umieszczony w pokoju szpitalnym, w którym przed jego łóżkiem znajduje się ogromne okno — bo hej, obawiamy się kosmitów, ale już nie snajpera. Niby stawką jest wybuch III wojny światowej, a emocje jak na grzybach.

Po premierze serialu wybuchła dyskusja z powodu wyjątkowo szpetnej czołówki — jak się okazało, zestawiającej obrazy stworzone przez sztuczną inteligencję. Naprawdę, pal licho otwarcie. Zawsze można je przeskoczyć. Najbardziej boli, że cały serial wydaje się napisany przez robota. To produkt z pracującej na pełnych obrotach fabryki, tak nijaki, że bardziej się nie da. Trochę cieszy, że strategia Marvela co do seriali zaczęła się zmieniać. Nie zmienia to jednak faktu, że z obawą wyczekują kolejnych adaptacji komiksów tego wydawnictwa. 

3/10 

Wszystkie odcinki "Tajnej inwazji" są dostępne na platformie streamingowej Disney+.  

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tajna inwazja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy