"Daredevil": Powrót do korzeni [recenzja sześciu pierwszych odcinków trzeciego sezonu]
W tym roku zadebiutowały już trzy produkcje z uniwersum Marvela/Netflixa - fanom zostały przedstawione kolejne losy trzech Obrońców: Jessiki Jones, Luke’a Cage’a i Danny’ego Randa. Od premiery drugiej serii „Daredevila” minęło ponad dwa i pół roku i w końcu przyszła pora na premierę wyczekiwanej przez widzów odsłony przygód Matta Murdocka. Sezon trzeci „Daredevila” startuje w ten piątek – 19 października, a my mieliśmy okazję obejrzeć pierwsze sześć odcinków produkcji. Czy warto było czekać? Recenzja bez spoilerów.
Zacznijmy od tego, że jestem fanką drugiej serii "Daredevila". Frank Castle (Jon Bernthal), Elektra (Elodie Yung) i Karen Page (Deborah Ann Woll) należą do grona moich ulubieńców z serialowego świata Marvela, jednak trzeba przyznać, że w poprzedniej serii "Daredevila" było za mało Diabła z Hell’s Kitchen.
W szczególności Punisher trochę ukradł mu serial, a Cox nie miał możliwości, żeby pokazać swoje umiejętności aktorskie, czy ‘wgryźć się’ w ciekawy materiał.
Teraz to się zmienia - w trzecim sezonie twórcy postanowili wrócić do korzeni i zbudować najnowszą odsłonę na podstawie największych zalet pierwszej i drugiej serii (a to oznacza również, że tym razem na szczęście nie zobaczymy niepotrzebnie skaczących po dachach ninja).
W najnowszych odcinkach problemy Daredevila są bardziej realne, narracja jest logiczna, wątki poszczególnych bohaterów ściśle łączą się ze sobą, a w centrum akcji znajduje się konflikt pomiędzy Mattem i Wilsonem Fiskiem (Vincent D’Onofrio).
Pamiętacie, jak Frank w drugim sezonie stwierdził, iż Matt mógłby bez problemu stać się kimś takim, jak Punisher i tak naprawdę jedyne, co ich dzieli to "jeden gorszy dzień"? Ano właśnie. Ten dzień nadszedł właśnie dla Daredevila.
Po wydarzeniach z "The Defenders" Matt kompletnie się załamuje - bohater jest pełen wątpliwości, kwestionuje swoją do tej pory niezłomną wiarę. W skrócie - znajduje się na skraju przepaści i pragnie śmierci.
Kiedy dowiaduje się, że Fisk współpracuje z FBI za wszelką ceną chce odkryć jego prawdziwe plany. I nikt nie stanie mu na drodze... Kiedy Matt znajduje się na samym dole, Wilson pnie się do góry.
Tak jak wspomniałam wyżej, Charlie Cox, którego uwielbiam od czasów "Gwiezdnego pyłu", w końcu dostaje okazję do popisu aktorskiego. Świetnie czuje się w swojej roli i doskonale radzi sobie w scenach z resztą obsady. Nowym i jednym z najbardziej interesujących wątków jest jego relacja z siostrą Maggie (Joanne Whalley). Po prostu majstersztyk! Ich dialogi są boskie.
Ogromne brawa należą się także Vincentowi D’Onforio, który jest jak zawsze doskonały w roli złowrogiego i doskonałego manipulatora Wilsona Fiska. Główny przeciwnik Daredevila doskonale wie gdzie uderzyć, kogo przekupić i jak kogoś zniszczyć lub owinąć sobie wokół palca. Jedni wrogowie superbohaterów mają potężne moce, a inni... radzą sobie w trochę odmienny, ale bardziej przerażający sposób.
W tym miejscu warto wspomnieć o świetnie zrealizowanych i użytych retrospekcjach, które tym razem pozwalają zbudować historię i zrozumieć bohaterów. Szczególnie warto polecić sceny z udziałem agenta FBI, Dexa Poindextera (Wilson Bethel).
Drugi plan w produkcjach Marvela jest jak zwykle świetny. Bez dobrze zarysowanych postaci drugoplanowych żaden serial nie będzie satysfakcjonujący. Główny bohater jest tak dobry, jak otaczający go świat.
I tak wątki wszystkich bohaterów są ciekawe, a co najważniejsze - jest zachowana pomiędzy nimi bardzo dobra równowaga. Wykazać może się i Foggy Nelson (Elden Henson), i Karen, i nowicjusze - Dex, Rahul Nadeem (Jay Ali) oraz Maggie.
Foggy ma sporo do roboty jako adwokat. Przy okazji poznajemy również jego rodzinę i łączące ich relacje. Po raz kolejny Neslon okazuje się naprawdę dobrym kumplem (czego dowodem może być krótka, ale ważna scena z Karen w samochodzie) i dba jak może o dobro Matta.
Jeżeli chodzi o Karen, której wątek i charakterystyka były jedną z największych plusów drugiego sezonu, to i ona nie próżnuje. Ze wszystkich sił stara się zaleźć Fiskowi za skórę i uporać z przeszłością.
Karen Page to jedna z bohaterek, które przeszły ogromną przemianę w trakcie poprzednich serii, warto więc zaznaczyć, iż teraz dokładnie widać, jak w między czasie (i pod nieobecność Matta) ukształtowały ją wydarzenia z pierwszej serii "Punishera". Karen jest bardziej twarda i uparta. W końcu (!) też dostajemy backstory bohaterki. Cud, miód i orzeszki.
I na koniec parę słów o najlepszej nowej postaci, czyli siostrze Maggie. Fani komiksów z pewnością domyślają się już kim jest i co znaczy dla Daredevila, ale nie psując zabawy powiem tylko, że naprawdę, ale to naprawdę jej sceny z Mattem to prawdziwa gratka. Jeżeli ktoś ma postawić tego upartego prawnika na nogi, to tylko ona.
W pierwszych sześciu odcinkach widzowie dostają więcej pytań niż odpowiedzi. Napięcie rośnie z każdym kolejnym epizodem i jeżeli twórcy utrzymają ten bardzo dobry poziom do końca sezonu, to mamy przed sobą, z całą moją sympatią do Jessiki Jones (która jest moją ulubioną postacią z serialowego uniwersum Marvela), najlepszą odsłonę seriali Marvela na Netflixie.
Ocena: 8,5/10
Trzeci sezon serialu "Daredevil" (trzynaście odcinków) startuje 19 października na platformie Netflix.