Magdalena Cielecka: Czekam na role nieoczywiste!
Od wielu lat obecna w kinie, telewizji i na scenie, za każdym razem pokazuje inne oblicze. W kolejnym sezonie "Chyłki" zobaczymy ją na samym dnie. Nam opowiedziała, jak czuje się w tak niedoskonałej wersji, co w jej życiu zmieniła pandemia koronawirusa i czego szuka w naprawdę dobrym serialu.
Marta Podczarska, INTERIA: "Zaginięcie", 1,8 mln widzów, "Kasacja" - ponad 1 mln. To w przypadku seriali TVN jeden z najlepszych wyników. To pani niesie ten serial. Jest pani dumna?
Magdalena Cielecka: - Czuję się odpowiedzialna za efekty mojej pracy i bardzo miłe jest to, że widzowie ją doceniają. Nie tylko z powodu wyników, ale przede wszystkim ponieważ udało się stworzyć serial, który ma rzesze fanów, zamawiane i kręcone są kolejne sezony.
Seriale adaptowane to szczególny gatunek. Czytelnicy mają swoje wyobrażenia na temat bohaterów, którym aktor może nie sprostać. A fandom książek Mroza jest bardzo silny...
- Po tych dwóch wyemitowanych już sezonach odzew jest bardzo pozytywny. Większość fanów twierdzi, że nie wyobraża sobie żadnej innej aktorki w tej roli. Choć nie byłam oczywistym wyborem. Bohaterka książek Remigiusza Mroza jest przecież w innym wieku, ma inny kolor włosów. Być może dostałam tę rolę, bo coś między mną a Chyłką zaiskrzyło.
W TVN oglądaliśmy niedawno finał "Kasacji", w Playerze dostępna jest "Rewizja". Czym tym razem zaskoczy nas bohaterka?
- Życie Chyłki poważnie się skomplikuje. W "Rewizji" zobaczymy ją i Kordiana po przeciwnych stronach barykady, ale nie to będzie dla niej największym ciosem. Największy zada sobie sama. Moja bohaterka sięgnie dna, a władzę nad nią całkowicie przejmie alkohol. Jej upadek będzie rzutował na karierę i życie osobiste. Przez cały sezon będziemy obserwować, jak się stacza...
Dalsza część wywiadu na kolejnej stronie --->
Pani Chyłka w serialu pokazuje wiele twarzy. Bywa niewyspana, skacowana, nieuczesana i bez makijażu. Jak pani czuje się w takiej wersji, niedoskonała na ekranie?
- Doskonale (śmiech)! Nie chodzi mi oczywiście o sprawy uzależnienia bohaterki, ale to, że tak niedoskonała mogę pokazać całe spektrum emocji. Chyba dla każdego aktora jest ważne, by nie być wyidealizowanym, by pokazywać prawdę. Cieszę się, że mogę pokazać wiele różnych twarzy jednej bohaterki.
Pytam o te niedoskonałości, bo w show-biznesie tak ważny jest kult młodości i piękna, choć na szczęście powoli się to zmienia. Jaki ma pani stosunek do swojej urody, do ciała?
- Ze swoją powłoką zewnętrzną jestem zaprzyjaźniona od dawna, lubię ją i staram się żyć z nią w harmonii, nadmiernie jej nie eksploatować. Nie mam problemu z samoakceptacją. Odziedziczyłam dobre geny po rodzicach. Jestem pogodzona i ze swoim wiekiem, a mam już prawie 50 lat, i z ciałem. Muszę o nie dbać, bo wtedy mi się za to odwdzięcza, a jest to przecież jedno z narzędzi mojej pracy.
A jak upływający czas obchodzi się z aktorami? Czy to mężczyźni częściej mogą liczyć na ciekawsze role? Wydaje mi się, że coraz częściej widzimy też silne postaci kobiece na ekranie.
- Nie tylko silne. Coraz więcej jest pierwszoplanowych postaci kobiecych, których kiedyś próżno było szukać w kinie. W końcu dojrzeliśmy do pokazywania postaci kobiecych w różnym wieku, w ciekawym, wielowymiarowym wydaniu.
Seriale są obecnie małymi dziełami sztuki, mają imponujące budżety, obsady, twórców. Bardzo zmieniło się to od czasów, gdy serial w Polsce uważany był za trzeciorzędny gatunek, a dla aktora sposób na podreperowanie budżetu. Co pani najbardziej w nich ceni?
- Właśnie tę krótką formę. Aktor nie zawsze ma szansę na to, by zagrać dużą, interesującą rolę w filmie. Seriale dają tę możliwość, bo jest ich po prostu więcej. Coraz częściej polskie produkcje telewizyjne są na naprawdę wysokim poziomie i oferują pracę nad ciekawymi historiami.
Zwykle aktorzy mówią, że najważniejszy jest scenariusz. Ale skąd wiadomo, że konkretny projekt "kliknie", że warto w niego wejść?
- Tego nie wiadomo nigdy. Nawet po przeczytaniu scenariusza, który wydaje się petardą, nie ma gwarancji sukcesu. Wchodząc w jakiś projekt, zawsze jest ryzyko, stajemy przed wielka niewiadomą. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć na początku zdjęć, że film czy serial odniosą sukces.
A pani, jako widz, czego szuka w dobrym serialu?
- Tego, żeby "trzymał za gardło". Żeby kończąc jeden odcinek od razu myślało się o tym, by włączyć kolejny.
Dalsza część wywiadu na kolejnej stronie --->
Żyjemy w tych słynnych "ciekawych czasach", pandemia, lockdown, wreszcie otwarcie teatrów, wznowienie planów zdjęciowych, ale wciąż w warunkach pandemicznych. Jak koronawirus zmienił pani życie zawodowe?
- Pandemia miała wpływ przede wszystkim na moją pracę w teatrze. Tu odczuliśmy to najdotkliwiej. Musieliśmy przełożyć premierę spektaklu "Odyseja. Historia dla Hollywoodu" Krzysztofa Warlikowskiego na 2021 rok. Próby zostały zawieszone, później niektóre obywały się online, jednak to zupełnie nie to samo, kiedy nie obcujemy ze sobą na scenie. Z naszymi spektaklami nie mogliśmy wyjeżdżać za granicę. Widownia też jest ograniczona. Wielu małym teatrom zwyczajnie nie opłaca się grać dla tak małej liczby widzów. Dostępne były streamingi spektakli online, duża część pracy przeniosła się do internetu, jednak nic nie jest w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu z widzem.
Teatr, kino, telewizja, nieprzerwanie są miejscami pani aktywności. To ogromny sukces i coraz większa rzadkość w zalewie "karier" z Instagrama, od tylu lat być sławną dzięki swojej pracy. Uważa się pani za szczęściarę?
- Za ogromną! Nie tylko z powodów, które pani wymieniła, ale także dlatego, że mam w życiu ogromne szczęście. Od lat mogę robić to, co kocham i wciąż sprawia mi to przyjemność. Utrzymuję się z tego. Mam wybór, mogę przyjmować role, które uważam za interesujące, które mnie rozwijają jako aktorkę i człowieka. To duży komfort i szczęście.
Maciej Stuhr powiedział mi niedawno, że całe życie marzył o roli psychopatycznego mordercy i po "Szadzi" jako aktor jest już właściwie spełniony i chętnie staje po drugiej stronie kamery. Czy pani ma jeszcze marzenia dotyczące ról?
- Mam ogromny apetyt na nowe wyzwania. Nie potrafiłabym jednak, tak jak Maciek, skonkretyzować, w jaką postać chciałabym się wcielić. Czekam na role nieoczywiste!