Dorota Landowska o serialu "Bracia": Kobiety też powinny być na plakatach
Na platformę Polsat Box Go oglądać możemy nowy serial "Bracia". Obok Jana Frycza, Katarzyny Gniewkowskiej, Piotra Stramowskiego, Nikodema Rozbickiego, Mateusza Kościukiewicza i Damiana Kreta pojawia się też Dorota Landowska. Aktorka, której bohaterki to zazwyczaj kobiety "garniturowe" - prokuratorki, dyrektorki, psycholożki, profesorki, tym razem urzeka swoją emocjonalną kreacją.
Czy twoim zdaniem "Bracia" to odpowiedź na "Przyjaciółki"?
Dorota Landowska: - Nie. "Przyjaciółki" są bezkonkurencyjne. Wydaje mi się, że nikt nie śmiałby nawet takiej odpowiedzi sugerować. Sama jestem wielbicielką "Przyjaciółek". "Bracia" to po prostu bracia, czterech fajnych chłopaków i ich cudowny ojciec, Jan Frycz, ale wokół nich oczywiście są wspaniałe kobiety. Uważam, że również powinnyśmy znaleźć się na plakatach reklamowych.
"Bracia" to saga rodzinna. Mamy dorosłe dzieci z własnym bagażem dorosłości i marzeń, ojca, który delikatnie mówiąc, nie jest autorytetem dla synów i mało o nich wie oraz matkę, która całe życie zajmuje się domem i swoimi "czterema porami roku", jak nazywa synów. Gdzie twoim zdaniem przebiega cienka granica między spełnieniem a rezygnacją z siebie?
- Jest też Aleksandra. Moja bohaterka jest matką samotnie wychowującą córkę, Zosię i bez wątpienia kobietą pełną poświęceń. Trudna rola rodzicielstwa polega chyba na tym, że decydujemy się na kroki, które wydają nam lepsze dla siebie, dzieci, rodziny. Prywatnie wolę spędzać czas z synem, z córką albo z całą rodziną, niż oddać go tak bezpośrednio komuś, czemuś, co tą rodziną nie jest.
To przelotny romans?
- Jerzy? Nie. Jestem tą drugą. Jest mi bardzo miło, że tą pierwszą jest Kasia Gniewkowska, bo bardzo ją lubię i cenię. Miałam lód na plecach, kiedy grałyśmy wspólne sceny, te najtrudniejsze. Prywatnie, gdy się spotykamy, dużo się śmiejemy, a w serialu Kasia była dla mnie okrutna i potraktowała mnie w sposób bezkompromisowy.
Po obejrzeniu pierwszego odcinka miałam wrażenie, że Jerzy, Małgorzata i Aleksandra w coś grają.
- To nie jest gra. W serialu mamy zderzenie silnych osobowości. Ludzi z krwi i kości. To nie są postaci papierowe. Oni są mocni, zarysowani grubą kreską. Nie wskazałabym jednoznacznie, kto z nich jest silniejszy. Mogę tylko powiedzieć: miłość, miłość, miłość.
Twoje bohaterki to kobiety "garniturowe" - prokuratorki, dyrektorki, psycholożki, kierowniczki czy profesorki. Tym razem bije od ciebie zmysłowość, seksualność. Pięknie są pokazane zbliżenia na twoją twarz, oczy, usta.
- To już zasługa pionu charakteryzacji i kostiumów. Pracować z tak zdolnymi dziewczynami, to czysta przyjemność. Można to porównać tylko z "Dynastią". Wspaniałe uczucie. Zapewniam cię jednak, że na co dzień nie zasypiam i nie budzę się w pełnym makijażu i ślubnej fryzurze. Po zakończeniu zdjęć chciałam jednak adoptować dziewczyny od make-upu i fryzury, zabrać je do domu, żeby robiły mi tak zawsze. Każdego dnia zapalały mi ogień w oczach.
Ta rola była pisana dla ciebie?
- Zaskoczę cię. Wzięłam udział w zdjęciach próbnych, jak zawsze. Bardzo wiele ról, które zagrałam było konsekwencją tego, że wygrałam casting. W przypadku "Braci" otrzymałam zaproszenie od Joli Trykacz, producent kreatywnej, na którym spotkałam Kasię Gniewkowską. Od początku brano pod uwagę nasz duet. Tak zaczęła się nasza przygoda. Potem długo czekałyśmy na odpowiedź. Po kilku miesiącach okazało się, że mamy to!
Jak odnalazłaś w sobie Aleksandrę?
- Starałam szukać takiego wzorca w relacji z moją mamą. Poznanie mojej mamy w sytuacjach trudnych bardzo dużo mi dało i podpowiedziało, jak tę rolę prowadzić. Staraliśmy się razem z reżyserem Maćkiem Migasem tak konstruować postaci, żeby w tym wszystkim, co spotyka bohaterów i bohaterki, była zachowana duma. Zrobiłam tak. Wiedziałam, co robię, decydując się na związek z żonatym mężczyzną. Życie Aleksandry i Jerzego toczyło się równolegle z jego życiem z Małgorzatą. Na dwa domy. W tym "drugim" domu Jerzy miał swoje rzeczy, swój świat, swoją szafę. Aleksandra, podobnie jak żona, też dla Jerzego prasowała, prała, sprzątała i gotowała.
Mówi "kocham cię"?
- Tak, bo kocha. Kiedy dojdzie do konfrontacji z Małgorzatą da do zrozumienia, że wiedziała, że Jerzy ma rodzinę i nigdy nie chciała go im odebrać dla swojej rodziny. Świadomie zgodziła się na taki układ. Kocha Jerzego. Tyle i aż tyle. Oczywiście, boi się zadawać pytań o tą drugą rodzinę, stawiać go przed wyborem, bo może czuje, że on wtedy odejdzie. Myślę, że jest w stanie zrobić prawie wszystko, by zatrzymać go przy sobie.
Beata Banasiewicz/ AKPA