"Belle epoque": Konstancja zabiła Jana i... serial?
W ostatnim odcinku pierwszego sezonu "Belle epoque" napięcie mogło sięgać zenitu. Mogliśmy liczyć na nagły zwrot akcji, niespodziewane zakończenie, które zatrze złe wrażenie surowo ocenianych dziewięciu poprzednich odcinków. Wszystko to pozostało, niestety, w sferze życzeń...
Od tygodnia byłam pewna, że tego serialu nie da się uratować i nie myliłam się. Agresywna reklama zdradziła wszystko na tydzień przed finałem. Najskrzętniej strzeżony serial TVN (informacje o nim przedostały się do mediów w ostatnim momencie, długo po rozpoczęciu zdjęć) ujawnił kluczowe fakty w trailerze, który emitowany był już w święta.
Po obejrzeniu ostatniego odcinka nasuwa się wiele pytań, bowiem pełno jest w nim sprzeczności i nielogiczności. Jak to możliwe, że Jan, nasz polski Sherlock Holmes, sam nie odkrył kłamstw Konstancji? Dlaczego podczas ślubu żaden z gości nie zareagował, słysząc dwa wystrzały w zakrystii? Czy nikogo nie zdziwiło nagłe zniknięcie panny młodej?
Być może jest to celowy zabieg twórców, którzy od początku planowali drugi sezon produkcji. Zakończenie stwarza jednak wrażenie niechlujności i braku spójności. Końcowy przeskok czasowy i mnożące się tajemnice to ewidentne wprowadzenie do drugiego sezonu. Tylko czy ktoś na niego czeka?
Już podczas prezentacji wiosennej ramówki TVN Edward Miszczak obiecywał co najmniej dwa sezony przygód detektywa Edigeya. Pierwsza seria bardzo podzieliła widzów. Byli tacy, którzy w serialu upatrywali pierwszej polskiej produkcji kryminalnej z prawdziwego zdarzenia, inni natomiast już po premierowym odcinku wylewali nań wiadro pomyj. Ja zastosowałam regułę trzech epizodów. I choć nie należę do fanów "Belle epoque", nie mogę odmówić mu mocnego punktu.
Były nim historie kryminalne. Naprawdę ciekawe, oparte na prawdziwych wydarzeniach. Gdyby poprowadzone były w staranniejszy sposób, gdyby poświęcono im więcej czasu i większą uwagę przywiązano do samego rozwiązywania zagadki, jak to się dzieje choćby w "Kościach" czy "CSI...", otrzymalibyśmy prawdziwy majstersztyk (duet Próchniak-Lubos sprawdził się świetnie, wszystkie sceny z serialowym rodzeństwem są zagrane na światowym poziomie i szkoda tylko, że jest ich tak niewiele).
Czym scenarzyści postarają się zaskoczyć widza w nowej serii? Powstają już teorie spiskowe, jakoby śmierć Jana była tylko jego przerażającym snem:
Są też tacy, którzy, mimo zapewnień władz stacji, wieszczą koniec "Belle epoque". Czy Magdalena Cielecka jako Konstancja jedną kulą uśmierciła zarówno Koryckiego, jak i cały serial? Oby jesienne wskrzeszenie okazało się strzałem w dziesiątkę, a nie w kolano...