"Belle epoque": Baloniku nasz malutki...
Najgłośniej reklamowana, najbardziej doinwestowana, z największą pompą podczas premiery, wszystkie „ochy” i "achy", jakie słyszeliśmy jeszcze przed emisją serialu sprawiły, że oczekiwania wobec niego były naprawdę duże. Niestety, „Belle epoque” okazał się sztucznie pompowanym balonem…
"Małaszyński jest jak Tom Hardy w ‘Tabu’, tylko mniej przystojny", "Polska wersja ‘Kości’ osadzona na początku XX wieku", "Krakowskie ’Ripper Street’", "CSI: Kryminalne zagadki Krakowa", to tylko kilka komentarzy, które zdążyłam wymienić z kolegami i koleżankami po premierze dwóch odcinków serialu. Nie znaczy to, że był zły, ale czy tego oczekiwaliśmy po "dziele, którego jeszcze w Polsce nie było? W Polsce owszem, nie, jednak serialowy światek pełen jest podobnych produkcji...
Jan Edigey-Korycki (Paweł Małaszyński, jakby pozbawiony emocji i wyrazu, przyciężki jak jego zakurzony płaszcz) po latach nieobecności wraca do Krakowa, by pochować zamordowaną w brutalny sposób matkę.
Już w pierwszych scenach dowiadujemy się, że nasz główny bohater to persona non grata, bowiem przed laty wziął udział w pojedynku, który zakończył się śmiercią brata jego ukochanej. Ową ukochaną jest przepiękna Konstancja, w tej roli Magdalena Cielecka, która w pierwszych dwóch odcinkach serialu pojawia się na ekranie jedynie na kilka chwil (chwile te są jednak jednymi z lepszych momentów serialu, bo choć na razie aktorka niewiele miała do zagrania, kostium nosi jak nikt inny).
Przy okazji śledztwa w sprawie zabójstwa matki, okazuje się, że podobnych zbrodni było więcej. W ten sposób Jan zostaje detektywem (jakież to proste, prawda?). W rozwikłaniu kryminalnej zagadki pomaga mu rodzeństwo Skarżyńskich (w tych rolach Anna Próchniak i Eryk Lubos, dwa najmocniejsze punkty serialu; Lubos ze swoim nerwowym tikiem przechodzi sam siebie i jest godny oklasków), które posługuje się najnowszymi metodami śledczymi i wiedzą zdobytą na Sorbonie.
Nie będę rozwikływać zagadki pierwszego odcinka (sami domyślicie się mniej więcej w połowie...), dość powiedzieć, że laboratorium Skarżyńskich wespół z detektywem Koryckim i oczywiście policją (jej szef - Jelinek - czyli Olaf Lubaszenko jest chyba moją ulubioną postacią, aktor jak zwykle gra na poziomie, a kostium i bokobrody dodają mu uroku) działają niczym agent Booth i pracownicy Jeffersonian Institute.
TVN promował serial od kilku dobrych miesięcy, chwalił się ogromnym budżetem, kostiumami sprowadzonymi zza granicy, dbałością o każdy szczegół... Niestety, tego przepychu, przynajmniej na razie, nie widać na ekranie.
Mam problem z kolorami, Kraków belle epoque jawi się szaro i ponuro, a ulica Poselska, która wydaje się być jedyną lokacją w mieście, jest pokryta sianem i pełna przechadzających się bez celu statystów. To wszystko stwarza wrażenie pastiszu, ale czy takie było założenie twórców? Dużym minusem jest również udźwiękowienie, nie wszystkie dialogi są słyszalne. Razi też piękna polszczyzna chłopów spod Krakowa w 1908 roku...
Plusy? Mocna obsada, Anna Próchniak, Eryk Kulm, Eryk Lubos i Olaf Lubaszenko niosą serial, Magdalena Cielecka, Weronika Rosati i Vanessa Aleksander - intrygują. Czołówka ze świetnie dopasowaną piosenką wprowadza w klimat.
TVN chciał przyciągnąć widza Pawłem Małaszyńskim, zbrodnią i seksem (w drugim odcinku pojawia się nawet zapowiedź orgii!). Dwa na trzy z tych elementów sprawiają, że nie czekam z niecierpliwością na trzeci odcinek. Kusi wyłącznie mroczno-seksualna odsłona Cieleckiej i Rosati...
5,5/10
Marta Podczarska