Archiwista
Ocena
serialu
8,4
Bardzo dobry
Ocen: 139
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Anna Kraszewska: Nowa gwiazda TVP? Dołączyła do popularnego serialu

Anna Kraszewska na ekranach pojawiała się głównie w rolach drugoplanowych. Teraz nadeszła pora na pierwszy plan. 29-letnia aktorka pojawi się w drugim sezonie kryminalnego serialu TVP "Archiwista".

Anna Kraszewska to nazwisko, które warto zapamiętać. Choć bowiem do tej pory grała postaci drugoplanowe, to właśnie doczekała się szansy na to, by pokazać swój talent w roli głównej. Tą szansą jest nowy sezon znanego serialu "Archiwista", w Kraszewska wciela się w podkomisarz Hannę Buczak, tworząc serialowy tandem z Henrykiem Talarem. Nam mówi o tym, co poświęciła dla tej roli i dlaczego postanowiła zostać aktorką, skoro odnosiła sukcesy jako graficzka i reżyserka.

Anna Kraszewska: "Teatr dużo mi dał. Uratował mnie"

PAP Life: Marzyłaś kiedyś, żeby zostać policjantką?

Anna Kraszewska: Bardziej detektywem albo agentką służb specjalnych. Nawet zaczęłam się dowiadywać, gdzie można zapisać się na jakieś kursy czy szkolenie, żeby przygotować się do wstępnych testów. Ale w końcu jednak ten pomysł porzuciłam, doszłam do wniosku, że musiałabym zrezygnować ze swojego życia prywatnego, z rodziny, a to już nie będzie takie fajne. Miałam wtedy chyba dwadzieścia lat, pasjonowałam się fotografią reportażową i bardzo interesowałam się, tym, co się dzieje na świecie, polityką.

Reklama

W drugim sezonie "Archiwisty" grasz podkomisarz Hannę Buczak. To główna rola kobieca, a dla ciebie pierwsza duża rola. Podobno zaczęłaś się do niej przygotowywać zanim wygrałaś casting?

- To prawda. Casting był wieloetapowy, startowało wiele aktorek bardziej znanych niż ja i do końca nie miałam pewności, że zostanę wybrana. Na ostatnim etapie przesłuchań zadzwoniłam do znajomego trenera i poprosiłam, żeby zaczął ze mną ćwiczyć na siłowni. Chciałam być gotowa, gdy zaczną się zdjęcia. Trochę przesadziłam. Przez dwa tygodnie ćwiczyłam tak intensywnie, że aż spuchłam od podnoszenia ciężarów. Potem, gdy już zostałam wybrana do tej roli, producent zorganizował dla nas szkolenie policyjne, chodziłam też na strzelnicę i uczyłam się strzelać z broni palnej. Lubię być dobrze przygotowana, chciałam wiedzieć jak najwięcej o pracy w policji. Dlatego potrafiłam zaczepiać policjantów na ulicy i wypytywać ich o różne rzeczy.

PAP Life: Nie patrzyli na ciebie ze zdziwieniem?

Byli zdziwieni, ale jak im mówiłam, że chodzi o przygotowanie do roli, to od razu reagowali uśmiechem. Raz mnie moja ciekawość uratowała, bo przechodziłam na czerwonym świetle przez pasy i zatrzymała mnie policja, żeby dać mi mandat. Ale przez to, że zaczęłam ich wypytywać o wszystkie możliwe sprawy, to skończyło się tylko na pouczeniu. Na koniec powiedzieli mi, że jako policjantka, chociaż fikcyjna, powinnam dawać lepszy przykład.

Anna Kraszewska: "Moja droga do aktorstwa była dość kręta"

PAP Life: Czy to prawda, że dla roli w "Archiwiście" zrezygnowałaś z pracy w Teatrze Powszechnym w Łodzi?

- Na początku wydawało się, że uda mi się wszystko połączyć, ale produkcja serialu się przesunęła i musiałam wybierać. Miałam oczywiście wątpliwości, bo w teatrze akurat miałam zagrać dużą rolę, od początku budowaną przeze mnie, a nie, jak do tej pory, na zastępstwo. Cieszyłam się na tę pracę, właściwie dopiero zaczęłam grać na scenie. Teatr dużo mi dał. Uratował mnie, uratował od takiego poczucie, że jestem najgorsza, beznadziejna, bo na studiach tak się czułam. 

- Tam cała moja pewność siebie została zdeptana, kiedy wyszłam ze szkoły, uważałam, że do niczego się nie nadaję. A kiedy znalazłam się w teatrze, nagle po trzech spektaklach coś kliknęło, odblokowałam się, zaczęłam się bawić pracą na scenie, cieszyć, choć czasami grałam po dwa spektakle dziennie. Zawsze jednak marzyłam o filmie. Co prawda serial to nie film, ale w grę wchodziła główna rola kobieca, 54 dni zdjęć, praca ze świetnymi aktorami. Dlatego wybrałam "Archiwistę". Bardzo dużo się nauczyłam, zobaczyłam, jak wszystko działa na planie, jak rozkładać swoją energię, koncentrację.

PAP Life: Studiowałaś aktorstwo w łódzkiej Filmówce. Co było nie tak, że nie masz dobrych wspomnień z tej szkoły?

- Moja droga do aktorstwa była dość kręta. Kiedy dostałam się do Filmówki, miałam 24 lata i byłam jedną z najstarszych osób na roku. Wcześniej byłam na ASP, na fotografii, ale miałam też operatorkę, grafikę. Realizowałam mnóstwo fajnych rzeczy, moje okładki czy plakaty dostawały różne wyróżnienia, nagrywałam sesje, montowałam i jeszcze robiłam zdjęcia. Robiłam też etiudy jako reżyserka i powiem szczerze, że wtedy kompletnie nie myślałam, że będę aktorką. 

- Czasem nawet mówiłam, że współczuję aktorom i nigdy nie chciałabym być na ich miejscu. Ale w pewnym momencie mocno poczułam, że brakuje mi sceny. W dzieciństwie ćwiczyłam balet, chodziłam też do szkoły muzycznej, grałam na instrumentach. Na ASP zaczęłam grać w reklamach i okazało się, że dobrze się czuję przed kamerą. Zaczęłam szukać castingów do filmów, ale przeważnie słyszałam: "Jak nie masz szkoły to cię nie wpuszczę, najpierw musisz skończyć aktorstwo". Postanowiłam więc zdawać do Filmówki w Łodzi. Skoro trzeba skończyć szkołę państwową, to ją skończę.

PAP Life: Ale Filmówka cię nie urzekła...

- Na początku bardzo urzekła, ale po dwóch miesiącach trafiłam do szpitala pod kroplówkę w poważny stanie.

Anna Kraszewska: "Trzeba walczyć o swoje"

PAP Life: Co się wydarzyło?

- Miałam powikłania po anginie. A w Filmówce na pierwszym roku nie można być chorym. Trzeba być na wszystkich zajęciach, bo jest selekcja, wszyscy się boją, że wylecą. U mnie był dodatkowy stres, bo przecież dla aktorstwa totalnie przestawiłam swoje życie i zaczęłam wszystko od początku. Chodziłam więc chodziłam na zajęcia na antybiotykach, aż w końcu mój organizm powiedział "stop". To był jakiś punkt zwrotny, zrozumiałam, że muszę iść swoją drogą, bo inaczej się wykończę. Finalnie wszystko się ułożyło, skończyłam studia, obroniłam dyplom. 

- Na szczęście trafiłam na mądrych profesorów, którzy dodali mi otuchy. Czasami wystarczą dwie osoby, które nas wesprą. Niedawno otworzyłam konto na Tik Toku, gdzie opowiadam o Filmówce, mówię, czego mnie tam nauczyli, a czego nie. Opowiadam o tym trochę z przymrużeniem oka, bo też byłabym niesprawiedliwa, gdybym powiedziała, że niczego stamtąd nie wyniosłam.

PAP Life: A co wyniosłaś?

- Na pewno wiem, że trzeba walczyć o swoje. W szkole gra się tyle postaci naraz, tyle się dzieje, jesteśmy tacy rozwibrowani, gotowi do pracy, a potem okazuje się, że nikt na nas nie czeka. Na to niestety w szkole nas nie przygotowują.

PAP Life: Serial "Archiwista" można już oglądać? A co dalej z tobą? Jakie masz plany?

- Pierwsze tygodnie po zakończeniu zdjęć były ciężkie. Brakowało mi kontaktów z ludźmi, z którymi pracowałam, tego całego zamieszania. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Zaczęłam chodzić na castingi, dochodziłam do ostatniego etapu, już prawie byłam na planie, cieszyłam się, po czym nagle dowiadywałam się, że ostatecznie producent wybrał kogoś innego. Pytanie: czy ja się poddam, czy jednak wytrzymam i dopnę swego. Wiem, że mam historię do opowiedzenia, czuję, że zrobiłam tyle rzeczy w życiu i byłam w tak różnych sytuacjach, że ktoś to dostrzeże i wykorzysta. Po prostu staram się być silna.

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska 

INTERIA.PL/ PAP Life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy