Apple TV+: Seriale
Ocena
serialu
6,9
Niezły
Ocen: 21
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Ted Lasso": Do śmiechu i do wzruszeń. To serial idealny?

Serial Apple TV+ jest produkcją, która od pierwszego sezonu króluje na topkach najlepszych seriali ostatnich lat. Zachęcona pozytywnymi opiniami za oceanem dodałam sobie go do własnej listy "do zobaczenia". Zasiadłam do niego jednak dopiero w połowie emitowanego właśnie sezonu. Już po pierwszych minutach żałowałam, że zrobiłam to tak późno.

"Ted Lasso": Piłka nożna nie jest tu najważniejsza

Dlaczego dołączyłam do fanklubu Teda Lasso dopiero teraz? Z banalnego powodu - nie miałam subskrypcji do Apple TV+. Posiadając już i tak za dużo streamingów, byłam przekonana, że amerykańskie jabłuszko nie ma w swojej ofercie aż tak wielu interesujących mnie produkcji i mówiłam sobie, że może kiedyś nadrobię.

Do samego "Teda Lasso" początkowo nie zachęcał mnie sam opis serialu: "Trener amerykańskiego futbolu Ted Lasso przenosi się do Anglii, by objąć pieczę nad drużyną piłki nożnej. Czy brak doświadczenia i nieprzychylne środowisko przeszkodzą mu w pokazaniu graczom legendarnego Stylu Teda Lasso?". Serial o piłce nożnej? Mogę polecić mojemu bratu, ale sama nie czułam się zachęcona tym opisem. Jednak pojawiające się w sieci opinie i zachwyty krytyków zaczęły mnie coraz bardziej intrygować. A gdy o "Tedzie Lasso" zaczęły rozmawiać nie tylko osoby z branży, ale również moi znajomi, postanowiłam dać mu szansę.

Reklama

Już po pierwszych pięciu minutach wiedziałam, że przepadłam. Teraz ja jestem tą osobą, która pyta wszystkich dookoła o to, czy mają chwilę, żeby porozmawiać o Tedzie Lasso. W ciągu dwóch tygodni stałam się mistrzynią przekierowania rozmowy tak, żeby móc wspomnieć o serialu. Są już pierwsze efekty. Po trzech dniach mojego ciągłego wracania do zachwytów nad serialem, redakcyjna koleżanka rzuciła w końcu wymęczone: "no dobra, zobaczę ten serial". Jeszcze nie wie, że za chwilę stanie się jego kolejną fanką. Bo urokowi serialu, jak i samego głównego bohatera jest się bardzo trudno oprzeć.

Ted Lasso: Bohater, którego potrzebujemy, ale na którego nie zasługujemy

Siłą serialu jest oczywiście tytułowy Ted Lasso (wspaniały Jason Sudeikis). To człowiek, którego początkowo nikt nie bierze na poważnie. Ani widzowie, ani inni bohaterowie serialu. Managerem AFC Richmond zostaje, ponieważ jego właścicielka Rebecca (w tej roli fantastyczna Hannah Waddingham), liczy nie na jego sukces, ale porażkę. Teda w Anglii nie szanują zarówno jego zawodnicy, jak i kibice oraz prasa. Gdziekolwiek się pojawi "witają" go przezwiska i kpiny. Jednak on z niezachwianym optymizmem idzie do przodu i po prostu jest sobą. Nawet jeśli czasami wydaje się być wręcz infantylnie naiwny. Otoczenie Lasso często doszukuje się drugiego dna w jego zachowaniu. Nie wierzą w jego uprzejmości, pomysły i próbują się oprzeć jego dobrodusznemu optymizmowi. Ale z czasem, odcinek po odcinku, przekonują się do tego amerykańskiego "dziwaka".

Ted Lasso jest powiewem świeżości wśród cynicznych, sarkastycznych i wręcz psychopatycznych postaci, które widzowie pokochali w ostatnich latach. Ted jest miły, niezwykle empatyczny i pozytywnie nastawiony na świat, a ważniejsze od wygranej są dla niego relacje między ludzkie. Jego głównym celem w AFC Richmond jest stworzenie drużyny składającej się ze wspierających się zawodników. Tutaj nie ma miejsca na egoizm i toksyczną męskość. Lasso nie udaje też, że wie wszystko o piłce nożnej i życiu w ogóle. Jedną z moich ulubionych scen jest ta, w której zarzucany pytaniami przez dziennikarzy, zwyczajnie przyznaje się do swojej niewiedzy. Jego szczerość rozbraja nie tylko przedstawicieli mediów, ale i wielu widzów.

"Ted Lasso": Problemy bohaterów przezywamy jak własne

W tym serialu emocje wychodzą ma pierwszy plan, a bohaterowie ze sobą rozmawiają. Chociaż jest to produkcja typu feel good, to nie brakuje w niej przykrych sytuacji, zawodowych i prywatnych porażek oraz zdrad. Podczas oglądania "Teda Lasso" warto zaopatrzyć się w chusteczki, ponieważ można się na nim popłakać zarówno ze wzruszenia, jak i ze śmiechu. Obsada serialu nie ma słabego ogniwa. Zachwycają wszyscy aktorzy, nawet ci na dalszym planie. Osoba odpowiedzialna za casting zrobiła kawał doskonałej roboty. Tak samo, jak scenarzyści, którzy stworzyli postaci, których losami nie da się nie przejąć. Wraz z nimi przeżywa się ich problemy, dobre i złe chwile. Gdy któryś z bohaterów odnosi sukces, trudno jest samemu nie przeżywać radości. Serialowe rozstania i zdrady bolą niemal tak, jak te realne.

Oglądając produkcję Apple TV+ czuje się, że ekipa serialu fantastycznie się bawiła podczas pracy na planie i oddała temu serialowi swoje serce. Podejrzewam, że w ostatnim dniu zdjęciowym polała się niejedna łza. I niejedna poleje się podczas oglądania finału, który trafił na platformę wraz z początkiem 31 maja. Osobiście odwlekam seans ostatniego odcinka, bo nie mogę i nie chcę uwierzyć, że to już naprawdę koniec. Zresztą nie tylko ja nie chcę się rozstawać z "Tedem Lasso". Phil Dunster, który wcielił się w piłkarza Jamiego Tartta, wyznał, że chętnie powtórzyłby tę rolę w ewentualnym spin-offie serii. Aktor ma już nawet pomysł na zarys fabuły. Jednak czy bez Teda Lasso to był by to samo?

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Ted Lasso
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy