Opowieść o miłości, jakich mało. Rozmawiamy z gwiazdami serialu "Miłość na zabój"
"Miłość na zabój", nowy siedmioodcinkowy serial Apple TV+, to poruszająca opowieść o miłości z Veróniką Echegui i Joanem Amargósem w rolach głównych. Z okazji premiery produkcji mieliśmy okazję porozmawiać z aktorami między innymi o tym, jak na ekranie opowiadać o zmaganiach z chorobą, łącząc dramat z elementami komediowymi.
Serial "Miłość na zabój" opowiada historię Raúla (Joan Amargós), który nawiązuje kontakt z niezależną i spodziewającą się dziecka Martą (Verónica Echegui), po tym jak zdiagnozowano u niego raka serca. Znają się od czasów dzieciństwa, a los chciał, że ponownie zaprzyjaźniają się i zaczynają testować swoje przekonania na temat miłości.
W obsadzie znaleźli się również Paula Malia ("Valeria"), Cristian Valencia ("Barcelona Christmas Night"), Claudia Melo ("Love is Forever"), Roger Coma ("Grand Hotel"), Joan Solé ("Cardo"), Julián Villagrán ("The Snow Girl") i David Bagés ("The Last Night at Tremore Beach").
"Miłość na zabój" to serial stworzony i wyreżyserowany przez Daniego de la Ordena ("Zakochany do szaleństwa", "Szkoła dla elity").
7-odcinkowy serial "Miłość na zabój" miał premierę na Apple TV+ w środę, 5 lutego 2025 roku, z pierwszymi dwoma odcinkami. Kolejne odcinki będą ukazywać się w każdą środę aż do 12 marca 2025 roku. O kulisach produkcji oraz kulisach pracy na planie porozmawialiśmy z odtwórcami głównych ról: Verónicą Echegui ("Zimne światło dnia") oraz Joanem Amargósem ("Mantykora").
Justyna Miś, Interia: Czy myślicie, że można w jakiś sposób przygotować siebie, swoją rodzinę, przyjaciół na wiadomość o poważnej chorobie, która jest wątkiem przewodnim serialu "Miłość na zabój"?
Joan Amargós: - Prawdopodobnie nie da się na to przygotować, ponieważ zarówno twoja reakcja, jak i reakcja bliskich jest nieprzewidywalna. Do tego stopnia, że pojawia się w tym pewien komiczny aspekt. To bardzo bolesne, a przejście przez to jest niezwykle trudne. Bliscy starają się pomóc, ale wszystko nabiera jednocześnie komicznego wymiaru.
Verónica Echegui: - Zgadzam się.
Veronica, jak wyglądał proces tworzenia Twojej postaci? Czy dostrzegasz jakieś wspólne cechy charakteru z Martą?
VE: - To była świetna zabawa. Uwielbiam tego typu postaci. Myślę, że to była okazja, by być absolutnie wolną i nie przejmować się niczym. Sposób, w jaki Marta radzi sobie z różnymi sytuacjami – starając się do niczego nie przywiązywać – może sprawiać wrażenie, że jest powierzchowna i cyniczna. Naprawdę cieszyłam się każdym aspektem tej roli, także jej stroną fizyczną. Na początku Dani [de la Orden - przyp. red.] nie chciał, żebym była rudowłosa, ale byłam uparta. Powiedziałam mu tylko: 'Zaufaj mi, spróbuję. Jeśli ci się nie spodoba, zmienimy to'. Czułam, że to nie była tylko spontaniczna decyzja czy zachcianka. Był ku temu ważny powód. Marta jest kimś, kto żyje raczej na zewnątrz, unika konfrontacji ze swoimi uczuciami i prawdziwymi emocjami. Cały ten proces był niesamowicie interesujący. A praca z Danim to była czysta przyjemność, naprawdę świetna zabawa. Dawał nam dużo swobody na improwizację i wniesienie czegoś od siebie. Całe to doświadczenie było po prostu niesamowite.
A ty Joan? Utożsamiasz się ze swoim bohaterem?
JA: - Czasami lubię rzeczy, które powszechnie uważa się za nudne. Raul jest w tym aspekcie podobny. Jest sympatyczny, nie potrzebuje ciągłej stymulacji. Jest spokojny i potrafi się tym cieszyć. Jednocześnie wziąłem pewne rzeczy od tego bohatera, ale też dodałem do niego coś osobistego od siebie. Na przykład ostrożność wobec zmian w życiu. Chociaż nie przerażają mnie one ani nie mam obsesji na punkcie kontroli, to jednak mam w sobie coś z takiego podejścia.
Ten serial opowiada o zmaganiu się z poważną chorobą, ale robi to z poczuciem humoru. Co jest najważniejsze w procesie kreowania bohaterów, gdy ma się do czynienia z taką tematyką?
VE: - Myślę, że to wszystko było inicjowane przez reżysera - Daniego - i scenarzystów. Dani również brał udział w pisaniu scenariusza. Pisząc o tym, korzystał ze swoich własnych doświadczeń. Starał się to robić z wielkim szacunkiem, ale jednocześnie chciał oddać rzeczywistość, ponieważ w każdym dramacie zawsze jest trochę komedii. Starał się ukazać tę sytuację, ale z perspektywy rzeczywistości, ponieważ taki dramat może spotkać każdego. Można znaleźć się w sytuacjach, w których nie masz kontroli i wszystko wydaje się jednocześnie surrealistyczne i zabawne.
JA: - Myślę, że razem z Danim i Oriolem Perezem wykreowaliśmy dramatyczną część tego serialu, nie zakładając, że stanie się komedią. Pojawiała się ona w trakcie pracy na planie. Zastanawialiśmy się, jak zmienić scenariusz, jak postać zareaguje, nie przewidując, że komedia wejdzie w życie, a później generowaliśmy zabawne sytuacje na planie. Myślę, że te dwa aspekty się równoważą, ponieważ masz w pamięci, że bohater naprawdę zmaga się z trudnościami, ale jednocześnie komedia dzieje się na jego oczach i on stara się zareagować na tę rzeczywistość.
Co sprawiło, że zdecydowaliście się zagrać w "Miłości na zabój"?
VE: - Scenariusz i fakt, że za reżyserię odpowiada Dani de la Orden, który jest bardzo dobrze znany w Hiszpanii i nie tylko. Słyszałam wiele historii od innych aktorów, którzy świetnie się z nim bawili, więc bardzo chciałam z nim pracować. Scenariusz był świetny, wszystko było na swoim miejscu, a ja czułam, że naprawdę wykonano solidną pracę. W scenariuszu zawarto już tak wiele, że łatwo było wyobrazić sobie te wszystkie sytuacje i postacie. Poza tym, w niektórych momentach naprawdę mnie rozbawił.
JA: - Praca na planie z Danim to zawsze świetna zabawa. On sprawia, że to doświadczenie jest zupełnie inne. Myślę, że czasami, kiedy jesteś aktorem, chcesz, aby twoja kariera opierała się na pracy z takim reżyserem, który ma naprawdę silną osobowość. Na planie jest bardzo dużo improwizacji, co naprawdę ożywia scenę. Dani nie chciał, żebyśmy mieli próby wcześniej. Stara się wyciągnąć z ciebie emocje, kiedy jesteś całkowicie poza kontrolą. Widzowie to odbierają i widzą, że to jest żywe.
Czytaj więcej: Jakub Żulczyk dla Interii o "Wzgórzu psów". To historia częściowo inspirowana przeżyciami autora