"Boli mnie szyja, bolą mnie nogi i plecy". Aktorka walczy z nieuleczalną chorobą
Pod koniec 2018 roku Selma Blair wyznała, że zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Od tamtej pory aktorka publicznie opowiada o swojej walce z nierównym przeciwnikiem. Na swoim Instagramowym profilu w szczerych słowach opisuje życie z SM. Bez owijania w bawełnę.
W poniedziałek aktorka opublikowała poruszający post. "Obudziły mnie koszmary. Napiłam się wody i podeszłam do okna, żeby pooddychać. Wdech i wydech. Boli mnie szyja, głowa i nogi. Wdech i wydech. Wciąż żyję" - napisała.
47-latka ma problemy z poruszaniem się, utrzymaniem równowagi i mówieniem. Na szczęście może liczyć na wsparcie rodziny, w tym swojego syna. "Mam wsparcie tych, którzy są blisko mnie. Przechodzę teraz najpiękniejszy okres mojego życia".
Gwiazda "Legalnej blondynki" nie ukrywa, jak wielkim oparciem jest dla niej 7-letni Arthur. Często pisze o nim w swoich postach i publikuje wspólne fotografie.
Selma Blair zauważyła pierwsze objawy choroby już 15 lat temu. Zaczęła mieć problem z pamięcią i poruszaniem się. Lekarze długo nie mogli ustalić, co dokładnie jej dolega. Niektórzy twierdzili, że to menopauza, inni mówili o stresie związanym z samotnym macierzyństwem.
W rozmowie w programie "Good Morning America" przyznała, że nie wszyscy przejmowali się jej obawami. "Był momenty, kiedy byłam już bardzo sfrustrowana tym, jak zachowuje się moje ciało i jak wygląda moje życie.
Nie byłam brana na poważnie przez lekarzy. Odwoziłam mojego syna do szkoły i zanim byłam w stanie wrócić do domu, musiałam się zdrzemnąć".
W sierpniu ubiegłego roku w końcu usłyszała ostateczną diagnozę - stwardnienie rozsiane. Choroba jest nieuleczalna. Z roku na rok symptomy choroby są coraz silniejsze.
Aktorka nie ukrywa, że po usłyszeniu diagnozy płakała, jednak były to łzy ulgi. Wiedziała, że od tej pory może rozpocząć leczenie.
W październiku 2018 roku zdecydowała się opowiedzieć o tym publicznie. Zamieściła na Istagramie post, który poruszył jej fanów.
"Jestem niepełnosprawna. Czasem upadam. Upuszczam rzeczy. Moja pamięć mnie zawodzi, a moja lewa strona domaga się wskazówek od zepsutego GPS-a. Ale działam" - wyznała.
Chociaż choroba z każdym dniem utrudnia jej normalne funkcjonowanie, to nie zamierza rezygnować z aktorstwa. Tegoroczne Oscary były jej pierwszym oficjalnym wyjściem od ogłoszenia choroby. W zwiewnej sukni zachwyciła wszystkich obecnych na after party Vanity Fair.
By przemieszczać się po czerwonym dywanie aktorka potrzebowała laski. Z jej twarzy nie schodził uśmiech, ale w pewnym momencie nie mogła powstrzymać łez. Z pomocą przyszedł jej Troy Nankin, jej manager i przyjaciel. Po chwili aktorka wróciła do pozowania.
Aktorka przyznaje, że jej życie zmieniło się o 180 stopni. Dzisiaj nawet najprostsze czynności sprawiają jej trudność, a każdy ruch - ból. Nie ukrywa przed fanami swoich problemów i nie traci nadziei.
Ludzie z całego świata przesyłają jej słowa pociechy i uznania za jej optymizm. "Ludzie piszą do mnie, pytając, jak to robię. Robię, co w mojej mocy. Ale dławię się od bólu tego, co straciłam i tego, na co śmiem jeszcze mieć nadzieję.
Nawet chodzenie jest wyzwaniem. Ale mój uśmiech jest szczery. (...) Jak wiele z nas, modlę się. Chłonę miłość, gdzie tylko mogę. To nie jest łatwe. W porządku. Przesyłam wam moją miłość".
O Amerykance zrobiło się głośno w 1999 roku po roli w filmie "Szkoła uwodzenia". Nie musiała długo czekać na kolejne propozycje. Zagrała w wielu kinowych przebojach m.in. "Legalna blondynka", "Hellboy" czy "Ostrożnie z dziewczynami".
Po 2010 roku jej kariera trochę przystopowała. Przed dwa lata grała w serialu "Jeden gniewny Charlie", jednak po konflikcie z Charliem Sheenem zrezygnowała z projektu. Później wystąpiła w głośnym "American Crime Story". Obecnie można ją zobaczyć w produkcji Netfliksa "Another Life".