"Continental: W świecie Johna Wicka": Bez magii Keanu [recenzja]
Filmowa seria o Johnie Wicku stoi nie tylko świetnie wyreżyserowanym baletem przemocy, którego choreografia imponuje, a ofiary liczone są w setkach. To także przykład świetnego budowania świata przedstawionego. Nie dziwi, że uniwersum Wicka doczekało się w końcu spin-offu — wszak społeczność zabójców funkcjonowała na długo przed wejściem Baby Jagi do biznesu. Pytanie brzmi: czy bez Keanu Reevesa nie straciliśmy też magii serii?
Filmy z serii o Wicku kojarzą nam się teraz z wymyślną stroną wizualną: mrokiem rozdzieranym światłem różowych i pomarańczowych neonów, długimi ujęciami masakr, strzelaninami ciągnącymi się w nieskończoność (bo wszyscy mają kuloodporne marynarki), w końcu kinofilskimi nawiązaniami do klasyki. Łatwo zapomnieć, że pierwsza część była szaroburym kinem zemsty. Wedle pierwotnych planów nie był to początek uniwersum, a prosta historia o złamanym facecie, któremu ktoś zabił szczeniaka otrzymanego od zmarłej żony. Dopiero sequele wprowadziły bombastyczną formę, którą tylko podbijano w kolejnych kontynuacjach.
Trzyodcinkowemu miniserialowi "Continental: W świecie Johna Wicka" bliżej kolorystyką właśnie do otwarcia serii. Uzasadnia to zresztą czas i miejsce akcji. Fabuła obejmuje trzy noce z końcówki lat siedemdziesiątych, gdy w Nowym Jorku śmieci piętrzyły się na ulicy, a poziom przestępczości bił rekordy. To nie jest neonowa dżungla, tutaj wchodzimy w klimaty z wczesnych filmów Martina Scorsese: "Ulic nędzy" i "Taksówkarza".
Na tym bezpośrednie nawiązania do kina tamtego okresu się kończą. Niby można na siłę szukać odniesień w innych aspektach serialu: prowadząca dojo Lou (Jessica Allain) wygląda jak córka bohatera Jima Kelly'ego z "Wejścia smoka", a wątek wojującego z przestępcami weterana z Wietnamu przywodzi na myśl sensacyjniaki pokroju "Kulistego pioruna". Są to jednak tylko poszlaki.
W centrum znajduje się historia Winstona Scotta (Colin Woodell), który musi wrócić z Londynu do Nowego Jorku. Jego brat Frankie (Ben Robson) ukradł coś cennego Cormacowi (Mel Gibson) - facetowi, który kiedyś przygarną rodzeństwo i wprowadził je w tajniki przestępczego świata. Problem polega na tym, że mężczyzna kieruje nowojorskim Continentalem — hotelem dla zabójców. Nie waha się, by wysłać za złodziejem swoich gości. Oczywiście Winston, podobnie jak jego starszy odpowiednik z filmu, ma plan, jak sobie z tym poradzić.
Woodell idealnie powtarza niektóre cechy swojego bohatera, którymi obdarzył go wcześniej Ian McShane. Jednocześnie widzimy, że chociaż Winston sprawnie lawiruje w świecie przestępczym, wciąż nie jest jeszcze tym starym, cwanym lisem, którego znamy z filmów o Wicku. Także Ayomide Adegun w przekonujący sposób wciela się w Charona, wykreowanego na potrzeby serii z Reevesem przez zmarłego w marcu 2023 roku Lance'a Reddicka. Gibson bawi się rolą szalonego króla, bojącego się wystawić nos poza swój zamek. Wydaje się panem sytuacji, by nagle z powodu drobnostki stracić nad sobą panowanie. Subtelności nigdy nie były mocną stroną jego aktorstwa i tutaj nawet po nią nie sięga. Czasem bawimy się z nim, ale częściej aktor bawi się sam.
Niestety, nowych postaci jest za dużo. Albo inaczej — mimo trzech niemal półtoragodzinnych odcinków żadna z nich nie zostaje ciekawie rozwinięta. Niektóre intrygują na początku, jak wspomniana Lou czy Yen (Nhung Kate), inne zaraz wydają się wciśnięte na siłę, jak KD (Mishel Prada), zainteresowana Continentalem pani detektyw. Kolejne są kliszami wyciętymi z papieru — wystarczy wspomnieć Hansela i Gretel, rodzeństwo zabójców z dziwnymi fryzurami. W filmach twórcy sprawnie operowali schematami, a postać, która pojawiła się w jednej scenie, potrafiła na długo zapaść w pamięć — by wspomnieć tylko Scotta Adista jako Killę w "czwórce".
Sceny akcji nie stoją oczywiście na takim poziomie, jak w filmach. Prezentują jednak przyzwoity poziom. Szczególne wrażenie robi początkowy napad i ucieczka korytarzem, przywodząca na myśl długie ujęcia z dwóch pierwszych sezonów "Daredevila". Świetnie wypadają także sceny w naszpikowanym pułapkami opuszczonym teatrze. Problemem jest jednak to, co pomiędzy bijatykami. "The Continental" miał rozwinąć świat Wicka. Tymczasem wydaje się przyzwoitą, acz sztampową i nieco rozwodnioną historią o zemście. Odcinki mogłyby być krótsze, ekspozycyjne dialogi skrócone, ale i tak czuć, że zabrakło jakiegoś wyjątkowego pierwiastka, który sprawił, że seria o Wicku działa. Właśnie magii Keanu.
6/10
Miniserial "The Continental: Ze świata Johna Wicka" jest dostępny na platformie Amazon Prime.