"Altered Carbon": Niesamowita jazda od początku do końca
„Altered Carbon” to znakomite połączenie kryminalnej zagadki z cyberpunkiem, a także produkcja, która czerpiąc z klasyków gatunku przedstawia oryginalny, bogaty i zapierający dech w piersiach świat. Mocna obsada, świetne zdjęcia oraz intrygująca fabuła sprawiają, że najnowszy serial z Joelem Kinnamanem („Dochodzenie”, „Robocop”, „Legion samobójców”) jest obowiązkową pozycją na serialowy maraton.
"Altered Carbon" ("Modyfikowany węgiel") jest pierwszą częścią trylogii o przygodach Takeshiego Kovacsa autorstwa brytyjskiego pisarza Richarda Morgana.
Kolejne dwie książki składające się na ten uznany i intrygujący cykl science fiction to "Upadłe anioły" i "Zbudzone furie" (wszystkie trzy wydało w Polsce wydawnictwo ISA; w zeszłym roku wyd. MAG zdecydowało się ponownie wydać cykl. W nowym wydaniu ukazał się na razie pierwszy tom).
Serial Laety Kalogridis ("Avatar", "Shutter Island", “White Hosue Down") jest dość wierną ekranizacją powieści Morgana.
Akcja rozgrywa się w XXIV wieku, kiedy ludzką świadomość można zapisać w postaci cyfrowej, dając w zasadzie społeczeństwu przyszłości szansę na wieczne życie. Ciało stało się wymienne - jest powłoką, którą można zmieniać jak ubranie. Najbogatsza klasa społeczna - Methowie - inwestuje w swoje klony, cały czas unikając śmierci.
Główny bohater serii, Takeshi Kovac (Joel Kinnaman) jest żołnierzem, członkiem międzygalaktycznej jednostki - obecnie ostatnim z tzw. Envoyów. Kiedy zostaje skazany za zabójstwo, umysł Kovacsa przez prawie 300 lat zostaje uwięziony w lodzie.
Do czasu kiedy jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Protektoracie, Laurens Bancroft (James Purefoy), nie uwalnia go z więzienia i nie oferuje wolności w zamian za odnalezienie jego mordercy.
"Altered Carbon" przypomina połączenie "Blade Runnera", "Westworld" czy "Dollhouse". Ziemia w XXIV wieku to paskudny świat.
Ci, którzy żyją wiecznie nie przejmują się niczym; ci, których nie stać na nowe "ubranie" otrzymują ciało z przydziału, co nierzadko doprowadza do tragedii.
Twórcy doskonale zbudowali pełne, bogate uniwersum, które (biorąc pod uwagę, że Kalogridis wykupiła prawa i raczej ma zamiar przenieść na ekran całą trylogię o losach Kovacsa) prawdopodobnie zostanie jeszcze bardziej rozbudowane w kolejnych sezonach. Klimat serialu, tak ważny w tego rodzaju produkcjach, powinien spodobać się fanom obu części "Blade Runnera".
Co jeszcze nie pozwoli przejść obok "Altered Carbon" obojętnie? Świetnie rozpisani bohaterowie oraz naprawdę solidna obsada. Kinnaman wzorowo wciela się w doświadczonego, oddartego ze wszelkich złudzeń Kovacsa.
Na ekranie bryluje Martha Higareda ("Królowie ulicy", "Bananowy doktor") jako Kristin Ortega, szybko stając się jedną z moich ulubionych postaci. Jej skomplikowane relacje z Kovacsem i ich pogadanki są z pewnością plusami serialu.
James Purefoy jako Bancroft również nie zawodzi. Zresztą ten aktor - szczególnie w rolach perfidnych kanalii - sprawdza się znakomicie. Choć szczerze przyznam, że mógłby mieć trochę więcej scen.
Oprócz tego fani "Dollhouse" i "Buffy" z pewnością ucieszą się z nowej roli jak zawsze niezawodnej Dichen Lachman, Renee Elise Goldsberry ("The Good Wife", musical "Hamilton" Lin-Manuela Mirandy) czy Willa Yun Lee ("Hawaii 5-0").
Na ekranie zobaczymy także Tamarę Taylor z "Kości", co bardzo mnie cieszy. Dobrze widzieć ją w nowej produkcji i to w zupełnie innej roli.
"Altered Carbon" jest w dziewięćdziesięciu procentach wiernym oddaniem oryginału. Odejściem od pierwowzoru jest postać Poe’go, właściciela hotelu.
Wprowadzenie tego bohatera jest genialnym posunięciem ze strony twórców - Poe wnosi do serialu tak bardzo czasami potrzebny element komediowy oraz staje się w wielu momentach duszą i sercem serialu.
Wspaniale zagrany przez Chrisa Connera stanie się z pewnością ulubieńcem wielu widzów.
Serial jest świetnie zrealizowany - przeplatanie wątków, zwroty akcji, retrospekcje, widowiskowe sceny walk, dobre dialogi, odpowiednie tempo (trzeba zaznaczyć, że w połowie sezonu pierwszego dostajemy jeden odcinek w całości poświęcony historii Kovacsa, co troszeczkę wyrywa widza ze śledztwa i głównych wydarzeń, ale jest niezmiernie ważne dla całej opowieści), świetna ścieżka dźwiękowa i czołówka...
To wszystko składa się na bardzo udany serial. Nawet jeżeli niektóre rozwiązania fabularne, po dość ciekawym rozpoczęciu, wydają się powtórzonym tropem, czy kliszą, to jednak są one zaprezentowane w taki sposób, że można te małe niedociągnięcia wybaczyć.
Minusem dla niektórych może być czasami niepotrzebne epatowanie w serialu przemocą - szczególnie w końcowych odcinkach. Jednak jest to zdecydowanie zależne od indywidualnego odbiory. Nie można powiedzieć, biorąc pod uwagę fabułę czy świat przedstawiony, że nakręcenie kilku drastycznych scen jest fabularnie nieuzasadnione.
Ilość zalet w ogólnym rozrachunku jest zdecydowanie większa niż wad. Jednak największym plusem produkcji jest fakt, że "Altered Carbon" nie próbuje być czymś innym, niż obiecywano.
To nie wywód filozoficzny o kondycji ludzkości, ale sprawnie zrealizowany, wciągający serial ze świetną, wielokulturową obsadą ukazujący najlepsze cechy gatunku. I naprawdę niesamowita jazda od początku do końca.
Pierwszy sezon serialu "Altered Carbon" (dziesięć odcinków) będzie dostępny w serwisie Netflix od 2 lutego.