1983 1983
Ocena
serialu
5,4
Przeciętny
Ocen: 133
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Beata Fudalej: Kim jest aktorka oskarżana przez swych byłych studentów o przemoc?

Beata Fudalej, którą ostatnio mieliśmy okazję oglądać na ekranie w 2018 roku jako dyrektorkę kliniki w 4. odcinku serialu "1983", od dwunastu lat jest... doktorem habilitowanym sztuk teatralnych. Jak jednak wynika z relacji jej studentów, w pracy dydaktycznej stosuje niedopuszczalne metody... Kim jest aktorka, która oskarżana jest o psychicznie i fizycznie znęcanie nad swymi studentami?

54-letnia Beata Fudalej nigdy nie była aktorką popularną. Ma co prawda na koncie mnóstwo ról i kilkanaście nagród za swe kreacje, ale tzw. szeroka publiczność nie kojarzy jej twarzy z nazwiskiem. Dopiero niedawno była gwiazda krakowskiego Starego Teatru zyskała rozgłos, jakiego z całą pewnością nigdy zyskać by nie chciała. Młodzi adepci sztuki aktorskiej, których uczyła zawodu w szkole teatralnej w Krakowie i szkołach filmowych w Łodzi i w Warszawie, oskarżyli ją o przemoc i zarzucili jej, że pastwiła się nad nimi!

Reklama

"Koniec z (...) chamami pod przykrywką artyzmu! Mnie i moich kolegów tak traktowała pani Beata Fudalej. Znam ten strach i znam ten wstyd, znam to upokorzenie i poczucie bezwartościowości" - jako pierwszy nazwisko aktorki wymienił w kontekście mobbingu Dawid Ogrodnik, a jego słowa o metodach, jakie podczas zajęć Beata Fudalej stosowała wobec swych studentów, potwierdzili m.in. Magdalena Róża Osińska, Wiktoria Wolańska i Katarzyna Russ oraz grupa absolwentów wydziału aktorskiego Warszawskiej Szkoły Filmowej.

"Uciekała się do bicia, kopania, gryzienia, szarpania, przedrzeźniania, wrzeszczenia, obrażania. Lista jest długa" - stwierdził w opublikowanym na Facebooku poście Konrad Cichoń, którego Beata Fudalej uczyła aktorstwa (skończył krakowską szkołę teatralną w 2017 roku, ale do dziś widzi w koszmarach swoją profesorkę). 

***Zobacz także***

Beata Fudalej ukończyła krakowską szkołę teatralną w 1989 roku. Rok później zadebiutowała na scenie Starego Teatru w przestawieniu Krystiana Lupy "Bracia Karamazow". Także w 1990 roku po raz pierwszy stanęła przed kamerą na planie spektaklu Teatru Telewizji "Reformator". Na debiut filmowy musiała poczekać aż sześć lat, a na pierwszą rolę serialową... dwanaście (w 2001 roku wcieliła się w Michalinę w "Samym niebie"). Do dziś Beata Fudalej zgodziła się wystąpić w zaledwie czterech serialach!

- Popularność zwisa mi girlandami. Nie poszłam do tego zawodu, żeby pani z kiosku wołała do mnie: "Witam, pani Kaziu", bo akurat w serialu "Pińdzia Gwińdzia" gram Kazimierę - powiedziała kilka lat temu w rozmowie z "Galą" i dodała, że jak ognia unika... telewizji. - Wielu moich kolegów poszło w różne gówniane prace i teraz wszyscy wycierają sobie nimi gębę po różnych szmatławych pismach. Jeśli aktor pójdzie w głupotę i taniochę, to tandeta w końcu go zje - stwierdziła.

***Zobacz także***

Beata Fudalej nigdy nie kryła, że aby zostać dobrą aktorką czy dobrym aktorem, trzeba wylać morze łez. Już po tym, jak rozstała się z Akademią Sztuk Teatralnych (Dorota Segda potwierdziła kilka dni temu, że jej koleżanka musiała odejść z powodów "oczywistych"), wyznała na łamach "Tygodnika Powszechnego", że - to jej słowa - "w aktorstwie nic nie przychodzi łatwo".

- Swoje trzeba wypłakać... Szybko to można frytki usmażyć. Tu trzeba mieć duszę motylka i d..ę nosorożca - powiedziała, nie wiedząc jeszcze, że wkrótce cała Polska dowie się, co tak naprawdę miała na myśli.

Dziś Beata Fudalej jest jako pedagog... skończona. Tak przynajmniej twierdzą jej byli studenci. Nie ma tygodnia, by o jej metodach uczenia zawodu nie wypowiedział się ktoś, kto do tej pory milczał ze strachu o swoją przyszłość w zawodzie.

Tylko jedna osoba stanęła w jej obronie - Tadeusz Chudecki, który nazwał Beatę Fudalej wspaniałą aktorką i oświadczył, że nie wierzy, iż znęcała się nad swoimi studentami.

"Nigdy mnie nie uczyła, ale wierzę, że jest wspaniałym pedagogiem" - napisał na Facebooku, ale fani wykpili go, parafrazując jego słowa na krótkie: "nie wiem, ale się wypowiem".

Beata Fudalej zdecydowała się nie komentować - przynajmniej na razie - afery, której stała się jedną z głównych bohaterek. Jak podaje "Gazeta Krakowska", aktorka należąca obecnie do zespołu stołecznego Teatru Narodowego nie wyklucza jednak, że w przyszłości opublikuje oświadczenie w tej sprawie. Jesteście ciekawi, jak będzie się broniła?

***Zobacz także***

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy