Marianna Zydek nie kryje emocji. Te słowa odbiły się echem w branży
Marianna Zydek, czyli Zosia Pasterska z serialu "Zieja" i Marita von Krauss z "Kamerdynera", to bez wątpienia jedna z najbardziej utalentowanych polskich aktorek młodego pokolenia. Jest jedną z niewielu absolwentek szkoły filmowej w Łodzi, które miło wspominają fuksówkę i nie odsądzają od czci i wiary wykładowców, których zachowanie miało bardzo negatywny wpływ na psychikę studentów.
Marianna Zydek studiowała w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w tym samym czasie co Anna Paliga - aktorka, która jako pierwsza odważyła się opowiedzieć publicznie o gehennie, jaką przechodzą młodzi ludzie, zanim zdobędą dyplom ukończenia studiów. Koszmarnymi wspomnieniami na temat fuksówek i niektórych wykładowców zatrudnionych w łódzkiej filmówce podzieliły się też m.in. Joanna Koroniewska, Maria Dębska i Zuzanna Lit.
Niedawno głos "w sprawie" zabrała też Marianna Zydek. "Parę osób, które bardzo cenię - w tym były rektor Mariusz Grzegorzek - dostało w moim odczuciu rykoszetem silniej niż na to zasługiwało" - powiedziała "Gazecie Krakowskiej".
Marianna Zydek opowiada o studiach z wielkim sentymentem, choć nie kryje, że gdy rozpoczęła naukę na wydziale aktorskim szkoły filmowej w Łodzi, była nieco rozczarowana kadrą.
"W Łodzi nie było takich wielkich nazwisk jak w Krakowie i w Warszawie. Dopiero z czasem pokochałam szkołę" - wyznała w wywiadzie.
Aktorka miło wspomina nawet znienawidzoną przez większość "pierwszoroczniaków" fuksówkę.
"Była w porządku. To jest kwestia na kogo się trafi. Akurat mnie fuksował czwarty rok i byli tam wspaniali ludzie. Zżyliśmy się tak ze sobą, że kiedy fuksówka się skończyła, wszyscy płakaliśmy" - stwierdziła na łamach "Gazety Krakowskiej".
Marianna Zydek potwierdza, że doniesienia o nadużyciach ze strony kadry i starszych studentów, o jakim opowiadały jej koleżanki z uczelni, rzeczywiście miały miejsce, ale uważa, iż robienie potworów z niektórych wykładowczyń i wykładowców to przesada. Opisała sytuację, w której wykładowczyni użyła obraźliwego języka i rzuciła w jej kolegę butem
Marianna Zydek wie, że to, co działo się na zajęciach w filmówce, było naganne i powinno już dawno być ukrócone.
"Cała ta sprawa musiała wyjść na światło dzienne, żeby uświadomić studentom ich prawa, dać siłę i nauczyć dobrych reakcji. Myślę, że zmiana w świadomości studentów potrwa jeszcze parę lat, ale jestem świadkiem, że już się to dzieje" - powiedziała "Gazecie Krakowskiej".
Marianna nie doświadczyła podczas studiów mobbingu, nikt jej nie dręczył. Aktorka - tak przynajmniej wynika z jej wypowiedzi - zauważa, że niektórzy studenci, którzy wcześniej czuli się skrzywdzeni, teraz bardzo ostro oceniają swoich dawnych wykładowców.
"Obserwuję sprawę i przeraża mnie, jak łatwo będąc w pozycji ofiary, możemy zmienić się miejscem z katem" - stwierdziła.
Marianna Zydek, 29-letnia gdańszczanka, swoją pierwszą dużą rolę - Magdę Kuleszę w serialu Polsatu "Skazane" - zagrała w 2015 roku, będąc studentką II roku wydziału aktorskiego PWSFTViF. Wkrótce potem znalazła się w obsadzie "Pań Dulskich" Filipa Bajona i miała możliwość podglądać na planie Krystynę Jandę, Katarzynę Figurę i Maję Ostaszewską. Filip Bajon powierzył jej też główną rolę kobiecą w "Kamerdynerze" i to właśnie dzięki tej produkcji zyskała popularność, o jakiej jej koleżanki ze studiów mogły tylko marzyć. Odbierając w 2018 roku dyplom ukończenia filmówki, Marianna miała już na swoim koncie kilkanaście świetnych ról i opinię wschodzącej gwiazdy polskiego kina, telewizji i teatru.
Dziś należy do grona najbardziej zapracowanych młodych polskich aktorek. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy mieliśmy okazję oglądać ją w serialach "Zieja" i "Republika dzieci", filmie "Listy do M.5" oraz spektaklu Teatru Telewizji "O doglądaniu draceny". Fani seriali z pewnością pamiętają ją też z "Ludzi i bogów", "Korony Królów" i "Ultravioletu", a kinomani z filmów "Soyer", "Piłsudski", "Banksterzy" i "Druga połowa". W kwietniu na ekrany kin wejdzie kolejna produkcja z jej udziałem - "Skołowani", czyli polska wersja francuskiej komedii romantycznej "Tout le monde debout".
O swoim prywatnym życiu Marianna Zydek nie chce mówić w wywiadach, choć przyznaje, że na pierwszym miejscu stawia miłość i chciałaby w niedalekiej przyszłości zostać mamą.
"Mam w sobie silny instynkt macierzyński... Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, najważniejsza jest miłość. Kariera jest na drugim miejscu" - wyznała w wywiadzie dla magazynu "Prestiż".