Żyje tylko dlatego, że miała... apetyt. Uratowano ją w ostatniej chwili
Dominika Gwit-Dunaszewska przy każdej okazji zapewnia, że dobrze się czuje w swoim ciele. Nie kryje, że problemy z wagą ma od urodzenia. Tyle, że gdy przyszła na świat, była maleńką chudzinką i od razu trafiła do inkubatora. Przez pierwsze tygodnie życia karmiono ją dożylnie, a lekarze byli pewni, że nie pożyje zbyt długo. Dopiero gdy zaczęła przyjmować normalny pokarm, niebezpieczeństwo minęło. Dziś żartuje, że jedzenie uratowało jej życie.
Choć minęło już ponad 15 lat, odkąd wyfrunęła z rodzinnego gniazda, Dominika Gwit bardzo chętnie wraca do Mostów na Kaszubach, gdzie nadal mieszkają jej rodzice.
"Wiem, jak wiele zawdzięczam ich wsparciu i staram się im to okazywać na każdym kroku" - wyznała w programie "Kulisy sławy".
Rodzice odgrywają ważną rolę w życiu aktorki. Ciężko pracowali, by móc jej pomagać w dążeniu do spełnienia marzeń.
"Teraz, kiedy mogę mamę zabrać na zakupy i z nią zaszaleć, sprawia mi to ogromną przyjemność. W ten sposób okazuję jej, jak doceniam wszystko, co mi dała" - twierdzi.
Na przyjście Dominiki na świat jej mama czekała z niecierpliwością. Mówi, że tak się jej śpieszyło, by zostać mamą, że urodziła córkę pięć tygodni przed terminem.
"Było ze mną kiepsko, miałam dwa punkty w skali Apgar, ważyłam dwa kilogramy, byłam sina i w pierwszych chwilach po porodzie miałam bardzo słaby oddech. Ale serce mi biło" - napisała aktorka w swej książce.
Jej mama była przerażona, bo lekarze nie dawali jej dziecku zbyt wielu szans na przeżycie. Miesiąc, który malutka Dominika spędziła w inkubatorze, był najgorszym okresem w jej życiu.
"Na szczęście udało się mnie uratować. Przez pierwsze dni byłam karmiona przez kroplówkę, po pewnym czasie zaczęłam przyjmować pokarm normalnie i lekarze byli zgodni, że przeżyłam tylko dzięki temu, że miałam... apetyt" - wyznała gwiazda serialu "Singielka" w autobiografii.
Hanna Gwit potwierdza, że Dominika, jak już zaczęła jeść, to jadła za dwoje. Dla niej była to oznaka zdrowia.
"Mama mnie przekarmiała, chciała pokazać światu, że żyję, że jestem zdrowa" - tłumaczy aktorka.
Przez siedem lat, a więc do chwili, gdy rodzina powiększyła się o Daniela, Dominika była oczkiem w głowie rodziców, potem musiała dzielić się ich miłością z bratem.
"Kochali mnie i wciąż kochają bezwarunkowo" - napisała w sieci pod rodzinnym zdjęciem.
"Zawsze byliśmy przy niej. Ona, mimo że dawno już nie mieszka z nami, wie, że jesteśmy, czuje naszą obecność" - stwierdziła Hanna Gwit w programie "Kulisy sławy" poświęconym jej córce.
Ojciec Dominiki przez kilka lat pracował w Niemczech, ale starał się jak najczęściej przyjeżdżać do domu. Przywoził ze sobą niedostępne wówczas u nas słodycze, soczki i chipsy.
"Uwielbiałam te niezdrowe przekąski. Zamykałam się w swoim pokoju i pałaszowałam je ze smakiem" - wspomina aktorka.
Rodzice szybko zaczęli się martwić o jej zdrowie, bo, jak sama mówi, tyła w oczach. Najważniejsze jednak było dla nich, by ich ukochana córka była szczęśliwa.
"Miałam naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, mam mnóstwo cudownych wspomnień z tamtego okresu. Wiem, że to zasługa rodziców, tego, jak mnie wychowali" - opowiadała "Gali".
Mama nigdy nie lekceważyła jej spraw.
"Cieszyłam się razem z nią i płakałam razem z nią, nasza więź umacniała się przez lata. Akceptacja, poczucie bezpieczeństwa, tolerancja, bliskość. Wszystko to miała w domu" - powiedziała reporterowi "Uwagi".
Dziś aktorka nie wyobraża sobie choćby dnia bez rozmowy z mamą, która jest jej najbliższą przyjaciółką, powierniczką i doradczynią. Hanna Gwit z dumą mówi o sukcesach Dominiki, żartuje, że to także jej sukcesy. Dobrze pamięta, jak córka po raz pierwszy, mając zaledwie 3 lata, powiedziała jej, że chce zostać "panią z telewizji".
"Ona zawsze żyła w swoim świecie, świecie teatru, muzyki, śpiewu i tańca. Dlatego, kiedy po maturze wyjechała, wiedziałam, że sobie poradzi" - wspominała w cytowanym już wywiadzie.
Rodzice Dominiki żarliwie wspierali ją w modlitwach o dziecko. Zięcia - Wojtka Dunaszewskiego - od razu pokochali jak własnego syna, a wnuczek, którego nazywają najpiękniejszym darem od losu, jest dla nich cudem.
Dominika Gwit-Dunaszewska, choć uwielbia być mamą, czasem musi poprosić o pomoc swoją mamę.
"Łatwo nie jest, ale nikt nie mówił, że będzie. Na szczęście jest ona. Mama... Zawsze przy mnie, zawsze gotowa do pomocy. Mamo, marzę, by dać mojemu synkowi tyle miłości, ile mam od ciebie" - napisała na Instagramie.