Żona Jerzego Bończaka chciała odejść! Aktor ujawnił kulisy kryzysu
Jerzy Bończak od lat podkreśla, że choć w życiu miał swoje wybryki, to w miłości pozostał wierny jednej kobiecie. Jego małżeństwo z Ewą trwa już niemal 50 lat, choć nie brakowało w nim burzliwych momentów, a żona w pewnym momencie chciała odejść.
Jerzy Bończak od lat podkreśla, że choć w życiu miał swoje wybryki, to w miłości pozostawał wierny jednej kobiecie. Z Ewą są razem niemal 50 lat, a ich historia zaczęła się zupełnie niespodziewanie.
Był rok 1972, kiedy młoda pracowniczka telewizyjnej redakcji rozrywki, Ewa, wybrała się na premierę spektaklu "Hultaj". Wieczór zakończył się w słynnym SPATiF-ie, gdzie poznała Jerzego Bończaka, jednego z aktorów grających w sztuce. Spotkanie miało swój ciąg dalszy - aktor poprosił ją o numer telefonu. Problem w tym, że... nigdy nie zadzwonił.
Po kilku miesiącach ich drogi znów się skrzyżowały, tym razem na korytarzu w TVP. Jerzy nie popełnił już tego samego błędu - tym razem upewnił się, że wie, gdzie może Ewę znaleźć.
Pierwsza randka okazała się przełomowa. Podczas spaceru w Królikarni Bończak bez wahania oznajmił Ewie, że chce się z nią ożenić. Choć uczucie było silne, ślub musiał poczekać.
Dopiero gdy okazało się, że para spodziewa się dziecka, postanowili sformalizować związek. Wzięli ślub w 1976 roku, tuż przed narodzinami syna Piotra. Kilka lat później na świecie pojawiła się ich córka Ania.
Ewa, choć wcześniej pracowała w telewizji, zdecydowała się poświęcić rodzinie. To ona czuwała nad domem, podczas gdy Jerzy rozwijał swoją karierę aktorską.
Bończak przez lata opowiadał anegdotę, która mogłaby posłużyć za scenariusz filmowy. Twierdził, że gdy tylko założył obrączkę, nagle przestał dostawać propozycje zawodowe.
"Kiedy ją założyłem, skończyły się dla mnie propozycje pracy. Nikt nie zadzwonił. Zdjąłem obrączkę i następnego dnia posypały się oferty" - wspominał w wywiadzie.
Poprosił żonę, by pozwoliła mu odłożyć obrączkę do szuflady. Do dziś tam leży, choć Bończak nigdy nie miał wątpliwości co do trwałości swojego związku.
Życie aktora wypełniały intensywne role, premiery i bankiety. Stres odreagowywał, zaglądając do kieliszka, co zaczęło odbijać się na jego rodzinie.
Ewa w pewnym momencie miała dość. Myślała o odejściu, bo obawiała się, że jeśli zostanie, zmarnuje sobie życie. Bończak zrozumiał, że musi walczyć o rodzinę. Przestał pić, uporządkował swoje życie i udowodnił żonie, że jest wart drugiej szansy.
Gdy Bończak nie pracował, najchętniej znikał na Mazurach. Wędkowanie było jego wielką pasją, a każdą wolną chwilę spędzał nad jeziorem.
Ewa, początkowo zirytowana jego ciągłymi wyjazdami, postanowiła znaleźć kompromis. Para kupiła dom w Naterkach, który własnoręcznie wyremontowali. Dziś to ich azyl - miejsce, gdzie odpoczywają i cieszą się spokojem.
Mazury to nie tylko wspomnienia pełne radości. Właśnie tam, w 2011 roku, aktor otarł się o śmierć.
Miał wtedy 61 lat, gdy jego serce nagle się zatrzymało. Tylko dzięki błyskawicznej reakcji Ewy, która natychmiast wezwała pogotowie, udało się go uratować. Operacja na otwartym sercu była poważna, ale zakończyła się sukcesem.
Po wszystkim Bończak obiecał żonie, że zacznie dbać o siebie. Czy dotrzymał słowa? Jak sam przyznaje - nie do końca. Wciąż kocha życie, pracę i nowe wyzwania, choć teraz bardziej niż kiedykolwiek docenia swoją rodzinę.
Po latach intensywnej pracy Bończak zdecydował się zwolnić tempo. Choć nadal występuje, chce więcej czasu spędzać z rodziną.
Dziś aktor cieszy się wnukami, których doczekał się już czworga. Jak sam mówi, nie ma większej radości niż patrzenie, jak dorasta kolejne pokolenie.
A jego małżeństwo? Nadal pełne miłości. Gdy 14 lat temu obudził się po operacji, usłyszał od Ewy, że jest najlepszym prezentem, jaki dostała od losu. Przez pół wieku przeszli razem przez wiele, ale wciąż nadają na tych samych falach - i nie zamierzają tego zmieniać.
Zobacz też: Życie go nie oszczędzało. Dziś Henryk Gołębiewski znów jest szczęśliwy