Znany polski aktor potrzebuje 40 tysięcy złotych miesięcznie. Nie do wiary, jak dorabia
Tomasz Karolak, czyli szef Wiktor Bojarski z polsatowskiej "Kuchni" (serial dostępny w serwisie Polsat Box Go) i Ludwik Boski z kultowej "rodzinki.pl", nie pojawia się ostatnio na ekranach tak często jak kiedyś, nic więc dziwnego, że postanowił poszukać sobie jakiegoś dodatkowego zajęcia, by dorobić do aktorskiej gaży. Od parunastu miesięcy gwiazdor... udziela ślubów w znanym ze wspaniałej kuchni lokalu na Dolnym Śląsku, a za dodatkową opłatą nowożeńcy mogą go też wynająć w charakterze weselnego wodzireja.
Dokładnie rok temu jedna z restauracji w podwrocławskiej Ścinawie Polskiej ogłosiła w mediach społecznościowych, że organizuje śluby humanistyczne, które znane są na całym świecie jako alternatywa dla par pragnących wstąpić w związek małżeński, ale nie godzących się na narzucane z góry normy i rytuały. Tym, co zachęcić ma przyszłych nowożeńców do skorzystania z nietypowej oferty lokalu, jest... nazwisko mistrza ceremonii. To nazwisko doskonale znane fanom seriali, komedii romantycznych i piosenek zespołu Pączki w Tłuszczu.
"Ślubu w naszej tawernie może Wam udzielić każdy. Nawet Tomasz Karolak" - reklamuje się w sieci organizator uroczystości.
Okazuje się, że wystarczy 2 i pół tysiąca złotych, by uwielbiany aktor przeobraził się w ślubnego "master of ceremonies" i przyjął od młodej pary małżeńską przysięgę. To nie wszystko. Tomasz Karolak poleca się też nowożeńcom w charakterze wodzireja na weselu, oczywiście za dodatkową opłatą.
Z informacji, które położony w Marinie Oława w Ścinawie Polskiej lokal udostępnia w mediach społecznościowych, wynika, że Tomasz Karolak to być może największa, ale wcale nie najdroższa atrakcja ślubnych eventów, które organizowane są w bajkowej scenerii. W cenie Karolaka dostać można co prawda również... magika oraz "trio kapitańskie", ale za występ artysty ukrywającego się pod pseudonimem Friedi trzeba już zapłacić 3 i pół tysiąca złotych, a jeśli komuś zamarzy się prywatny koncert Bajmu czy Golec uOrkiestry, musi się liczyć z dużo większym wydatkiem.
Tomasz Karolak nigdy nie krył, że pieniądze za granie w filmach wcale nie są tak wielkie, jak to się wydaje tym, którzy w filmach nie grają.
"Myślicie, że jak aktor zagra w 'Listach do M.', to później leży do góry kołami przez rok? No nie jest tak. Jest powszechne przekonanie, że my jesteśmy milionerami, ale to nie są stawki zachodnich gwiazd. Jak grasz główną rolę, to zarobisz 200 tysięcy za film, który oglądają miliony ludzi" - zdradził niedawno w rozmowie z "Biznes Klasą".
"Cały czas muszę kombinować, żeby nie zabrakło na dzieci" - dodał.
Nie jest tajemnicą, że Tomasz Karolak swoje rozciągnięte na wiele lat pięć minut ma już za sobą. Wciąż chętnie angażowany jest do reklam i różnego rodzaju programów rozrywkowych (ostatnio próbował swoich sił jako drag queen w show "Drag Me Out"), prowadzi własny teatr i jeździ po Polsce ze stand-upem, ale producenci filmowi nie ustawiają się już w kolejce, by oferować mu nowe role. Od premiery ostatniej fabuły, w której zagrał drugoplanową rólkę byłego dyrektora szkoły ("Miłość do kwadratu bez granic"), minęło już 10 miesięcy!
"W teatrze zarabia się bardzo mało. To trzeba powiedzieć, że w teatrze właściwie powinni grać tylko aktorzy, którzy traktują to jako hobby. Ludzie dorabiają sobie, grając objazdowo. Ludzie z tego po prostu żyją" - powiedział w wywiadzie dla "Biznes Klasy", a przy okazji wyznał, że czasy, kiedy za udział w serialu (w jego przypadku była to "rodzinka.pl") można było kupić mieszkanie w Warszawie, już minęły.
Tomasz Karolak nie kryje, że aby żyć "na jakimś poziomie" potrzebuje miesięcznie 40 tysięcy złotych. Nic dziwnego, że musi dorabiać, udzielając ślubów w tawernie i zabawiając weselników. Kilka tysięcy w jeden dzień piechotą przecież nie chodzi...