Znany aktor przeszedł operację serca. "Miałem mnóstwo szczęścia"

Ray Romano, amerykański aktor znany z serialu "Wszyscy kochają Raymonda" i filmu "Irlandczyk" w reżyserii Martina Scorsese, w najnowszym wywiadzie ujawnił, że przeszedł niedawno bardzo poważną operację serca. Jak sam przyznał, sam przyczynił się do swoich problemów zdrowotnych, bo latami lekceważył niepokojące wyniki badań. "Miałem mnóstwo szczęścia, że zdążyli to znaleźć" - zaznaczył laureat nagrody Emmy.

O swoich komplikacjach zdrowotnych Ray Romano opowiedział w podcaście "WTF with Marc Maron". Gwiazdor takich produkcji, jak "Vinyl", "Irlandczyk", "Zła edukacja" czy "Wszyscy kochają Raymonda", wyjawił w tym programie, że przeszedł niedawno operację serca. Lekarze odkryli bowiem, że jego lewa tętnica wieńcowa została zablokowana w aż 90 procentach. "Miałem mnóstwo szczęścia, że zdążyli to znaleźć. W głównej tętnicy zwanej 'owdawiaczem' wstawiono mi stent" - wyjawił 65-letni aktor.

Reklama

Ray Romano przeszedł operację serca

Romano przyznał, że te problemy ze zdrowiem to rezultat jego własnych zaniedbań. Laureat nagrody Emmy od dawna wiedział bowiem, że powinien na siebie uważać, ale nie brał lekarstw i lekceważył niepokojące wyniki badań. "Już 20 lat temu okazało się, że mam zbyt wysoki cholesterol. Mój lekarz zasugerował, żebym zaczął stosować statyny, ale błagałem go, żeby pozwolił mi obniżyć poziom cholesterolu przy pomocy domowych sposobów. Obiecałem sobie, że odtąd będę zdrowo się odżywiać itd." - wyjaśnił aktor. 

I dodał, że gdy tylko osiągał na tym polu drobne sukcesy, wracał do niewłaściwych nawyków żywieniowych. "Stosowałem zdrową dietę, ale gdy tylko poziom cholesterolu zaczął nieznacznie spadać, ja zaczynałem oszukiwać. To był bardzo niezdrowy cykl. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, zacząłbym brać te leki 20 lat temu. Teraz mam ustawiony w telefonie alarm, który przypomina mi o zażyciu pigułek" - podkreślił Romano.

"Somewhere in Queens": Reżyserski debiut Raya Ramano

Amerykański aktor szykuje się obecnie do kinowej premiery swojego reżyserskiego debiutu, komediodramatu "Somewhere in Queens". Produkcja opowiada o mężczyźnie, który wiedzie proste, ale szczęśliwe wraz z żoną i uzdolnionym sportowo synem. Gdy nastolatek staje przed szansą na grę w profesjonalnym klubie koszykarskim, jego ojciec postanawia zrobić wszystko, by pomóc mu spełnić marzenia. Światowa premiera filmu odbyła się latem zeszłego roku podczas Tribeca Film Festival. Na ekrany kin tytuł trafi już 21 kwietnia.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy