Wojciech Medyński był najprzystojniejszym polskim aktorem. Wyjechał z kraju i przepadł
Wojciech Medyński, który świętuje w tym roku 25. rocznicę ukończenia łódzkiej filmówki, był przed laty uważany za najprzystojniejszego polskiego aktora. Porównywano go do hollywoodzkich amantów, obsadzano w rolach "łamaczy" niewieścich serc. Tymczasem wygląd okazał się jego przekleństwem. "Istnieje przekonanie, że jak ktoś dobrze wygląda, to nic więcej nie ma do zaoferowania" - twierdzi. Gdy w 2008 roku stracił rolę w "M jak miłość", zdecydował się wyjechać z Polski. Po pewnym czasie wrócił i... wciąż czeka na swoje drugie pięć minut.
Wojciech Medyński osiągnął szczyt popularności, gdy grał strażaka Michała w "M jak miłość". Niestety, z powodu wyrzucenia z serialu Agnieszki Perepeczko, z którą miał najwięcej scen i wspólny wątek, także i on stracił pracę. Po raz pierwszy pomyślał wtedy, by wyjechać i spróbować swoich sił poza Polską.
"Nie chciałbym wyrzucać sobie po latach, że straciłem jakąś szansę tylko dlatego, że stchórzyłem" - tłumaczył na łamach "Echa Dnia".
Aktor był przekonany, że w Londynie uda mu się "zaistnieć". Okazało się jednak, że takich jak on są tam setki. Marzył, by grać, ale zamiast propozycji ról, dostał mnóstwo ofert matrymonialnych.
"Takie mamy czasy, że kobiety są odważniejsze niż kiedyś, częściej biorą sprawy w swoje ręce" - żartował po powrocie do kraju.
"Nie lubię być w potrzasku, są we mnie reakcje i odruchy typowo samcze. Wolę być zdobywcą. W życiu i w pracy lubię operować konkretami i rozdawać karty. Tymczasem kobiety traktują mnie jak zwierzynę łowną. Gdy ktoś przekracza granice szacunku dla drugiego człowieka i, choć nie ma do tego prawa, autorytatywnie ocenia innych, przestaję być miły" - wyznał "Echu Dnia".
Wojciech Medyński nie kryje, że wygląd amanta mocno go - jako aktora - ograniczał. Był dopiero na początku swojej zawodowej drogi, gdy po raz pierwszy usłyszał, że powinien "zafundować sobie jakąś fajną bliznę na twarzy", bo wtedy wyglądałby ciekawiej.
"Wszyscy płaczą, że w polskim kinie nie ma amantów, a z drugiej strony - w momencie, gdy pojawiają się młodzi aktorzy, którzy mają bardzo dobre warunki, nikt nie jest nimi zainteresowany" - skarżył się w cytowanym już wywiadzie.
Choć Wojciech Medyński nie mógł nigdy i wciąż nie może narzekać na brak powodzenia, do tej pory nie spotkał kobiety, z którą chciałby przejść przez życie.
"Tak naprawdę nie polecałbym siebie żadnej dziewczynie" - żartował w rozmowie z "Gazetą Olsztyńską", dodając, że ma po prostu problem z mówieniem "kocham".
"Drażni mnie nadużywanie słów, które zawsze miały i ciągle mają dla mnie dużą wagę" - stwierdził.
Aktor przyznaje, że ma za sobą kilka związków, ale żaden nie miał przyszłości. Jego pierwszą wielką miłością była poznana we Francji Kolumbijka. Miał wtedy 20 lat i myślał, że cały świat należy do niego.
"To był dwutygodniowy romans, ale do dziś dostaję od niej kartki. Po tej przygodzie została mi tylko jedna wspólna fotografia i wiele cudownych wspomnień" - opowiadał ma łamach "Echa Dnia".
Kolejna dziewczyna, która zajęła miejsce w jego sercu, także pochodziła z Kolumbii. Spotkał ją podczas wycieczki do Londynu. Z Odettą, jak mówi, spędził najpiękniejszy miesiąc w życiu, więc do końca życia będzie ją miał w sercu.
Po rozstaniu z Odettą Medyński poznał kobietę, z którą przez moment chciał stworzyć trwały związek. Tyle że nie potrafił oszaleć dla niej z miłości. Zostawił ją, bo dla niego najważniejsza jest chemia, a tej po prostu między nimi zabrakło.
"Kiedy w końcu spotkam odpowiednią kobietę, na pewno będę od razu o tym wiedział" - zapewniał w rozmowie z "Gazetą Olsztyńską" kilka lat temu, ale niestety, nic nie wskazuje na to, że los postawił mu na drodze tę jedyną.
Był czas, że Wojciech Medyński należał do grona najbardziej lubianych gwiazd polskich seriali. To, że jest wszechstronnie uzdolniony, udowodnił m.in. na scenie polsatowskiego show "Jak oni śpiewają" i na parkiecie "Tańca z Gwiazdami".
Dziś spełnia się przede wszystkim jako aktor teatralny (na co dzień występuje w spektaklach Teatru Granda Impro, który założył dekadę temu) oraz jako lektor nagrywający audiobooki.
Filmowcy, niestety, wciąż nie mają na Wojtka pomysłu. Ostatni film fabularny, w którym zagrał, powstał... 23 lata temu! W 2002 roku wcielił się w "Karierze Nikosia Dyzmy" w kelnera, ale jego "rola" była tak mała, że nie wymieniono go nawet w napisach końcowych.
Od rozstania z "M jak miłość" Wojciech Medyński pojawia się na ekranie jedynie w gościnnych epizodach w popularnych serialach - zagrał redaktora w jednym z odcinków "Osieckiej", reżysera w 774. odcinku "Na dobre i na złe", pojawił się też w "Kowalscy kontra Kowalscy", "Brzyduli 2" i ostatnio w "Dzielnicy strachu". W ciągu ostatniej dekady mieliśmy okazję oglądać go w zaledwie sześciu produkcjach telewizyjnych.
Wojciech Medyński wciąż czeka na rolę, dzięki której mógłby udowodnić, że uroda nie jest jego jedynym atutem. Żartuje, że nabiera warunków i zapewnia, że z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Kto wie, może po pięćdziesiątce (50. urodziny świętować będzie za rok) będzie miał w końcu swoje drugie pięć minut...