Wieńczysław Gliński: Nigdy nie wybaczył żonie zdrady. Odeszła z jego przyjacielem

Wieńczysław Gliński, który tuż przed śmiercią wcielił się w Romana Garlickiego w serialu „Glina” Władysława Pasikowskiego oraz zagrał samego siebie w przejmującym filmie „Jeszcze nie wieczór” Jacka Bławuta, był jednym z najpopularniejszych amantów PRL-u. Miał wielkie szczęście do znakomitych ról, ale – niestety – brakowało mu jej w miłości.

Wieńczysław Gliński, zwany przez przyjaciół Sławkiem, uważany był za jednego z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia. Andrzej Łapicki powiedział o nim kiedyś, że urodził się, żeby grać i że może zagrać wszystko.

Gliński - syn cenionego przed wojną aktora scen wileńskich i lwowskich Edwarda Szupelaka-Glińskiego - zadebiutował, mając niespełna 12 lat. Wystąpił wtedy  w inscenizacji baśni braci Grimm "Jaś i Małgosia" w Teatrze na Pohulance w Wilnie, a zaraz potem pojawił się w słynnych "Dziadach" wyreżyserowanych przez Leona Schillera w Teatrze Wielkim we Lwowie. Już wtedy wiedział, że chce być aktorem.

Reklama

Wieńczysław Gliński: W czasie wojny dwa razy trafił do obozu koncentracyjnego

Studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej Sławek rozpoczął już po wybuchu II wojny światowej. Żeby zarobić na utrzymanie, pracował jako szklarz, bileter w kinie, korepetytor z języka niemieckiego i portier w eleganckiej kamienicy z umeblowanymi pokojami do wynajęcia. Równolegle działał w wywiadzie Armii Krajowej.

"Z upoważnienia AK odwiedza działające oficjalnie teatry. Zdaje potem sprawozdanie, kto w nich występuje" - napisała w książce o aktorze jego córka, Katarzyna Wasilewska.

Był styczeń 1943 roku, gdy Wieńczysław Gliński trafił do więzienia na Pawiaku, a potem do obozu koncentracyjnego na Majdanku.

W niewoli spędził półtora miesiąca. Zwolniono go, bo miał - jak opowiadał po latach - "mocne papiery".

Po powrocie do Warszawy Gliński wziął udział w powstaniu warszawskim, a po jego upadku został wywieziony do nazistowskiego obozu w Sachsenhausen.

"Wyzwoliły nas wojska radzieckie. Mimo wyczerpania szybko dotarłem do Warszawy. Był początek maja 1945 roku, jeszcze trwała wojna. Dom, w którym mieszkałem, był zniszczony..." - wspominał.

Wieńczysław Gliński: Pierwsza żona odeszła z innym mężczyzną. Samotnie wychowywał córkę

Od razu po wyzwoleniu Wieńczysław Gliński dołączył do zespołu stołecznego Teatru Polskiego, na scenie którego stworzył dziesiątki wybitnych kreacji. Nieco dłużej, bo aż dekadę, czekał na to, by zainteresowało się nim kino. W 1955 roku zadebiutował przed kamerą w "Sprawie pilota Maresza", a kilka miesięcy później dostał rolę porucznika "Zadry" w słynnym "Kanale" Andrzeja Wajdy.  

Irenę Dębską, dziennikarkę radiową, która została jego pierwszą żoną, Sławek poznał na przyjęciu u ich wspólnych znajomych.

"Gdy rodzice biorą ślub, mama jest świeżo upieczoną dziennikarką. Parę lat później będzie tworzyć pierwsze "Dzienniki Telewizyjne" z Ireną Dziedzic" - czytamy na kartach książki Katarzyny Wasilewskiej "Wieńczysław Gliński. Aktor, amant, tata".

Irena była osobą bardzo towarzyską. Prowadziła dom otwarty, a do mieszkania na Saskiej Kępie, gdzie po ślubie ulokowała się z ukochanym, codziennie przychodziły tłumy znajomych. Jeden z nich zakochał się w uroczej gospodyni i tak długo ją adorował, aż w końcu mu uległa.

O tym, że żona przyprawiła aktorowi rogi z jego przyjacielem, plotkowała cała Warszawa. Irena co prawda szybko zrozumiała, że popełniła błąd i próbowała ratować małżeństwo, ale Gliński nie potrafił wybaczyć jej zdrady, więc w końcu odeszła. Kasia, kilkuletnia wtedy, została z ojcem.

Wieńczysław Gliński: Po śmierci drugiej żony zaprzyjaźnił się z... pierwszą

Wiele lat po rozwodzie z Ireną Sławek próbował ułożyć sobie życie u boku znajomej kelnerki. Maryla została jego drugą żoną, ale - jak twierdzi córka aktora - w ogóle do siebie nie pasowali i dość szybko po ślubie zaczęli się od siebie oddalać. Maryla, niestety, poważnie zachorowała. Wieńczysław Gliński opiekował się nią, finansował jej leczenie. Kiedy zmarła, zaprzyjaźnił się z... pierwszą żoną. Irena znów stała mu się bardzo bliska. Razem odwiedzali pracującą w Instytucie Polskim w Paryżu córkę, uwielbiali spotkania z wnukami (Katarzyna Wasilewska i jej mąż doczekali się trzech synów).

Wieńczysław Gliński odszedł 8 lipca 2008 roku. Dopiero gdy nie było go już wśród żywych, jego córka odkryła, że zapisywał najważniejsze wydarzenia, spostrzeżenia i myśli. W kajeciku, który znalazła, przeczytała, że jej ojciec za największą życiową porażkę uważał "pewną zdradę", a za największy sukces... ją, swoje jedyne dziecko.

Zobacz też:

"Absolutni debiutanci": Odważnie i szczerze o polskiej młodzieży. Za kulisami serialu Netflix

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy