Wiedział, że żona przez niego cierpi. Chciał się zmienić, ale nie dał rady

Zbigniew Zapasiewicz był wybitnym aktorem, który każdą swoją rolą udowadniał, że w pełni zasługuje na miano mistrza. Tak właśnie nazywali go koledzy po fachu i studenci warszawskiej PWST, których uczył interpretacji wiersza. Niestety, co sam przyznawał w wywiadach, w życiu prywatnym zaliczał porażkę za porażką. Zanim na początku lat 80. zakochał się w jednej ze swoich studentek, która dekadę później została jego żoną, złamał serce kilku kobietom. Była wśród nich aktorka Iwona Słoczyńska. O ich małżeństwie krążyły legendy.

Zbigniew Zapasiewicz był już od pięciu lat rozwodnikiem, gdy podczas jednej z wizyt w Łodzi, gdzie Andrzej Wajda kręcił "Ziemię obiecaną", w której grał Kesslera, poznał Iwonę Słoczyńską. Młodsza o cztery lata aktorka Teatru Nowego wpadła mu w oko, więc postanowił sprawdzić, czy jest szansa, by otworzyła przed nim swoje serce.

Reklama

"Byłam nim zauroczona. Miał piękny stosunek do kobiet, wielki wdzięk i urok" - wspominała Iwona po latach, opowiadając o Zbigniewie jego biografowi.

Zbigniew Zapasiewicz: Pracował jak szalony, a w domu bywał gościem

Po raz pierwszy Słoczyńska i Zapasiewicz spojrzeli sobie głęboko w oczy na kolacji u operatora Macieja Kijowskiego. Później nazywali go ojcem chrzestnym ich związku. Miłość nie przyszła jednak od razu. Musiało minąć trochę czasu, zanim zdecydowali się na coś więcej niż przyjaźń.

Gdy w 1975 roku powiedzieli sobie "tak", Zbigniew poprosił Gustawa Holoubka, który kierował warszawskim Teatrem Dramatycznym, by nie obsadzał go we wszystkich sztukach, bo potrzebuje... przerwy. Nie chciał popełniać tych samych błędów, przez które już raz poległ jako mąż. Holoubek obiecał, że da mu trochę wolnego, ale dopiero po premierze "Króla Leara", w którym "Zapas" (tak nazywali aktora przyjaciele) miał zagrać tytułową rolę.

Tak się złożyło, że Iwona Słoczyńska była akurat bezrobotna, bo po ślubie ze Zbigniewiem zrezygnowała z etatu w Łodzi i przeniosła się do stolicy. Holoubek nieoczekiwanie zaproponował jej, by zagrała w dramacie Szekspira u boku ukochanego. Na etat czekała jednak jeszcze dwa lata, bo jej mąż nie uznawał protekcji i nawet mu do głowy nie przyszło, by pomóc jej w karierze.

"Moje życie polegało na czekaniu na Zbyszka, bo albo był na próbie, albo w telewizji, albo na scenie czy planie filmowym" - opowiadała aktorka po latach.

"Wracał przed północą. Początkowo byłam więc głównie gospodynią domową, ale nie skarżyłam się. Nasze małżeństwo było bardzo zgodne, nigdy się nie kłóciliśmy" - wyznała w wywiadzie telewizyjnym.

Bardzo chciał się zmienić

Nie jest tajemnicą, że Zbigniew Zapasiewicz miał problemy z piciem. On sam przyznał w wywiadzie-rzece, że "procenty" go rozluźniały - i jako aktora, i jako człowieka.

"Dawał mi jakąś większą wrażliwość, pomagał poskramiać emocje, uspokajał. Potem zaczęło być groźnie. Prawdopodobnie do końca życia będę na to chory" - potwierdził na kartach książki "Zapasowe maski".

Iwona Słoczyńska robiła, co mogła, by pomóc ukochanemu w pokonaniu dręczących go demonów, ale on nie potrafił przestać. Tylko raz wydawało się, że może wreszcie mu się to uda.

"Kocham Cię i dziś uświadomiłem sobie, jak bardzo cierpisz, i jak ja okrutnie Cię dręczę. Tak dalej być nie może" - napisał do żony i poszedł do lekarza.

"Zacząłem sobie pomagać medycznie. Ale to potem wracało, jeszcze raz, i jeszcze raz" - wspominał w cytowanym już wywiadzie-rzece.

Żona przez pewien czas przymykała oko na jego romans

O tym, że jej mąż stracił głowę dla swojej studentki, młodziutkiej, bardzo zdolnej Olgi Sawickiej, Iwona Słoczyńska dowiedziała się przypadkiem. Na początku przymykała oko na ich zażyłość, sądząc, że zauroczenie szybko minie. Ono jednak nie mijało, a wręcz z każdym dniem przybierało na sile. W końcu aktor poprosił żonę o rozwód.

Po dziesięciu latach ich małżeństwo definitywnie się zakończyło, a całe środowisko obwiniło o to... Olgę Sawicką.

"Wiele straciła, wiążąc się ze mną, spotkały ją ogromne przykrości" - stwierdził Zbigniew Zapasiewicz w swej książce.

"Spotkałem ją w momencie, gdy moje życie prywatne było zupełnie rozbite. To, że zaryzykowała związek ze swoim profesorem ze szkoły teatralnej, zaważyło decydująco na jej życiu zawodowym. Kilku dyrektorów odmówiło jej angażu po szkole. Ale to z nią udało mi się stworzyć dom" - opowiadał.

Iwona Słoczyńska wszystko mu wybaczyła

Iwona Słoczyńska po rozwodzie z Zapasiewiczem wyjechała z Polski. Tłumaczyła, że potrzebowała zmiany "klimatu", nowego startu.

W Stanach, gdzie mieszka do dziś, związała się z mężczyzną, który - jak mówi - okazał się lekiem na całe zło.

"Zbyszkowi wybaczyłam. Zadał mi cierpienie, ale przecież dał mi też dużo miłości, w moim sercu zawsze będzie miał swój kącik. Nie mogę uwierzyć, że już go nie ma" - napisała w sieci, gdy dotarła do niej wiadomość o śmierci byłego męża.

Zbigniew Zapasiewicz odszedł 14 lipca 2009 roku. Trzecia żona, Olga Sawicka, była przy nim do końca.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy