Widzowie pokochali ją za rolę zakonnicy z "Klanu". Prywatnie przeżyła ogromną tragedię
Agnieszka Wosińska w "Klanie" wcielała się w zakonnicę Dorotę i to właśnie ta rola przyniosła jej dużą popularność. Po latach przyznała, że popełniła błąd i powinna odejść z serialu dużo wcześniej. Co dzisiaj się dzieje z aktorką?
Agnieszka Wosińska przez większość widzów kojarzona jest głównie z roli Doroty Lubicz w serialu "Klan". W popularnej produkcji aktorka przez lata wcielała się w jedną z córek Marii i Władysława, która swoje życie postanowiła związać z habitem. Wosińska jakiś czas temu zdecydowała pożegnać się z serialem i spróbować swoich sił w innych produkcjach. Jak potoczyły się jej losy?
Wosińska urodziła się 12 września 1968 roku w Warszawie. Swoją przyszłość postanowiła związać z aktorstwem, dlatego też po maturze zdawała na Państwową Wyższą Szkołę Teatralną. Studia ukończyła w 1993 roku, ale do egzaminu dyplomowego przystąpiła dopiero cztery lata później. Po latach przyznawała, że wybór kierunku studiów nie był przypadkowy z jeszcze jednego względu.
Wosińska chciała bowiem dzięki aktorstwu przełamać swoją nieśmiałość i brak pewności siebie. "Intuicyjnie szukałam czegoś, co pomoże mi tę nieśmiałość przezwyciężyć. Szukałam sposobu na wyrażanie siebie, ponieważ zawsze miałam z tym trudność w życiu prywatnym. Chciałam się tego nauczyć, wyjść z cienia. Znalazłam aktorstwo. To był mój wentyl, mój ratunek" - opowiadała w jednym z wywiadów.
Paradoksalnie największą popularność przyniosła jej jednak rola rozważnej, mało przebojowej i mocno powściągliwej siostry Doroty w serialu "Klan". W serialu grała przez kilkanaście lat - od początku, czyli od 1997 roku. Jej bohaterka wzbudziła ogromną sympatię, przede wszystkim dlatego, że zawsze była opoką, dla całej rodziny Lubiczów. Rozważna, pełna empatii i cierpliwości, łagodziła wszelkie konflikty.
Niestety, postać siostry Doroty dość mocno zaszufladkowała aktorkę. Wosińska przez lata otrzymywała jedynie epizodyczne role. Reżyserzy i producenci bali się angażować do swoich produkcji aktorkę, która tak jednoznacznie kojarzy się tylko z jedną rolą.
Po latach przyznała, że popełniła błąd i powinna odejść z serialu dużo wcześniej. Impulsem do zmian była ciąża. Aktorka w 2007 roku urodziła syna, a jej bohaterka wyjechała w tym czasie na misję. I choć producenci zostawili Wosińskiej ścieżkę powrotu, ona pojawiła się jeszcze tylko w jubileuszowym odcinku serialu. Nie zdecydowała się ponownie regularnie występować w produkcji. Ostatecznie jej postać została uśmiercona. Informacja o śmierci Doroty pojawiła się w serialu w 2018 roku: zginęła podczas misji w Afryce.
Po odejściu z serialu, aktorka wcale nie zniknęła z ekranów. Ciągle jest aktywna zawodowo i wciąż dostaje ciekawe propozycje zawodowe. W ostatnich latach mogliśmy ją oglądać m.in. w "O mnie się nie martw", "Bodo", "Diagnozie", "rodzince.pl", "Szadzi 2", "Papierach na szczęście" czy "Zołzie". Agnieszka Wosińska regularnie występuje na deskach teatrów.
Aktorka rzadko pokazuje się na imprezach branżowych. Stara się również pilnować pilności swoich bliskich. Kilka lat temu otworzyła się jednak na temat macierzyństwa. "To nie do końca my decydujemy o tym, kiedy będziemy mieć dziecko, ale byłam gotowa. Kiedyś myślałam, że to wszystko jest proste - rodzisz, karmisz, dziecko idzie do szkoły... Teraz wiem, że macierzyństwo jest trudne, wymaga poświęceń. I dlatego strasznie się wyczuliłam na wszystkie debaty publiczne na ten temat. Buntuję się przeciwko przysłowiowemu wkładaniu kobietom dziecka w brzuch" - mówiła w jednym z wywiadów.
Agnieszka Wosińska wychowuje syna ze związku z Pawłem Rozwadowskim. Rodzinne szczęście przerwała poważna choroba muzyka. W październiku 2020 roku mąż aktorki zmarł w wyniku choroby nowotworowej. "Cóż, planowaliśmy wspólną jesień życia, a dane nam było tylko szczęśliwe babie lato. Choroba zaatakowała z ukrycia. Pomyślcie o nim ciepło. Czuję, że Paweł jeszcze tutaj jest" - tymi słowami pożegnała ukochanego w mediach społecznościowych.
Aktorka długo nie mogła pogodzić się z jego śmiercią. W rozmowie z magazynem "Rewia" opowiedziała o stracie męża. "Z całego serca pragnęłabym przeżyć jeszcze raz te 284 dni, gdy mogłam być blisko Pawła. Wspominam naszego zeszłorocznego sylwestra. Wiem, że miłość nigdy nie umiera, a śmierć nie ma nic do gadania" - przyznała.