Wciąż walczy o zdrowie córki. Opowiedziała o zmianie systemu wartości

Ewa Błaszczyk doświadczyła w swoim życiu tragedii. Niedługo po śmierci jej męża, Jacka Janczarskiego, w śpiączkę zapadła jej córka Ola. W konsekwencji aktorka założyła Klinikę Budzik, a w jednym z wywiadów opowiedziała o rozmowach z osobami, którym udało się powrócić do normalnego funkcjonowania.

Ewa Błaszczyk: Początki Kliniki Budzik

11 maja 2000 roku jest datą, o której Ewa Błaszczyk nie jest w stanie zapomnieć. To właśnie tego dnia, mająca zaledwie sześć lat Ola, zakrztusiła się tabletką. To tragiczne wydarzenie spowodowało obrzęk mózgu, a dziewczynka zapadła w śpiączkę. 

Choć od tamtego momentu minęły już 24 lata, Ewa Błaszczyk wciąż nie traci nadziei na wybudzenie dziewczyny. Aby pomóc osobom w podobnej sytuacji, aktorka założyła Fundację "Akogo?", a później otworzyła Klinikę Budzik, działającą przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. 

Reklama

Zmiana systemu wartości: Rozmowy z wybudzonymi osobami

W udzielonym kilka miesięcy temu wywiadzie dla Plejady kobieta wspomniała o rozmowach z osobami, którym ostatecznie udało się pokonać śpiączkę.  

"[...] Nie materializm, tylko więzi duchowe, emocje miłości, powiązania między ludźmi są dla nich najważniejsze. Posiadanie staje się mało ważne, jest na którymś miejscu. Chcą pomagać osobom niepełnosprawnym, w ogóle chcą robić coś takiego, żeby dawać, a nie tylko brać" - mówiła o osobach wybudzonych. 

Aktorka przyznała również, że wszyscy w inny sposób odczuwali przebywanie w śpiączce: 

"Każdy mówi coś innego, każde uszkodzenie jest inne. To są inne wrażenia. Jedni byli w czarnej dziurze, nic nie wiedzą, inni opowiadają niebywałe historie. Ci, którzy wrócili, bardzo zmieniają swój system wartości w życiu".

Swoimi działaniami Ewa Błaszczyk stara się wspierać także rodziny, które muszą mierzyć się z takimi tragediami.  

"Ważna jest organizacja i potem, żeby się dało żyć, trzeba sobie stawiać jakieś cele krótkoterminowe, małe kroki, dążyć do czegoś, opiekować się tym wszystkim, ale ustanowić sobie też punkty, które dają jakąś radość. Nie tylko się umartwiać i cierpieć, bo to się szybko kończy, człowiek się wypala" - dodała na koniec.  

Zobacz też: Jak Małgorzata Dziadyk stała się Anną Dymną? Odkrywamy sekrety aktorki

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy