Urszula Grabowska: Dyskoteki? W młodości chodziła do kościoła

Urszula Grabowska nie kryje, że jest osobą bardzo religijną, bo po prostu tak została wychowana. Aktorka stara się codziennie choć na chwilę wstąpić do kościoła, by porozmawiać z Bogiem.

W rodzinnym domu Urszuli Grabowskiej nigdy się nie przelewało. Cała rodzina gnieździła się w typowym M-4 w bloku na robotniczym osiedlu w Nowej Hucie. Ojciec i mama ciężko pracowali, by zapewnić swoim synom i córce szczęśliwe dzieciństwo.

"Może nie mieliśmy dużo pieniędzy, ale za to mieliśmy dużo miłości" - wspominała aktorka w rozmowie ze "Zwierciadłem".

Rodzice wychowywali Urszulę i jej braci w wierze katolickiej i w ogromnym szacunku do Boga.

Reklama

"Zamiast na dyskotekę, szłam do kościoła na spotkanie oazowe. Moja młodość to przykościelna oaza, Ruch Światło-Życie. Prawie połowa mojej klasy była w oazie. To jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła mi się przydarzyć" - twierdzi gwiazda "Stulecia Winnych".

W nowohuckim kościele pod wezwaniem świętego Maksymiliana Marii Kolbego Urszula Grabowska - jak sama twierdzi - nauczyła się pokory.

"Tam zbudowałam też mocny kręgosłup moralny" - mówi dziś, wspominając dzieciństwo i wczesną młodość.

"W domu wpojono mi bezwzględną uczciwość. Tato był działaczem Solidarności, uczył nas, że powinno się żyć godnie i uczciwie" - powiedziała "Zwierciadłu".

Urszula Grabowska: Rodzice nie chcieli, by została aktorką. Uważali, że to zawód dla degeneratów

Rodzice Urszuli Grabowskiej byli przerażeni, gdy tuż przed maturą w technikum odzieżowym oświadczyła im, że chce zostać aktorką. Ojciec, maszynista w Hucie Sendzimira, powiedział jej, że to fanaberia i ostrzegł, że jeśli dostanie się na studia i wyjedzie do innego miasta, będzie musiała sama się utrzymywać.

"Było mu bardzo przykro, bo wiedział, że nie może mi pomóc. Postawił sprawę jasno: jeśli chcę się uczyć aktorstwa, muszę na studia zarobić" - opowiadała "Dobremu Tygodniowi".

Urszula od siedemnastego roku życia ma własne pieniądze i jest samodzielna. Po pierwszej porażce na egzaminach wstępnych, żeby opłacić kurs przygotowawczy w Lart Studio, pracowała w sklepie odzieżowym i pozowała do sesji modowych.

Mama, która zawodowo zajmowała się krawiectwem, przepłakała kilka nocy, bo znajome powiedziały jej, że aktorstwo to zawód degeneratów i rozwodników. To właśnie po mamie Urszula odziedziczyła smykałkę do szycia. Pamięta, że od najmłodszych lat szydełkowała, robiła na drutach i szyła sobie proste bluzki czy spódniczki.

"Myślałam, żeby projektować ubrania" - twierdzi.

Rodzice chcieli dla niej jednak innego życia, marzyli, by ich ukochana i długo oczekiwana córka (Urszula Grabowska ma dwóch sporo od niej starszych braci) została muzykiem.

"A ja, idąc śladami braci, z których jeden skończył technikum mechaniczne, drugi elektryczne, uparłam się na technikum odzieżowe, a później na studia aktorskie" - opowiadała aktorka w wywiadzie.

Urszula Grabowska: Był moment, że chciała zostać... akrobatką

Urszula Grabowska przyznaje, że kiedy była mała, rodzice poświęcali jej znacznie więcej czasu niż jej starszym braciom.

"Oni odczuwali, że tato jest wymagający, ja byłam rozpieszczaną córeczką" - wyznała "Gali".

Aktorka pamięta, że w szkole podstawowej była nieśmiała i wycofana, a dopiero w technikum odkryła, że ma siłę przebicia. W trakcie nauki w odzieżówce przyszło jej go głowy, żeby zostać akrobatką, ale gdy poprosiła mamę o pozwolenie na uczęszczanie na gimnastykę, usłyszała stanowcze nie!

"Mama bała się, że się połamię. W odwecie odmówiłam chodzenia do szkoły muzycznej i do dziś nie mogę sobie tego darować" - wspomina.

Urszula Grabowska z rozrzewnieniem wspomina chwile, które jako mała dziewczynka spędzała z ojcem nad jeziorem czy rzeką. Tato regularnie zabierał ją ze sobą na ryby. Te wyprawy trwały czasem nawet całą noc.

"Spaliśmy w śpiworach pod gwiazdami" - twierdzi aktorka i dodaje, że nie mogła się doczekać weekendów.

Z niecierpliwością czekała też na wakacje, bo co lato cała rodzina jeździła nad Dunajec pod namioty.

"To były cudowne, niezapomniane chwile" - wzrusza się, gdy opowiada o rodzinnych biwakach.

Urszula Grabowska: Codziennie dziękuje Bogu za syna

Wartości wyniesione z domu rodzinnemu Urszula Grabowska wpaja swojemu synowi. Antoni ma już co prawda 19 lat, ale wciąż jest oczkiem w głowie mamy.

"Bycie matką to coś pięknego. Jestem głęboko wdzięczna Bogu za Antoniego" - twierdzi.

Gdy była w ciąży, musiała bardzo na siebie uważać, bo lekarze uprzedzili ją, że może stracić dziecko...

"Ciąża, mimo że zagrożona, paradoksalnie uporządkowała mój świat. Kiedy syn się urodził, zdrowy i cały, byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem" - wyznała w wywiadzie.

Urszula Grabowska codziennie dziękuje Bogu za to, że jest szczęśliwa.

"Kiedy przechodzę przez Rynek Główny w Krakowie, obowiązkowo zaglądam do mojego ukochanego Kościoła Mariackiego. Klękam przy bocznym ołtarzu, by się pomodlić i znaleźć chwilę skupienia" - zdradziła "Dobremu Tygodniowi".

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Urszula Grabowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy