Tworzą "rzymskie małżeństwo". Mie wyszła za niego z powodu... podatków
Grażyna Wolszczak już ćwierć wieku idzie przez życie u boku scenarzysty i dramaturga Cezarego Harasimowicza, którego poznała w latach 70., gdy była jeszcze bardzo młoda. Wtedy jednak oboje byli w innych związkach i nawet im do głowy nie przyszło, że kiedyś zostaną parą. Mało kto pamięta, że aktorka jest... wdową. W 1989 roku jej mąż – znany z roli Ariela w „Szaleństwach Majki Skowron” Marek Sikora – zmarł nagle z powodu udaru. Z Harasimowiczem związała się dopiero pięć lat po śmierci ojca Filipa.
Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz tworzą "rzymskie małżeństwo". Choć scenarzysta kilka razy oświadczał się aktorce, twierdziła, że... opłaca się jej być samotną matką.
"Mówiłam mu, żebyśmy poczekali ze ślubem z powodu podatków. Rozliczałam się z urzędem skarbowym jako samotna matka z dzieckiem, to było bardzo korzystne" - tłumaczyła w rozmowie z "Galą".
"Nie sądzę, byśmy kiedyś się pobrali" - wyznała z kolei "Super Expressowi".
Gwiazda "Na Wspólnej" i "Pierwszej miłości" tylko raz w ciągu ostatnich dwóch dekad była gotowa wyjść za swojego ukochanego.
"Lecieliśmy do Stanów, miałam pomysł, by wziąć ślub w Las Vegas, ale Czarek uznał, że teraz to on nie chce. Mała zemsta... I tak już zostało. Tak naprawdę ten papier nie jest nam do niczego potrzebny" - twierdzi Grażyna Wolszczak.
Nie jest prawdą, co sugerują plotkarskie media, że aktorka i Cezary Harasimowicz zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Miłość "dopadła" ich wiele, wiele lat po pierwszym spotkaniu.
Byli jeszcze bardzo młodzi, gdy poznali się w Studiu Aktorskim przy Teatrze Polskim we Wrocławiu. Nie przeczą, że bardzo się polubili, ale... na tym koniec. Wtedy, pod koniec lat 70., oboje dopiero zaczynali budować swoje kariery, nie w głowach były im romanse, zwłaszcza że nie byli wolni. Po tym, jak Grażyna dostała się do szkoły teatralnej w Warszawie, a Cezary został studentem łódzkiej filmówki, ich drogi na parę lat się rozeszły.
Ponownie spotkali się w 1987 roku na planie filmu "Dondula", ale i wtedy nie zaiskrzyło. Wolszczak była już wtedy żoną Marka Sikory...
Grażyna Wolszczak owdowiała w 1996 roku. Po nagłej śmierci męża została sama z 7-letnim synem.
"Całą energię skierowałam na stworzenie Filipowi normalnego życia, by jak najmniej odczuł stratę" - wspominała po latach w rozmowie z "Super Expressem".
"Ale od początku wiedziałam, że nie chcę, aby moje dalsze życie upłynęło w samotności" - dodała.
Pewnego dnia znajomy fotograf pokazał jej swoje portfolio. Wśród zdjęć swych koleżanek i kolegów po fachu zobaczyła zdjęcie Cezarego - jak mówi - "czarująco uśmiechniętego, odsłaniającego ramię, na którym widać było wytatuowane azteckie słońce.
"Prawie natychmiast zadzwoniłam do niego, żeby pożartować z tego wizerunku, ale źle trafiłam. Czarek ponurym głosem poinformował mnie, że właśnie się rozwodzi. Był przygnębiony. Wycofałam się pospiesznie, mimo wszystko życząc mu szczęścia" - opowiadała w wywiadzie dla "Pani Domu".
Pół roku później dostała esemesa z pozdrowieniami od... Harasimowicza. Odpisała, on oddzwonił, umówili się na kawę.
"Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie" - żartuje dziś, wspominając początki związku ze scenarzystą.
Aktorka nie kryje, że kiedy w jej życiu pojawił się Cezary, była już dojrzałą kobietą "po przejściach".
"Wiedziałam, że jest dla mnie idealny i że byłabym kretynką, gdybym wypuściła z rąk takiego faceta. Instynkt mnie nie zawiódł" - wyznała "Gali".
Dziś Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz uchodzą za jedną z najszczęśliwszych par polskiego show-biznesu. Czy rzeczywiście tworzą idealny związek?
"Nie istnieją chyba związki idealne, bo nie ma idealnych mężczyzn i nie ma idealnych kobiet" - twierdzi aktorka.
"Wydaje mi się, że w związku dwojga ludzi chodzi o to, żeby mieć świadomość swoich niedoskonałości i polubić niedoskonałości partnera. Podstawową rzeczą jest uważność na drugiego człowieka i pilnowanie, żeby go nie zranić, żeby go chronić. To powinna być praca obu stron. W każdym razie ja i mój partner ciągle nad tym pracujemy. Przede wszystkim jednak rozumiemy się, a to uważam za najważniejsze w każdym związku. Od wzajemnego zrozumienia zaczyna się uczucie, dopiero potem jest bycie razem" - powiedziała "Echu Dnia".