Tadeusz Sznuk: Niezastąpiony. Co wiemy o prowadzącym kultowy teleturniej "Jeden z dziesięciu"?

Tadeusz Sznuk przeszedł do historii polskiej telewizji. Jego życie prywatne owiane jest tajemnicą. Dziś jest kojarzony przede wszystkim z kultowym teleturniejem "Jeden z dziesięciu". Niewiele osób wie, że w pewnym momencie jego przyszłość w mediach była niepewna!

Kariera Tadeusza Sznuka

Tadeusz Sznuk jest prawdziwą legendą polskiej telewizji. Prowadzony przez niego teleturniej "Jeden z dziesięciu" od lat gromadzi przed ekranami tysiące wiernych widzów. Choć w swoim dorobku ma też występy radiowe (tworzył m. in. audycję "Sygnały dnia" w Radiowej Jedynce) i wielokrotnie miał okazję pełnić rolę filmowego lektora, to właśnie program "1 z 10" przyniósł mu największą sławę.

Nieliczni mogą pamiętać też, że w 1989 roku Sznuk próbował dostać się do polityki, kandydując w wyborach parlamentarnych. Niestety bez powodzenia.

O prywatnym życiu Tadeusza Sznuka nie wiadomo zbyt wiele. Do niedawna nie było nawet do końca jasne, czy prezenter jest w związku małżeńskim. W jednym z wywiadów wyznał, że ma dwóch synów, którzy zajmują się informatyką, oraz córkę, która ukończyła psychologię społeczną. 

Reklama

Nie da się go zastąpić

Trudno wyobrazić sobie teleturniej "Jeden z dziesięciu" bez Tadeusza Sznuka. Charyzmatyczny prowadzący przez lata stał się wizytówką programu. Zdarzyło się jednak, że twórcy podjęli decyzję o zastąpienie Sznuka kimś innym. Wtedy jego przyszłość w kultowym teleturnieju zawisła na włosku.

Za zmianami w zarządzie Telewizji Polskiej najczęściej szły rewolucyjne pomysły dotyczące ramówki i prezentowanych programów. Kilkukrotnie pojawiały się pomysły o zdjęciu teleturnieju z anteny. Pewnego razu nawet zorganizowano casting na następcę Tadeusza Sznuka. Podobno jedna z osób, które wzięły udział w castingu, nawet nagrała jeden pełny odcinek programu.

Tadeusz Sznuk był na liście Wildsteina?

Sznuk musiał w pewnym momencie zniknąć z radiowej anteny. Powodem była jego rzekoma współpraca z Służbami Bezpieczeństwa. Nazwisko prowadzącego "Jeden z dziesięciu" miało widnieć na liście Wildsteina, która zawierała nazwiska byłych agentów SB.

W związku z konsekwencjami, jakie go spotkały, Sznuk postanowił rozwiązać sprawę w sądzie. Pozwał prezesa ówczesnego IPN i po kilku latach wywalczył... przeprosiny. Po tej batalii Sznuk na zawsze rozstał się z Polskim Radiem.

Zobacz też:

"Gliniarze": 12. sezon. Zdradzamy tajemnice zza kulis!

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Jeden z dziesięciu | Tadeusz Sznuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy