Sylwia Wysocka: Aktorka po przejściach

Sylwia Wysocka to znana i lubiana aktorka, której popularność przyniosła przede wszystkim rola Barbary Wojciechowskiej w serialu "Plebania". Gwiazda ma na swoim koncie kilkadziesiąt kreacji, jednak od ponad roku mówi się o niej głównie w kontekście jej burzliwego życia prywatnego. Jakiś czas temu aktorka została dotkliwie pobita przez swojego partnera, który przez lata zdradzał ją i oszukiwał. Dziś wreszcie wychodzi na prostą, ale wciąż zmaga się z ogromną traumą. W dniu 60. urodzin aktorki przypominamy jej wyjątkowo bolesną historię.

Sylwia Wysocka: Kariera

Sylwia Wysocka urodziła się 5 października 1962 roku w Garwolinie. Ukończyła Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi i jeszcze w tym samym, 1984r., zadebiutowała rolą w telewizyjnym cyklu "1944" Andrzeja Konica. W latach 80. występowała w warszawskim Teatrze na Woli i Narodowym. Potem związała się z Teatrem Kwadrat, na deskach którego możemy ją oglądać do dziś. 

Aktorka ma na swoim koncie wiele filmowych i serialowych kreacji. Widzowie z pewnością kojarzą ją z ról w takich produkcjach, jak: "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", "Rozmowy kontrolowane", czy "Popiełuszko. Wolność jest w nas". Popularność przyniosły jej przede wszystkim występy w serialach, a szczególnie w "Plebanii", gdzie przez 11 lat wcielała się w Barbarę Wojciechowską. Ponadto mogliśmy oglądać ją w "Na Wspólnej", "Barwach szczęścia", czy "Ojcu Mateuszu"

Reklama

Sylwia Wysocka dziś kończy 60 lat i wciąż nie może narzekać na brak propozycji zawodowych. Choć kariera ułożyła się jej dobrze, aktorka z pewnością nie może tego samego powiedzieć o swoim życiu prywatnym. Gwiazda przeżyła wiele dramatów, w których główną rolę odegrał jej partner.

Bolesna zdrada

Sylwia Wysocka jest kobietą po przejściach. W jej życiu nie brakowało miłosnych uniesień, jednak niechętnie zabierała głos w sprawach prywatnych i unikała odpowiedzi na pytania, które uważała za nieodpowiednie. Nie było jednak tajemnicą, że przez wiele lat żyła u boku swojego partnera, Włodzimierza, który wcześniej rozbił jej związek z Mariuszem Trelińskim.

Mogłoby się wydawać, że byli sobie pisani. Spędzili ze sobą ponad 35 lat i często mówili o sobie "mąż" i "żona". Po narodzinach syna, Piotra, aktorka wzięła na siebie obowiązek wychowania go, pozwalając partnerowi na rozwój kariery. Rzuciła w tym czasie pracę i bez reszty oddała się prowadzeniu domu.

Przez wiele lat robiła, co mogła, aby zapewnić swojej rodzinie szczęśliwe życie. Nic nie zapowiadało tego, że jej idylliczne życie wkrótce miało runąć w gruzach...

Kiedy po ponad trzech dekadach związku para zdecydowała się na ślub, na Sylwię Wysocką spadła informacja, która kompletnie ją załamała. Aktorka dowiedziała się o szokującym romansie Włodzimierza. Jej partner prowadził własne przedsiębiorstwo i jedna z filii jego firmy znajdowała się na Wschodzie. Częste wyjazdy ukochanego nie były więc dla aktorki zaskoczeniem i wydawało jej się, że nie miała powodów do zmartwień. Okazało się jednak, że przez wiele lat żyła w błędzie.

Mężczyzna, który wkrótce miał stać się jej mężem, dopuścił się zdrady, której aktorka nie potrafiła mu wybaczyć. Jego kochanką została młodsza od niego o 40 lat Rosjanka. Wysocka straciła wiarę w to, że jej związek z niewiernym partnerem miał przyszłość. Jednak to nie był koniec tragedii aktorki...

Dotkliwe pobicie i trudny powrót do zdrowia

W maju zeszłego roku media obiegła informacja o tym, że aktorka trafiła do szpitala z obrażeniami pobicia. Sylwia Wysocka twierdzi, że do dotkliwego w skutkach zdarzenia doszło w jej domu. Miała zostać okradziona, a później pobita i zepchnięta ze schodów, sprawcą miał być jej partner. 

Gdy prawda wyszła o jego zdradzie wyszła na jaw, ich relacje miały ulec znacznemu pogorszeniu. "Zaczął mnie i psychicznie i fizycznie straszliwie gnębić" - powiedziała aktorka w programie "Alarm".

W momencie, w którym Sylwia Wysocka podjęła decyzję o wyprowadzce, miało dojść do napaści i pobicia. Twierdzi, że gdy schodziła z piętra na partner, partner złapał ją za rękę. Następnie doszło do szarpaniny, a partner miał ją kopnąć w klatkę piersiową i popchnąć. Miała złamaną rękę, liczne krwiaki i w kilku miejscach złamany kręgosłup, na szczęście nie doszło do przerwania rdzenia.

"To był koszmar. Nie wiedziałam, czy w ogóle uda mi się z tego wyjść. Na szczęście nie wpadłam w depresję (...) ani nic sobie nie zrobiłam, a miałam już takie myśli samobójcze" - wyznała w programie "Alarm".

Aktorka wzięła się jednak w garść i postanowiła zawalczyć o sprawiedliwość. Obecnie w sądzie toczy się postępowanie przeciwko byłemu partnerowi gwiazdy. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. 


swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Sylwia Wysocka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy