Shelley Duvall: Rola w horrorze doprowadziła ją do obłędu! Jak żyje dziś?
Shelley Duvall to hollywoodzka aktorka, która pojawiła się w kilkudziesięciu produkcjach kinowych i telewizyjnych. I choć może pochwalić się sporym dorobkiem zawodowym, widzowie kojarzą ją tylko z jednej roli. Duvall zagrała w jednym z najsłynniejszych horrorów w historii kina, zdobywając ogromną popularność. Rola w „Lśnieniu” Stanleya Kubricka, oprócz sławy i chwały, przyniosła jej jednak wiele cierpienia, a o wydarzeniach z planu mówi się do dziś. Co tak naprawdę działo się podczas 56 tygodni pracy nad filmem? Zdradzamy kulisy tamtych wydarzeń!
Duvall urodziła się 7 lipca 1949 roku w Houston. Początkowo sprzedawała kosmetyki w Foley i uczęszczała do South Texas Junior College, gdzie specjalizowała się w żywieniu i terapii dietą.
Na początku lat 70. poznała Roberta Altmana, który zaproponował jej rolę w swoim komediodramacie "Brewster McCloud". W kolejnych latach jej kariera potoczyła się błyskawicznie - zagrała m.in. w "McCabe i pani Miller", "Złodzieje tacy jak my", "Nashville", czy "Buffalo Bill i Indianie".
Na prawdziwą popularność musiała czekać jednak do początku lat 80. Właśnie wtedy otrzymała rolę, która zmieniła jej życie.
Kiedy Stanleyowi Kubrickowi kiełkowała w głowie myśl o nakręceniu "Lśnienia", na ekranie kin zobaczył Shelley Duvall, która zagrała w "Trzech kobietach" Roberta Altmana. Od razu zdecydował, że to właśnie ją widzi w roli Wendy Torrance - żony popadającego w obłęd trzeźwiejącego alkoholika i początkującego pisarza.
Aktorka szybko została zaangażowana do filmu. Pechowo, tuż przed lotem na plan zdjęciowy, rozstała się z chłopakiem, co dosyć mocno wytrąciło ją z równowagi. Całą podróż przepłakała, nie przypuszczając jednak, że to dopiero początek jej problemów i czeka ją 56 tygodni piekła.
Początkowo atmosfera na planie wydawała się bardzo przyjemna. Podobnie zresztą jak sam reżyser - Stanley Kubrick. Największym problemem było dla aktorki nieustanne doprowadzanie się do skrajnych emocji (tego wymagał scenariusz i charakter postaci). Tak po wielu latach wspominała ten wysiłek w rozmowie z The Hollywood Reporter:
Aktorka bez przerwy słuchała smutnych piosenek i rozmyślała o przykrych wydarzeniach, zapisanych w scenariuszu. Wszystko to po to, by przed kamerą wypaść jak najwiarygodniej. Stres, wycieńczenie, wahania nastrojów, ciągłe ponaglenia i przytyki ze strony reżysera sprawiły, że Duvall była na skraju załamania.
Sami aktorzy, przebywający na planie "Lśnienia", wspominali, w jak okrutny sposób Kubrick traktował Duvall. O relacji między aktorką a reżyserem mówił jakiś czas temu, wcielający się w męża Wendy, Jack Nickolson:
Dowodem na te słowa może być krótki materiał z planu, który nagrała córka Kubricka. Widać na nim m.in. jak reżyser w napastliwy sposób mówi Duvall, że zepsuła ujęcie.
Po występie w słynnej produkcji, Duvall pojawiała się w kolejnych filmach i serialach, jednak już nigdy nie otrzymała roli, która zapadłaby widzom w pamięci tak mocno, jak kreacja Wendy Torrance.
Na początku XXI wieku całkowicie wycofała się z branży filmowej, wyprowadziła się na farmę położoną w Teksasie i odcięła od świata. Ponownie głośno zrobiło się o niej w 2016 roku, kiedy pojawiła się w programie Dr. Phila McGrawa. Podczas rozmowy gwiazda zdradziła, że cierpi na zaburzenia psychiczne i zmaga się z urojeniami.
W rozmowie z McGrawem powiedziała, że żyje w ciągłym lęku, a także że przypadkowe osoby próbują ją skrzywdzić. Z przekonaniem mówiła o tym, że prześladuje ją Szeryf Nottingham, postać z legend o Robin Hoodzie. Zdradziła też, że nie wierzy w śmierć Robina Williamsa (aktor zmarł w 2014 r.).
Program Dr. Phila wywołał burzę. Celebrytę skrytykowała m.in. Mia Farrow. Głos zabrała też córka Stanleya Kubricka, Vivian, która nazwała odcinek "okrutnym".
Tuż po programie aktorka zgłosiła się na leczenie psychiatryczne, jednak klinikę opuściła po zaledwie trzech dniach. Mówi się, że wróciła na swoje ranczo. Dziś nie wiadomo, w jakim jest stanie.