Robert El Gendy w niezwykły sposób uratował życie swojej mamie. "Trzeba działać od razu"
Robert El Gendy - jeden z najbardziej lubianych gospodarzy "Pytania na śniadanie" - urodził się w Olsztynie, ale pierwsze lata życia spędził w Egipcie, czyli ojczyźnie swego ojca. Miał siedem lat, gdy jego rodzice się rozstali. Po latach dowiedział się, że zrobili to - choć bardzo się kochali - żeby zapewnić mu dobre życie. Z miłości do niego zrezygnowali z własnego szczęścia.
Rodzice dziennikarza poznali się w połowie lat 70. ubiegłego wieku w Moskwie, gdzie oboje byli na studiach doktoranckich.
"On jest doktorem nauk ekonomicznych, ona doktorem nauk biologicznych i farmaceutką" - zdradził Robert El Gendy w rozmowie z "Galą".
Z Kairu wyjechał dopiero po swych siódmych urodzinach, bo właśnie wtedy rodzice podjęli decyzję o rozstaniu.
"Zrobili to w trosce o moją przyszłość, żebym miał lepszy start, czego tam nie miałbym zagwarantowane. Wróciliśmy z mamą na Warmię, gdy nadszedł czas, bym poszedł do szkoły" - wyznał dziennikarz w cytowanym wyżej wywiadzie.
Robert długo nie mógł zrozumieć, dlaczego ojciec nie utrzymywał z nim kontaktu. Co roku dostawał co prawda od niego telegram z życzeniami urodzinowymi, ale na tym koniec.
"Po latach porozmawialiśmy jak mężczyźni, wytłumaczył mi, czemu byliśmy oddzielnie" - opowiadał prezenter w rozmowie z magazynem "Mint".
"Tata mógł, jako muzułmanin, zatrzymać mnie przy sobie, mama musiałaby wyjechać i nie miałaby nic do powiedzenia. Takie było prawo, ale on tego nie zrobił, bo chciał dla mnie jak najlepiej. Wypuścił mnie i mamę ze swojego kraju, wiedząc, że nasze relacje osłabną" - wyznał, dodając, że to chyba najpiękniejszy dar, jaki dostał od ojca.
Od kilku lat Robert El Gendy regularnie widuje się z tatą i swym przyrodnim rodzeństwem. Przynajmniej raz w roku odwiedza mieszkającą w Egipcie rodzinę, często rozmawia z ojcem przez telefon. Są przyjaciółmi.
"Kocham tego staruszka! Żyjemy tak daleko od siebie, w dwóch skrajnie różnych światach, ale coraz częściej widzę, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Nie tylko fizycznie... Genów się nie oszuka, prawda?" - napisał pod zdjęciem taty, które opublikował w mediach społecznościowych.
Prowadzący "Pytania na śniadanie" nie kryje, że po powrocie do Polski jego mama musiała pracować na kilku etatach, żeby zarobić na utrzymanie domu.
"Przejęła obowiązki głowy rodziny, ciągle jej nie było, nie miała czasu, by okazywać mi uczuć. Ale wiem, że byłem i wciąż jestem dla niej bardzo ważny, że bardzo mnie kocha. Robiła wszystko, co w jej mocy, by niczego mi nie brakowało, dla niej to było wyznacznikiem miłości, a nie przytulasy czy buziaki. Zresztą, kiedy wracała z pracy, ja zazwyczaj już spałem... Od tulenia i buziaków była babcia. To głównie dzięki niej miałem piękne dzieciństwo" - wspominał na łamach "Gali".
Hannie El Gendy bardzo zależało na tym, żeby jej syn zdobył jak najlepsze wykształcenie. Powtarzała Robertowi, że edukacja i praca są w życiu najważniejsze.
"Dorastałem w domu, w którym pielęgnowano etos pracy" - mówi dziennikarz.
Mamę, gdy był dzieckiem, traktował jak wyrocznię. Dziś śmieje się, że może udawać, że nie jest maminsynkiem, ale jednak jest i... dobrze mu z tym.
W 2019 roku mama dziennikarza przeszła udar. Pewnego dnia zadzwoniła do syna, a on od razu zorientował się, że coś jest z nią nie tak.
"Niewyraźnie, urywanymi zdaniami mówiła, że nie może się ruszać, że osunęła się na ziemię" - wyznał dziennikarz w rozmowie z "Super Expressem".
Okazało się, że zasłabła podczas zakupów, w ostatniej chwili oddała telefon ekspedientce, a ta zrelacjonowała Robertowi, co się stało. Poprosił, by natychmiast wezwała pogotowie, wsiadł do samochodu i trzy godziny później był już przy mamie w szpitalu w Olsztynie. Na szczęście Hanna El Gendy w porę otrzymała pomoc.
"Udar można rozpoznać i wtedy trzeba działać od razu. Zawsze odbierajcie telefony od rodziców" - napisał Robert, gdy mama wydobrzała i wróciła do domu.
"Nie wyobrażam sobie swojego świata bez niej" - dodał.