Robert De Niro: Ruszył proces, który wytoczyła aktorowi była asystentka

W poniedziałek 30 października gwiazdor „Taksówkarza” i „Chłopców z ferajny” stawił się w sądzie federalnym w Nowym Jorku, by złożyć zeznania w procesie wytoczonym mu przez byłą asystentkę. Graham Chase Robinson zarzuciła De Niro nadszarpnięcie jej reputacji oraz dyskryminację ze względu na płeć. Jak twierdzi, De Niro wygłaszał pod jej adresem seksistowskie uwagi oraz powierzał jej „stereotypowo kobiece zadania niezwiązane z piastowanym stanowiskiem”. Była pracownica aktora domaga się od niego 12 mln dolarów zadośćuczynienia.

30 października ruszył proces cywilny wytoczony Robertowi De Niro przez jego byłą asystentkę Graham Chase Robinson. Kobieta pracowała dla aktora przez 11 lat, w tym czasie została awansowana na wiceprezeskę ds. produkcji i finansów w należącej do niego firmie Canal Productions. Gdy w 2019 roku odeszła z pracy, spółka złożyła przeciwko niej pozew na kwotę 6 mln dolarów. Zarzuty dotyczyły wykorzystywania do celów osobistych powierzonych jej funduszy oraz niewywiązywania się ze swoich obowiązków. W odpowiedzi Robinson złożyła przeciwko 80-letniemu De Niro i Canal Productions kontrpozew, w którym oskarżyła hollywoodzkiego aktora o szereg nadużyć, m.in. nadszarpnięcie jej reputacji oraz dyskryminację ze względu na płeć. Domaga się od niego 12 mln dolarów zadośćuczynienia.

Reklama

Robert De Niro pozwany przez byłą asytentkę

Z pozyskanych przez media dokumentów sądowych wynika, że De Niro miał wygłaszać pod adresem podwładnej seksistowskie uwagi, notorycznie na nią krzyczeć oraz powierzać jej "stereotypowo kobiece zadania niezwiązane z piastowanym stanowiskiem", jak choćby... dekorowanie jego choinki, pomoc w umeblowaniu mieszkania czy wysyłanie walentynkowych kartek do jego ówczesnej żony, Grace Hightower. Aktor rzekomo płacił jej też mniej niż zatrudnionemu na podobnym stanowisku mężczyźnie.

Prawnik Robinson przed sądem opisał incydent z 2017 roku, gdy gwiazdor "Taksówkarza" "wydzwaniał w środku nocy" do asystentki po tym, jak spadł ze schodów i domagał się, by zawiozła go do szpitala. Adwokat podkreślił przy tym, że w trakcie zatrudnienia musiała być cały czas pod telefonem - nawet w weekendy i święta. Wyraźnie rozgniewany tymi słowami De Niro odparł, że choć upadek miał miejsce około 1 nad ranem, zatelefonował do byłej asystentki dopiero po kilku godzinach. Zapytany przez sędziego o to, czy pozytywnie ocenia pracę Robinson, poirytowany aktor odparł: "Nie po tym, przez to teraz przechodzę".

Autorka pozwu twierdzi ponadto, że do odejścia z pracy zmusił ją konflikt z obecną partnerką niegdysiejszego pracodawcy, Tiffany Chen, która - jak czytamy w pozwie - "miała fałszywe przekonanie na temat tego, że pani Robinson zakochała się w panu De Niro". Podczas rozprawy pokazano fragmenty korespondencji gwiazdora i jego dziewczyny, z których wynika, iż Chen miała wątpliwości co do intencji Robinson. W jednej z wiadomości napisała, że pracownica jej partnera "zachowuje się tak, jakby była jego żoną" i "uroiła sobie, że jest między nimi intymność". "Kiedy mi o tym powiedziała, byłem zszokowany, ale teraz widzę, że być może miała rację" - skomentował podejrzenia swojej dziewczyny De Niro. Proces ma potrwać do 10 listopada.

INTERIA.PL/ PAP Life
Dowiedz się więcej na temat: Robert de Niro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy