Rafał Zawierucha traktował przybrane rodzeństwo jak intruzów. Po latach wyznał dlaczego
Rafał Zawierucha często powtarza w wywiadach, że rodzice są jego "mistrzami serca" i "mistrzami życia". "Nauczyli mnie miłości do drugiego człowieka i pokory" - wyznał ostatnio, wspominając dzieciństwo i wczesną młodość.
Rafał Zawierucha miał 14 lat, gdy w jego domu zamieszkało... ośmioro obcych dzieci.
"Nasze dorastały, wiedzieliśmy, że już będą wyfruwać z domu, a nie chcieliśmy, żeby stał pusty" - wspominali podczas wizyty w studiu "Dzień Dobry TVN" państwo Anna i Edward Zawieruchowie, którzy oprócz czwórki własnych dzieciaków, wychowali też ponad 20 sierot.
"Mama swoje serce podzieliła na tyle kawałków... To jest jej wielka supermoc, że umie tak mocno kochać" - stwierdził z kolei Rafał.
Aktor żartuje czasem, że sukces zawdzięcza dobrym układom z Panem Bogiem, a karierę "zamówił" mu tata, który przez wiele lat pracował jako organista w kościele. To po nim odziedziczył optymizm i wiarę, że jeśli coś jest w "boskich planach", to po prostu się stanie. Tata powtarzał mu jednak, że sama wiara w sukces nie wystarczy, by go odnieść.
"Od najmłodszych lat wiedziałem, że trzeba walczyć o swoje, ale z pokorą, znając swoje miejsce w szeregu" - opowiadał na łamach "Vivy!".
W rodzinnym domu Rafała ojciec jest tym, który na wszystko patrzy przez różowe okulary.
"Mama za to ciągle się martwi" - wyznał aktor w cytowanym wyżej wywiadzie.
Dobrze pamięta, jak "obraził" się na rodziców, gdy po raz pierwszy wzięli pod swój dach kilkoro dzieci.
"Zbuntowałem się. Moje starsze rodzeństwo już się wyprowadziło, zostałem sam, a tu do domu przychodzi paru intruzów. I dlaczego do mojej mamy mówią 'mamo', a do taty 'tato'? Dlaczego mam im pomagać w lekcjach?" - wspominał w wywiadzie dla "Gali".
"Chodziłem z tabliczką, że 'nie rozmawiam', do nikogo się nie odzywałem. Bałem się o swoją przestrzeń" - dodał.
W domu dziecka, który państwo Zawieruchowie prowadzili przez 21 lat, najważniejszy był wzajemny szacunek. Mama dbała też, by wszyscy czuli się kochani i bezpieczni. Razem z mężem wychowała gromadkę pociech, które - choć biologicznie nic ich nie łączy - są wspaniałą rodziną.
"Kiedy słyszeliśmy, że te dzieci są odrzucone, niekochane, to postanowiliśmy, że będziemy wspierać je i kochać każdego dnia" - powiedziała Anna Zawierucha w "Dzień Dobry TVN", dodając, że z każdej ze swoich pociech jest dumna.
"Rafał osiągnął najwięcej. On jest takim dzieckiem, że wie, czego chce, ma swój kręgosłup, ma swoje zasady" - wyznała, gdy Rafał zagrał w filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood".
Rodzice nie byli zachwyceni, gdy powiedział im, że chce zostać aktorem, ale "pobłogosławili" go, bo najważniejsze dla nich było jego szczęście. Dziś pękają z dumy, widząc go na ekranie czy na scenie.
Chętnie chwalą się też Grzegorzem, który jest znakomitym kucharzem, a po zwycięstwie w programie "MasterChef" jest równie sławy jak jego młodszy brat. To Grzesiek pomagał im ostatnio, gdy wichura zerwała dach w ich domu w Kielcach... Rafał akurat nie mógł do nich jechać, ale wspierał ich całym sercem.
"Straty ogromne, na szczęście nikomu nic się nie stało. Rodzice i wszyscy cali" - zdradził w mediach społecznościowych po pełnej grozy nocy.
Niespełna dwa lata temu Rafał Zawierucha stanął przed ołtarzem u boku Beaty Wiśnickiej. Mama i ojciec byli honorowymi gośćmi na ślubie aktora.
"Dziękuję im za wsparcie na każdym kroku mojego życia. Zawsze we mnie wierzyli" - wyznał po uroczystości w mediach społecznościowych.
W marcu tego roku aktor został tatą.
"Miłość przynosi owoce" - napisał.
Wnuczka jest oczkiem w głowie rodziców Rafała. Oboje wierzą, że dziewczynka nie będzie długo jedynaczką.