Polski aktor przez kilka lat prowadził podwójne życie. Kochał obie żony

Kazimierz Brusikiewicz - legendarny aktor, o którym mówiono, że nigdy nie przestaje się uśmiechać - przez ponad ćwierć wieku dzielił życie z Lidią Korsakówną. Gwiazda kultowej "Przygody na Mariensztacie" nie była jednak jego pierwszym wyborem. Jako młody mężczyzna poślubił Zofię Ryszewską. W pewnym momencie obie w tym samym czasie spodziewały się jego dziecka. Wybrał Lidię, ale Zofii nigdy nie przestał kochać. - Tworzyliśmy nietuzinkową rodzinę - wspomina syn aktora, Andrzej Brusikiewicz.

Kazimierz Brusikiewicz stawiał dopiero pierwsze kroki w zawodzie aktora, gdy - jako 23-letni mężczyzna - po raz pierwszy został ojcem. Andrzej przyszedł na świat wkrótce po tym, jak jego rodzice zdecydowali, że chcą spędzić razem resztę życia i stanęli na ślubnym kobiercu.

Zofia Ryszewska, dla której Kazimierz kompletnie stracił głowę, studiowała prawo.

"Poznali się na jakiejś potańcówce i od razu poczuli do siebie sympatię" - opowiadał na łamach magazynu "Retro" ich syn.

Kazimierz Brusikiewicz: Zdarzało mu się "popadać w zauroczenia"

Kazimierz Brusikiewicz nie był typem amanta, uchodził wręcz za brzydala, ale miał wielkie powodzenie u kobiet. W jednym z wywiadów, wprost zapytany, czy lubi płeć odmienną, stwierdził, że... nie unika.

Reklama

"Tata na dłużej lub krócej popadał w zauroczenia" - twierdzi Andrzej Brusikiewicz.

Andrzej doskonale pamięta moment, gdy dowiedział się, że rodzice postanowili się rozstać, a ojciec od kilku lat zdradza jego mamę z Lidią Korsakówną, która niebawem urodzi jego dziecko.

"W dniu ślubu Lidia i tata byli już rodzicami trzymiesięcznej Lucyny. W tym samym czasie urodziła się Kasia - moja rodzona siostra" - wspomina syn aktora, sugerując, że ojciec zdradzał nową partnerkę z własną żoną.

Kazimierz Brusikiewicz: Nawet po drugim ślubie dbał, by jego pierwszej żonie niczego nie brakowało

Kazimierz, rzeczywiście, przez siedem lat prowadził podwójne życie. Zofia Ryszewska nie chciała dać mu rozwodu, a on nie nalegał zbyt mocno. Dopiero kiedy Korsakówna zaszła z nim w ciążę, żona zgodziła się go jej "odstąpić".

"Ojciec poprosił mnie na rozmowę i w obecności mamy powiedział, że się rozwodzą i będą mieszkać osobno, ale nadal będzie o mnie dbał. I tak było. Dbał też o mamę. Otaczał ją opieką nie tylko finansową" - opowiadał Andrzej Brusikiewicz w cytowanym już wywiadzie.

"Tata kochał obie żony. Tak się jakoś porobiło, że zaczęliśmy funkcjonować jak jedna wspólnota rodzinna. Kasia z Lucyną mieszkały przez parę lat razem z ojcem i Lidką, a kiedy Lidka była w trasie, moja mama opiekowała się nimi. Wspólnie spędzaliśmy uroczystości i święta" - opowiadał parę lat temu autorce książki "Być dzieckiem legendy".

Kazimierz Brusikiewicz: Zawsze był niezwykle pogodny

Andrzej Brusikiewicz pamięta ojca jako niezwykle pogodnego człowieka, który potrafił żartować nawet z tego, że wygląda, jak wygląda... Gdy ktoś wypominał mu niski wzrost, zakola czy zaokrąglony brzuszek, uśmiechał się od ucha do ucha i mówił: "Ja, patrząc w lustro, widzę Roberta Redforda".

"W 1985 roku tata stracił rękę z powodu zatoru. Przeszedł trzy zawały... Ale nawet w szpitalu zachował pogodę ducha, uśmiechem przykrywał cierpienie" - twierdzi syn aktora.

Kazimierz Brusikiewicz miał wielką słabość do drogich samochodów, ale był marnym kierowcą.

"Kiedy siadał za kierownicą, widać było tylko kapelusz. Ciągle miał jakieś stłuczki i kolizje. Ale nie irytowało go to. Nigdy nie widziałem ojca zdenerwowanego" - wyznał Andrzej Brusikiewicz w rozmowie z "Retro".

Kazimierz Brusikiewicz: Żadne z trojga dzieci nie zdecydowało się pójść w jego ślady

Kazimierz Brusikiewicz - niezapomniany pan Wojciech z "Wojny domowej", wczasowicz z "Podróży za jeden uśmiech" i Miecio z "Białego tanga" - odszedł po długiej chorobie 4 stycznia 1989 roku.

Żadne z trojga dzieci aktora nie poszło w jego ślady. Lucyna co prawda zagrała jako nastolatka kilka ról (m.in. Lucię w kultowej "Trędowatej" i Felicję w "Lalce"), ale ostatecznie wybrała inną ścieżkę kariery. Wkrótce po śmierci ojca wyjechała do Ameryki.

"Nie mamy z nią kontaktu" - twierdzi Andrzej Brusikiewicz, który skończył filologię angielską i handel zagraniczny, a obecnie jest już emerytem i... honorowym konsulem Republiki Malawi.

Katarzyna Brusikiewicz, rodzona siostra Andrzeja i przyrodnia siostra Lucyny, jest właścicielką fabryki makaronów i nigdy nie miała nic wspólnego z show-biznesem.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy